Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[ROZMOWA DNIA] Jedzenie nie bomba, trafia w cel

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
Przygotowanie wielu porcji żywności wymaga pracy wielu osób
Przygotowanie wielu porcji żywności wymaga pracy wielu osób Food not Bombs
Chodzą po targowiskach i pytają, czy sprzedawcom coś nie zeszło. Z tego czegoś gotują strawę. Rozmowa z EDYTĄ ORZĘDOWSKĄ, jedną z organizatorek akcji Food not Bombs w Bydgoszczy.

[break]
Food not Bombs, czyli „Jedzenie, nie bomby” - co kryje się pod tą nazwą i pomysłem?
Sama idea zrodziła się w USA, potem trafiła do Europy. Od początku była antyrządowa i antymilitarystyczna. Chodzi w niej o to, że w czasach, gdy potężne pieniądze wydawane są na zbrojenia, w wielu krajach ludzie po prostu głodują. Także w Polsce i w Bydgoszczy.
Kto stoi za tym pomysłem w naszym mieście?
Obecnie akcja jest niejako reaktywacją poprzedniej inicjatywy. Taki program działała już w naszym mieście, ale ekipa, która za nim stała, po prostu rozjechała się. Uznaliśmy jednak, że do pomysłu trzeba wrócić. Jest jesień, przyjdzie zima - bezdomni w tym czasie szczególnie potrzebują pomocy. Zaczęły cztery osoby, teraz stale możemy liczyć na zaangażowanie od 10 do 20 osób. Ciągle jednak przydadzą się ręce do pracy.
Są jednak instytucje i organizacje, które mają dbać o to, by nikt głodny w mieście nie chodził...
Nie oglądamy się na ośrodki pomocy społecznej i inne instytucje. Jesteśmy blisko ludzi, na początku sami zaczepialiśmy bezdomnych i zapraszaliśmy na posiłki. Jest nam łatwiej nawiązać z nimi kontakt - niczego od nich nie chcemy, więc łatwiej nam przełamać bariery, nie jesteśmy przecież urzędnikami.
Skąd bierzecie produkty, z których tworzycie potem menu?
Różne grupy w Polsce inaczej organizują produkty wykorzystywane do gotowania. Najpopularniejszy sposób to skipping, czyli szukanie jedzenia w kontenerach przy marketach. Tam marnuje się naprawdę dużo żywności. Wystarczy, że zmienia się asortyment lub przychodzi promocja na coś innego, a dobre produkty lądują w koszach.

U nas w Bydgoszczy chodzimy po prostu po targowiskach i pytamy, czy coś sprzedawcom nie zeszło - wiadomo, dzień później wiele produktów będzie już nie do sprzedania. Przez ten czas nawiązaliśmy już na tyle dobre kontakty, że ludzie nas kojarzą i mówią - o, to ci, co gotują dla bezdomnych - i odkładają nam takie niesprzedane rzeczy.
Co powstaje z tych produktów? Z góry wiecie, co chcecie ugotować, czy posiłki powstają spontanicznie?
Staramy się gotować smacznie, bardzo treściwie i zdrowo. Zauważyliśmy, że jest u nas naprawdę wiele osób, które co prawda mają dach nad głową, ale nie stać ich już na ciepły posiłek. Trafiają do nas więc nie tylko bezdomni, ale i tacy właśnie ludzie. To generalnie pokazuje kondycję naszej gospodarki i całego systemu.
Jedzenie, które przygotowujecie, jest bezmięsne. To konieczność wynikająca z braku produktów zwierzęcych, z których można przygotować jedzenie?
Od początku - jeszcze w USA - założenie było takie - że posiłki są wegańskie. Nie chcemy, by pomaganie jednym oznaczało cierpienie innych.

W Polsce posiłki są również bezmięsne. Dostajemy bardzo pozytywne sygnały. Osoby, które u nas jedzą, chwalą naszą kuchnię, bardzo im smakuje - z czego się cieszymy.
Rozszerzacie jednak pomoc dla bezdomnych. Choć nadal skupiacie się na jedzeniu, to wsparcie dla nich ma być bardziej kompleksowe.
To prawda, na początku zajmowaliśmy się tylko jedzeniem. Ale, tak jak mówiłam, z wieloma bezdomnymi rozmawiamy i jesteśmy z nimi w dobrych relacjach. Bezdomni mówili nam, że brakuje im na przykład ciepłej odzieży, bielizny czy kurtek. Więc teraz przekazujemy nie tylko pożywienie, ale w miarę możliwości także ubrania.
Przygotowywanie posiłków to skomplikowana - przynajmniej według prawa - procedura. Czy spotkaliście się np. z wizytą sanepidu w czasie, gdy wydawaliście posiłki?
Dotychczas żadna z grup w Polsce nie miała tego typu problemów. Oczywiście, jeśli ktoś chce nas ukarać za robienie dobrych rzeczy, to nie ma sprawy - możemy być karani.
Czy i jak można pomóc Waszej akcji?
Chętnie przyjmiemy każdą pomoc. Nie tylko związaną z ubraniami, ale również z przygotowywaniem posiłków czy wydawaniem, bo robią to dwie różne ekipy, by zbytnio nie eksploatować wolontariuszy.

Dotychczas wydawaliśmy jedzenie raz na dwa tygodnie, zawsze w niedzielę o godzinie 14.00 w parku ludowym im. Wincentego Witosa.

Chcemy jednak robić to co tydzień, więc każda osoba się przyda. Kontaktować się z nami można przez Facebooka, mamy tam swój profil Food not Bombs.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!