Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Marią Wollschlager, która współtworzyła plan zagospodarowania Żnina

Maria Warda
Rzeczy piękne są naturalnym środowiskiem naszej bohaterki. Zanim przeszła na emeryturę, wiodła żywot urzędniczki. Nigdy nie stroniła od ciężkiej pracy.

Mieszka pani w uroczym zakątku, park na wyciągnięcie ręki, ulica Ułańska nareszcie utwardzona.
Stanisław Czabański chodził naszą ulicą na spacery z pieskami, widział te śmieci i pisał w Pomorskiej, że to wstyd dla ułanów. Ulica została utwardzona już po jego śmierci, ale nadal nie jest tak pięknie jak miało być. Przestrzeń pomiędzy Gąsawką, dworcem autobusowym, ulicą Ułańską i Dworcową miała stać się Manhattanem Żnina. Bardzo ciekawie zaprojektowano nasz teren w planach zagospodarowania w 1994 roku.

Zna pani szczegóły?
Ten plan współtworzyłam. Pracę w żnińskim urzędzie miasta rozpoczęłam w 1991 roku, w dziale inwestycji. W 1994 roku powstał plan zagospodarowania przestrzennego tej części Żnina. Według niego, niedaleko ulicy Dworcowej miało powstać między innymi targowisko z placem wielofunkcyjnym, a w kierunku naszej ulicy planowano stworzyć warunki dla zabudowy mieszkalno-usługowej. Nie wiem, czy z powodu trudnego bagnistego terenu, zrezygnowano z tych planów i w 1997 roku powstał kolejny dokument.

Nie pochodzi pani ze Żnina. Skąd pomysł osiedlenia się w naszym mieście?
To przez wujka, którym był śp. ksiądz Domek, tutaj się znaleźliśmy. Mój teść mieszkał w Nakle, był organistą. Kiedy wujek objął parafię Najświętszej Marii Panny Królowej Polski, chciał mieć organistę, więc kupił ten skrawek ziemi z małym budyneczkiem. Ponieważ mój mąż także grał, więc w 1968 roku tutaj osiedliśmy.

Praca w urzędzie miejskim nie była jedynym pani zajęciem.
Moja pierwsza przygoda to Powiatowy Zespół Urbanistyczny, byłam asystentem projektanta w randze inspektora do spraw budownictwa. Pracowałam ze wspaniałymi architektami, śp. Edwardem Dudkiewiczem i śp. Bogdanem Prusem. Jestem jedyną żyjącą osobą w Żninie, która z racji zawodu współuczestniczyła w rozwoju budowlanym miasta. Na ścianie naszego wydziału wisiał plan ogólny zagospodarowania przestrzennego Żnina. Już wtedy była na nim narysowana obwodnica. Niestety w 1974 roku powiaty zlikwidowano.

Kto wtedy budował te wielkie bloki? Bo przecież nie obowiązywał system przetargowy.
Było w Żninie duże Przedsiębiorstwo Budownictwa Rolniczego, popularny PBR-ol, oni budowali. Na bazie ich biurowca powstała Martina. Z budową wielkich bloków nie było problemu, gorzej miały osoby pragnące budować domki jednorodzinne. Obowiązywał system przydziałów dosłownie na wszystko, cement, cegły dachówki. To było bardzo uciążliwe. Budowało się latami.

Jaka była różnica pomiędzy pracą w minionym ustroju, a później, po odzyskaniu wolności?
Tamten system był po prostu zakłamany, a zwykły człowiek nie lubi żyć w kłamstwie, bo ono bardzo męczy. Istotą człowieczeństwa jest prawda. Kiedy w 1991 roku zaczynałam pracę w urzędzie miasta, wszyscy byli w euforii. Każdemu urzędnikowi chciało się pracować, ludzie byli twórczy. Nowy burmistrz Leszek Jakubowski nie stwarzał dystansu. Nasz wydział przygotowywał pierwszy przetarg na budowę wysypiska śmieci w Wawrzynkach, rozpoczynano budowę kanalizacji sanitarnych w mieście. Działo się dużo dobrych rzeczy.

Praca w budownictwie to wypadki.
Jeden wrył mi się w pamięć. Po likwidacji powiatów, pracowałam w Sobiejuchach. Tam również byłam odpowiedzialna za sprawy remontowo-budowlane. W odległym od siedziby głównej o 3 kilometry warsztacie, facet uciął sobie palec przy oprawianiu miotły. Zostałam za to ukarana. Kiedy wyjeżdżając na Węgry, poszłam na policję po paszport, urzędujący tam mężczyzna mówi, że nie może mi go wydać, bo byłam karana, chyba, że prokurator pozwoli. Pojechałam więc do prokuratury w Szubinie. Prokurator mówi, że nie może cofnąć mojej decyzji o ukaraniu, ale „niech Pani powie, że ja każę ten paszport wydać”. Powiedziałam, wydali, takie to były czasy.

Co panią irytuje?
Jestem osobą radosną, ale denerwują mnie ludzie krytykujący obiekty sakralne, które powstały pod koniec minionego wieku. Nie przychodzi im do głowy, że artyści muszą się gdzieś wyżyć, a najlepsza jest do tego sztuka sakralna. Piękno uwiecznione w kościołach jest dostepne dla każdego i trwa wieki. Jeśli mamy w domu jakieś dzieło sztuki, nikt obcy tego nie zobaczy. Ludzie kochają piękno, czego przykładem są dzieci. Jeśli dasz mu do wyboru dwie rzeczy, to wybierze tę ładniejszą. Dlatego pewnych rzeczy możemy nauczyć się od dzieci.

MARIA WOLLSCHLAGER:

- Mieszka w Żninie.
- Absolwentka Technikum Ekonomicznego i Policealnego Technikum Budowlanego. Ma uprawnienia do projektowania obiektów o niskiej konstrukcji.
- Nie toleruje kłamstwa. Wyznaje zasadę, iż prawda jest istotą człowieczeństwa.
- Kocha sztukę i antyki. Ma wielki szacunek dla tradycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!