<!** Image 1 align=left alt="Image 168243" >No i co, jednak zaskoczyli... Kiedy w poprzedni weekend zaczynała się wielka wojna telewizyjnej wiosny, wszystko wydawało się jasne. Głównym ringiem miały być widowiskowe talent shows, a najbardziej prestiżowym pojedynkiem wyścig o to, kto zmajstrował najlepsze jury. Wiadomo przecież, że w tego typu programach talenty ważne są tak sobie, ale jurorzy - jak najbardziej. To w końcu oni - szydząc, piejąc z zachwytu albo rugając - mają budzić emocje.
W tej kategorii z palcem w nosie wygrywał TVN. Tymczasem to jury polsatowego „Must be the music. Tylko muzyka” okazało się najciekawsze. A w tym jury najbardziej zaskoczyła Kora, która, jak się wydawało, podzieli los nieszczęsnej Kayah w „Fabryce gwiazd”. Bo Kayah chciała być tak miła, że stała się zupełnie bezbarwna. Kora ocenia kompetentnie, odważnie, chwali i gani ostro, czyli jest jurorem idealnym. Kompetencje to zresztą silna strona polsatowego jury: Elżbieta Zapendowska i Adam Sztaba wiedzą o śpiewaniu dużo. A tak naprawdę - wbrew mądrościom magików od formatów - widz nie oczekuje jedynie dowcipasów i wydumanych przez wynajętych pisarczyków bon motów, ale od czasu do czasu profesjonalnej oceny. Jury uzupełnia „Łozo” w roli miłego misia.
<!** reklama>
Od tej strony zaskakuje TVN, bo w „X- Factor”, programie o śpiewaniu, nikt w jury na śpiewaniu się nie zna. To tak, jakby w jury „You Can Dance” zamiast Piróga i Egurroli posadzić dwóch impresariów od organizacji imprez tanecznych. Kuba Wojewódzki i Maja Sablewska znają się na robieniu karier w szoł biznesie, ale nie tylko o to tu chodzi. Z Kubą Wojewódzkim jest zresztą ten problem, że choć to jurorski wzorzec metra, to nie da się ukryć, że nieco już zgrany. Maja Sablewska z kolei jest piękną kobietą, ale w jury to zupełne nieporozumienie. Jak na razie nie usłyszałem od niej niczego ciekawego. No a Czesław? W TVN to on ma być misiem. Jest odpowiednio ciepły i miły, tyle że jego wypowiedzi powinni puszczać z napisami, bo większość jest niezrozumiała.
No i „Bitwa na głosy” publicznej „dwójki”. Sam program to miła odmiana po kolejnej odgrzewance, polegającej na tym, że jakiś wpasowany w format naturszczyk śpiewa, a potem jury sobie na jego temat dowcipkuje. Tu gwiazdy - od Urszuli Dudziak po Michała Wiśniewskiego - przygotowują show z grupami amatorów. Same występy wypadły świetnie, całość zagłaskano jednak ogólnym lubieniem się. To dosyć dziwaczne w jednak wyścigowym programie. Jury też nie jest tu żadnym sądem, tylko trójką gwiazd, maślących wykonawcom i innym gwiazdom. O ile jeszcze Grażyna Szapołowska i Alicja Węgorzewska tylko niepotrzebnie zajmują czas, to „Wampir” Jagielski wkurza swoimi drewnianymi wtrętami. Były król talk shows ma ostatnio kiepski okres, niedawno aż przykro było patrzeć, jak Skiba poniewierał go w programie Tomasza Lisa. Widać „Wampir” zapomniał, że lepiej nie brać się za coś, w czym jest się średnim.