Informacje o kolejnym wycieku oleju we Włocławku nie potwierdzają się. Ratownicy przyznają jednak, że brane jest pod uwagę takie niebezpieczeństwo.
<!** Image 2 align=right alt="Image 70849" sub="Na wysokości włocławskiej Kępy Bazarowej strażnicy monitorują bezpośrednie sąsiedztwo uszkodzonego rurociągu /Fot. Adam Zakrzewski
">Krzysztof Zalewski z Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych w Płocku stanowczo zdementował doniesienia o tym, że w miejscu poprzedniej awarii miało wczoraj dojść do kolejnego wycieku.
- Nie było żadnej awarii zaworu i nie ma kolejnego wycieku. Przy rurze pracują płetwonurkowie. Ich praca może spowodować poruszenie rurociągu, a co się z tym wiąże, przez szczelinę mogą wydostać się na zewnątrz resztki niewypompowanego w całości oleju opałowego. Wczoraj w Nieszawie postawiona została profilaktycznie zapora, gdyby do czegoś takiego rzeczywiście doszło - tłumaczył.
Zapora sorbcyjna będzie mogła być później przeholowana w dół rzeki, aby dodatkowo oczyścić miejsca zalegania oleju.
<!** reklama>Wczoraj ratownicy patrolowali jeszcze zakola i zatoki, położone przede wszystkim na terenie powiatu toruńskiego. Podczas monitoringu rzeki nie zauważono żadnych śniętych ryb i padłych ptaków.
<!** Image 3 align=right alt="Image 70849" >- Na razie trudno powiedzieć, jakie są przyczyny awarii - mówi pełnomocnik zarządu PERN, Krzysztof Zalewski. - Instalacja była sprawdzana przez nurków w 2005 roku. Poza tym, regularnie odbywają się przeglądy z udziałem urządzeń technicznych. Nie było też żadnych zastrzeżeń ze strony Urzędu Dozoru Technicznego. Pod Wisłą mamy jeszcze jeden rurociąg w okolicy Płocka, ale nie ma żadnych powodów, by się nim niepokoić. Nie unikamy odpowiedzialności za skutki tego wycieku - dodaje pełnomocnik.
Według dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego UW w Bydgoszczy, Adama Fryckowskiego niewielka ilość oleju zatrzymanego na tamach nie jest czymś niepokojącym. - Za dobry wynik uznaje się zebranie 30 procent substancji (nasi strażacy w I etapie akcji zebrali 15 proc. - dop. red). Ale to pierwsza taka sytuacja w Polsce, jeśli nie w Europie. Poza tym wszystko działo się na rzece o bardzo szybkim nurcie. Zrobiliśmy jednak wszystko co możliwe, by ograniczyć rozmiary wycieku. Z całego zdarzenia wynika też, że w przyszłości rurociągi znajdujące się pod rzekami powinny być zabezpieczone dodatkowym płaszczem - ocenia dyrektor.
Szacowane 40 m3 wycieku miesza się w Wiśle, która przetacza ponad tysiąc m3 wody na sekundę.
Przyczynę awarii zamierza ustalić też włocławska Prokuratura Rejonowa, która wszczęła śledztwo w tej sprawie. (wap, sit)