Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryby lubią kanapki

Maria Warda
Należy do szczęśliwych osób, które pracując w żnińskim „Spomaszu” doczekały emerytury. Wolny czas spędza nad wodą... z wędką.

Należy do szczęśliwych osób, które pracując w żnińskim „Spomaszu” doczekały emerytury. Wolny czas spędza nad wodą... z wędką.<!** Image 2 align=none alt="Image 221232" sub="Aniela i Marek Olejniczakowie lubią ryby pod każdą postacią, ale na stole rzadko pojawia się tak okazały sandacz / Fot.: Maria Warda">

Jest Pani chyba jedyną kobietą, zrzeszoną w żnińskim kole wędkarskim „Pałuczanin”...

Otóż nie. Ostatnio legitymację członkowską dostała pani wiceburmistrz Aleksandra Nowakowska, ale na rybach nigdy jej nie widziałam, więc to raczej honorowe odznaczenie. Jest jeszcze jakaś pani, ale pojawia się sporadycznie. Ja zapisałam się do koła na początku lat 90., ale moja przygoda z wędkowaniem zaczęła się w dzieciństwie. Wychowałam się nad Dużym Jeziorem. Ojciec miał łódź i zabierał mnie na ryby. Chętnie mu towarzyszyłam.<!** Image 3 align=none alt="Image 221233" sub="Fot. Archiwum">

Czy za czasów Pani dzieciństwa w naszych jeziorach było więcej ryb?

Oczywiście. Były duże sztuki. Nasza cała rodzina wędkowała, a miałam 6 braci i 3 siostry. Ryb na naszym stole nie brakowało. To nie były takie malutkie okazy jak dziś. W Dużym Jeziorze można było złowić okonie, szczupaki i leszcze. Mieliśmy duży ogród, w którym pasły się krowy i kozy. Na biedę nie narzekaliśmy.

Aby złowić rybę, musi Pani zawiesić na haczyku robaka. Nie brzydzi się Pani ?

Skądże. Jeszcze napluję na niego, bo jest taki przesąd, że tylko wtedy ryba dobrze bierze. Ja dla pewności robię kanapkę z 3-4 robaków. Taka kanapka składa się z mad kupionych w sklepie specjalistycznym i dżdżownic wykopanych w oborniku. Te ze sklepu mają różne zapachy, waniliowe, truskawkowe i inne, to bardzo przyciąga ryby.

Nie wiedziałam, że ryby mają takie i upodobania smakowe.

Lubią urozmaicone jedzenie. Kto o tym nie wie, sukcesów miał nie będzie. Ryby trzeba dokarmiać i to dobrze jeśli chce się złowić coś większego. Dlatego chodzę na pola, zbieram zioła mieszam je z gotowaną kaszą, pszenicą, paszą. Mam swoje miejsce nad brzegiem Małego Jeziora, sypię im otręby i płatki owsiane, czasem chleb. Dzięki temu w moim domu goście zawsze mogą liczyć na smażoną lub marynowaną w occie rybkę.

Jak dużą?

Fakt, duże nie są. W naszym Małym Jeziorze pływa prawie sama drobnica, płotki, leszcze, wzdręgi, zdarzają się karasie. Może gdybym łowiła na środku jeziora z łodzi połów byłby większy, ale z brzegu to się robi tylko dla przyjemności, chociaż nie powiem, nigdy nie wracam z pustą ręką. Raz udało mi się złapać 3,5 kg karpia, kilka razy wyłowiłam około 2-kilowego szczupaka, a ostatnio suma. To było wielkie święto, wszyscy go fotografowali. Z małych rybek też jest pociecha, bo dostają je bezdomne kotki, które zadomowiły się u nas.

Z czego wynika ten brak dużych ryb?

Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że z niewłaściwej gospodarki, tak zresztą uważają moi koledzy wędkarze. Ryba jeziorna rośnie długo, więc jest jej mało. Niedawno przekonałam się, że wody Małego Jeziora są bardzo czyste. Wyłowiłam okazałego raka, a one żyją tylko w czystych wodach. Trzymał mocno haczyk szczypcami. Wrzuciłam go z powrotem do wody.

Mąż podziela wędkarskie upodobania?

Nauczyłam go wędkowania i przez jakiś czas towarzyszył mi nad wodą. Niestety, jest po dwóch zawałach, więc musi się oszczędzać. Często wychodzę na ryby o 4 rano. Kiedy się przebudza, a mnie nie ma to już wie, że jestem nad wodą.

Zaraziła Pani dzieci swoją pasją?

Nie, ale za to 8-letni wnuk Franek, który mieszka w Nowej Wsi Wielkiej jak tylko przyjedzie do nas, idzie ze mną na ryby. Jestem dla niego autorytetem, bo kto ma taką babcię? Zresztą jak tylko pojawię się nad jeziorem, zaraz mam wokół siebie chłopców. Proszą, abym zgodziła się być ich opiekunem, bo nie są pełnoletni i nie wolno im samym przebywać nad wodą. Fajne dzieciaki. Widać, że nie tylko komputer im w głowie, kochają przyrodę. Będą następcy.

Jak Pani wychowywała swoje dzieci?

Byłam wspaniałą matką (śmiech), klucz na szyję i do szkoły. Musiały sobie radzić, wyrośli na porządnych ludzi. Zawsze wiedziałam co robią, gdzie są, chociaż nie było telefonów komórkowych.

Jak wspomina Pani pracę w Spomaszu?

Nie tęsknię, chociaż miałam dobrą pracę. Byłam pomocnikiem spawacza, a z czasem sama spawałam lżejsze elementy. Bardzo to zajęcie mi się podobało. Było konkretne, a ja lubię rzeczy konkretne.

  • Aniela Olejniczak - należy do Związku Wędkarskiego „Pałuczanin” oraz Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i inwalidów w Żninie. Kocha odpoczynek na łonie natury. Najchętniej łowi ryby w Małym Jeziorze. Wędkowania nauczył ją ojciec. Lubi aktywny tryb życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!