Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Błażejem Gaczkowskim, szefem żnińskiego PKS-u

Maria Warda
Błażej Gaczkowski, kierownik żnińskiego oddziału PKS, z sentymentem wspomina czasy, kiedy do pracy szedł bez lęku
Błażej Gaczkowski, kierownik żnińskiego oddziału PKS, z sentymentem wspomina czasy, kiedy do pracy szedł bez lęku Maria Warda
Nasz bohater z sentymentem wspomina lata 80 i 90, kiedy do pracy szło się z przyjemnością. Była to głównie zasługa ludzi, którzy kochali swą niełatwą pracę.

Został pan szefem Państwowej Komunikacji Samochodowej w Żninie w latach jej rozkwitu.
Zostałem przyjęty do pracy w 1982 roku. Wtedy kierownikiem był Wojciech Różański, zostałem jego zastępcą. Żniński PKS był placówką terenową oddziału w Inowrocławiu, którym kierował Jan Mazur. Mieliśmy wtedy 28 autobusów i 15 samochodów ciężarowych. Zatrudnialiśmy od 30 do 32 kierowców. Przy warsztatach działała szkoła przyzakładowa, gdzie kształcono mechaników samochodowych i elektrotechników.

Pamiętam te czasy. Bywało, iż autobusy były tak przepełnione, że kierowcy nie zabierali wszystkich pasażerów.
Dziennie przewoziliśmy ponad 2 tysiące osób. Głównie do żnińskich zakładów pracy, bo to był czas rozkwitu naszego przemysłu. Niektóre zakłady pracowały na dwie zmiany, a cukrownia na trzy zmiany. Na niektórych liniach autobusy były bardzo przepełnione. Do takich linii należały między innymi: trasy Janowiec Wielkopolski-Żnin, Gąsawa-Biskupin-Żnin, Rogowo-Czewujewo-Żnin. Bardzo dużo osób przyjeżdżało do Żnina z Kcyni.

Dużo zależało od kierowcy. Wiadomo było, że jak za kierownicą siedzi Zdzichu, nikt nie zostanie na przystanku, ale bywali kierowcy, którzy mając komplet pasażerów nawet się nie zatrzymywali na przystankach. Lubiliśmy też kiedy konduktorką była dowcipna „Ciotka”.
Zdzisiu Kamiński to legenda naszego PKS-u. Wszyscy go lubili, bo miał w sobie to „coś”. On i „Ciotka” czyli Zofia Mikołajczyk to były dwie ostoje firmy. Pani Zosia mieszka pod Warszawą, natomiast Zdzisław niestety już nie żyje. Konduktorów już nie ma, a autobusami jeździ coraz mniej osób.

Przewozy pracownicze zastąpiły dowozy dzieci do szkół.
Po reformie oświaty, kiedy likwidowano wiele szkół wiejskich, zaczęliśmy dowozić dzieci do większych placówek, nie tylko w Żninie, ale do wszystkich gmin powiatu żnińskiego. Na początku nie obowiązywał system przetargów, więc było łatwiej. Sytuacja się zmieniła i obecnie wygrywa ten przewoźnik, który oferuje przewozy po niższej cenie. Wiele kursów przejęła Bydgoszcz, niektóre prywatni przewoźnicy. Zaczęły się dla nas lata chude lata.

Plany rozwoju żnińskiego PKS były imponujące.
Tak było w latach 80 minionego wieku. Szczególnie dobre były lata 84-88. Podjęliśmy kroki, aby wybudować zajezdnię i warsztaty przy ulicy Fabrycznej. Nabyliśmy działkę, teren ogrodzono i oświetlono, ale w 1988 roku zaczął się okres stagnacji. Firma zrzekła się działki na rzecz Skarbu Państwa. W 1994 roku zaczęło się dziać lepiej. Wtedy znów PKS kupił działkę, tym razem niedaleko dawnego Żefamu, niestety 3 lata później znów zaczyna dziać nieciekawie, brak środków powoduje, że i ta działka jest sprzedana. Warsztaty zostają przy ulicy Spokojnej.

Jednak wymieniliście stare Jelcze na nowe autobusy.
Firma kupuje nowe autobusy w 1984 roku. Żnin dostaje 5 czy 6 nowych pojazdów. To była rewolucyjna zmiana. Zaczynamy rozwijać przewozy turystyczne. Jeździmy po Europie. Zaczynają się słynne wyjazdy Polsko-Wiedeńskie. W piątki po południu, wyjeżdżamy do Berlina. Żninianie, tak jak cały naród, postawili na handel. Kupują elektronikę, przywożą wideo, kamery i inne rzeczy, których w kraju brakowało. To były wyprawy handlowe, ale już w tym czasie zaczynają się także wyjazdy typowo turystyczne do Szwecji, Finlandii, Turcji. Jednak najbardziej zapadła mi w pamięci podróż do Casablanki.

Romantyczna?
Był w Żninie teatr prowadzony przez Jerzego Lacha. Zostali zaproszeni do Casablanki, zwrócili się do nas. Zgodziłem się, chociaż to był dla nas tak zwany dziewiczy rejs, z przeprawą na promie. Duża wyprawa, ale ciekawa podróż, która o ile mi wiadomo, była nagrywana. Żałuję, że nie mam tego nagrania. Może ktoś je ma, chętnie bym obejrzał.

Trochę żal poczciwych Jelczy.
Te autobusy wyginęły śmiercią naturalną. Ubolewam, bo między innymi na nich zakończył się rozwój polskiej motoryzacji. Owszem autobusy wyprodukowane za granicą są piękne i funkcjonalne, ale drogie. Dobry autobus kosztuje od 800 tysięcy wzwyż. Na taki wydatek naszej firmy nie stać. Mamy przestarzały tabor, którym nie sposób wozić ludzi na wycieczki, możemy co najwyżej jechać do Gniezna, Torunia, ale nie na dłuższą wyprawę.

Czuje się pan spełniony, jako szef żnińskiego oddziału PKS?

Na pewno nie jest to praca dla ludzi o słabych nerwach. Idę spać i myślę, czy za chwilę coś się nie wydarzy. O przygodach technicznych mógłbym napisać książkę. Z sentymentem wspominam dawne czasy, lata 80 i 90, kiedy do pracy szło się z przyjemnością. Dziś zaczyna brakować kadry, bo chętnych do przewożenia osób jest coraz mniej. Zawód jest ciężki i odpowiedzialny. Kierowcy przyznają, że wolą wozić towar niż ludzi. Przyznam, że liczę czas do emerytury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!