Ryzyko wliczone w policyjny fach

**<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Oskarżenia pod adresem policjantów ze strony środowiska przestępczego to coś normalnego i trzeba do nich podchodzić z dużą ostrożnością.

W zabawie w policjantów i złodziei chodziło o to, kto kogo przechytrzy i zamknie w pace. W pracy policjanta chodzi mniej więcej o to samo, tylko że nie jest to już zabawa, ale często gra o życie. Policjanci z bydgoskiej „samochodówki” nie przebierali w środkach. Bywało, że musieli ścigać złodziei jak w filmach gangsterskich, niekiedy w użyciu była ostra broń. Pamiętam przypadki, w których pojawiały się wątpliwości, czy strzelanie było zasadne. Jak na przykład na stacji benzynowej w Osielsku, kiedy kierowca wzięty za złodzieja samochodowego zaczął uciekać przed funkcjonariuszami i ci postrzelili go w plecy. Prokuratura umorzyła śledztwo. Ale przecież sami policjanci musieli ratować się przed zbirami. Tak było w czasie akcji, z której zdjęcie prezentujemy na 3 stronie. Styczeń 2006 r., ul. Wojska Polskiego. Kierowca skradzionego volkswagena transportera jedzie wprost na policjanta. Potrąca go. Drugi policjant strzela. Dopiero to powoduje, że bandyta zatrzymuje się.

<!** reklama>Zasada dziennikarskiego obiektywizmu każe powstrzymać się od wskazania, kto ma rację w sporze oskarżony Bartosz Ś. kontra były policjant Paweł J. Mogą sobie państwo sami wyrobić zdanie. Wkrótce zresztą zapadną decyzje, które - miejmy nadzieję - ostatecznie tę sprawę wyjaśnią. Nie przesądzając niczego chciałbym jednak zwrócić uwagę, że zduszenie przestępczości samochodowej w Bydgoszczy i powiecie nie dokonało się samo. Dokonali tego policjanci. Tej zasługi nikt i nic im nie odbierze.