<!** Image 1 align=left alt="Image 176737" >Przed nauczycielami test z roztropności i miłości do uczniów. Likwidacja dyrektorskich godzin przeznaczanych na zajęcia korekcyjne ujawni, którym pedagogom leży na sercu dobro, czyli prosty kręgosłup ich uczniów, a którzy wolą, żeby dzieci były krzywe, ale za to mądre. Drwię oczywiście, bo ręce opadają.
Nie słyszałem jeszcze, żeby jakiś ortopeda powiedział: „Koniec zmartwień z młodym pokoleniem, problem wad postawy zniknął”. Wszyscy nawołują ciągle i do znudzenia: „Zmuszajcie dzieci do większej aktywności fizycznej, bo to jedyna droga, by młode plecy nie uginały się pod ciężkimi plecakami i nie wykrzywiały się po wielogodzinnym siedzeniu w ławkach”.
Rodzice, którzy dbają o to, by ich dzieci nie były garbate, tracą potężnego sprzymierzeńca w walce o wyprostowaną sylwetkę swoich pociech. Aż strach pomyśleć o dzieciach, których rodzice, oględnie rzecz ujmując, też mają w nosie, tak jak decydenci, czy ich latorośle mają jedną łopatkę wyżej czy niżej.
<!** reklama>Nikt nie odważy się szacować nawet, ile dzieciaków trafi na rehabilitację do przychodni, bo ktoś odebrał im szansę na korekcję wad postawy w szkole.
Oszczędności w oświacie wygenerują straty w służbie zdrowia. To działa jak domino, ale decydenci są chorzy od lat na tę samą krótkowzroczność. W końcu po to są wybory, żeby połasić się do wyborców i poobiecywać. Teraz z jeszcze większą uwagą będę słuchał polityków, którzy przed wyborami z zadęciem opowiadać będą, jak bardzo zależy im na zdrowiu i mądrości przyszłych pokoleń. Na pewno znajdą się i tacy, którzy potępią rozwiązania skazujące tysiące dzieci na lordozy i skoliozy, tyle że dzieciom kręgosłupów to nie wyprostuje.