Otóż niczym szczególnym nie jest pozostawianie przed domem niezabezpieczonych rowerów czy samochodów. W Polsce to szokuje, tam nikt się temu nie dziwi, ponieważ nie ma jakoś chętnych na cudzą własność. Taki kraj. Niejeden zresztą.
A u nas? U nas jest niestety inaczej. Rowery giną na każdym kroku, a pozostawienie jednośladu bez zamknięcia, na przykład przed sklepem, oznacza niemal stuprocentową pewność, że ktoś się nim „zaopiekuje”.
Jednoślady wyparowują też z balkonów i piwnic. Ludzie wrzucają na portale społecznościowe filmiki z monitoringu, ukazujące kradzieże rowerów, apelują o pomoc. Wściekłość okradanych narasta, za to wiara w skuteczność organów ścigania jest niewielka. Odzyskanie zaginionego roweru graniczy z cudem.
Dopóki wykrywalność będzie tak niewielka jak dotąd, złodzieje rowerów będą mieli używanie. Na razie pozostaje znakowanie i dobre zabezpieczenia. Może kiedyś będziemy drugą Norwegią.