Rozbrajająco i... bez skrupułów

<!** Image 1 align=left alt="Image 209914" >MZK będzie równorzędnym oferentem i nie ma gwarancji, że wygra przetargi. Nie obawiamy się jednak, że kierowcy zasilą szeregi bezrobotnych (...) - rozbrajająco szczerze oświadczył Łukasz Niedźwiecki, zastępca prezydenta Bydgoszczy.

Przyznam - zaniemówiłam z wrażenia, a żuchwa opadła mi nisko.

Pierwszy raz spotkałam wiceprezydenta, który nie wie czym zarządza. MZK od dawna jest przecież „równorzędnym oferentem”, stającym do przetargów na równi z innymi firmami i - przypominam - wygrywa je. <!** reklama>

Pierwszy też raz odnoszę wrażenie, że władzy nie zależy na dobru swojej spółki i jej pracowników. Co tam, kierowcy zawsze sobie poradzą, wyznaje wiceprezydent, bo przecież zostaną przejęci przez inne firmy.

Nigdy wcześniej nie słyszałam również o tym, by miasto tak duże jak Bydgoszcz chciało sprzedać wszystko co posiada. Oczywiście, zawsze można powiedzieć: „to tylko propozycja”, która niczego nie przesądza. I owszem, ale...Taki eksperyment ćwiczono już we Wrocławiu. Wszystko przejęła zewnętrzna firma, której (jak mówią związkowcy) szybko znudziło się świadczenie usług. Wzięła kilka autobusów pod przysłowiową pachę i poszła w długą zostawiając miasto bez taboru, bez kasy ale za to z kilkudziesięcioma milionami długu.

I jeszcze jedno, MZK kończą spłać kredyt zaciągnięty wiele lat temu. Kupiono wtedy autobusy. Gdyby MZK miały dziś stabilną perspektywę mogłyby znowu zacząć inwestować. Przy zapowiedzi sprzedaży linii nikt nie odważy się pożyczyć nawet złotówki i przeznaczyć ją na rozwój spółki.