W londyńskich lokalach hitem tego sezonu są drinki przyrządzane ze świeżych owoców. A skoro takie koktajle pija się w Londynie, pija się je na całym świecie.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 30630" sub="Vladimir Burianow z Odessy, który jest jednym z najlepszych barmanów na świecie, stawia na bacardi i dużo żurawiny">Londyn jest obok Las Vegas nieoficjalną siedzibą największych kreatorów mody barowej. Właśnie tam wymyślane są drinki, które szybko zyskują sobie popularność w całej Europie i na świecie - przekonuje Marcin Łukasiewicz, barman, który zaczynał karierę w toruńskim „Dublin pubie”, a od kilku lat pracuje w Anglii.
Marcin jest autorem kilkudziesięciu kompozycji koktajlowych, które serwowane są w znanych londyńskich lokalach. Jego popisowy drink nazywa się White Chocolate Martini. To dość skomplikowana mikstura na bazie wódki z domieszką rozpuszczonej białej czekolady i odrobiną likieru kakaowego.
Od jakiegoś czasu obserwuję jednak odwrót od takich koktajli - twierdzi Marcin. - Większość londyńskich barmanów kieruje się zasadą KISS-kip it simple stupid, co w wolnym tłumaczeniu oznacza - rób to prosto, osiołku.
Królowa żurawina
Właśnie dlatego najpopularniejsze drinki tego sezonu, takie jak Caipirosca czy Cosmopolitan (ulubiony koktajl bohaterek serialu „Seks w wielkim mieście”), przyrządza się prosto i szybko. W renomowanych barach praktycznie nie używa się dziś klasycznych soków: jabłkowych, pomarańczowych czy grapefruitowych. Panuje pęd ku nowym smakom. Coraz większe uznanie zdobywa sobie granat, a od jakiegoś czasu niepodzielnie króluje żurawina.
<!** reklama left>Z mody wyszły też całkowicie koktajle z zawartością kilku różnych likierów - twierdzi Dawid Zieliński, organizator imprezy „Król baru”, która odbyła się w Toruniu w zeszły poniedziałek. - Uważa się je za obciachowe, bo duża ilość likieru zabija smak szlachetnego alkoholu bazowego, a poza tym taki drink jest zwykle bardzo drogi. Najnowsze trendy sztuki barmańskiej nakazują przyrządzanie dobrych koktajli w cenie browarka.
Uczestnicy zawodów „Król baru” mieli okazję nie tylko posmakować takich tanich drinków, ale również przyjrzeć się pracy mistrzów sztuki barowej z różnych części Europy, zaproszonych specjalnie na tę imprezę. Korzystając z okazji zapytaliśmy ich o osobiste preferencje alkoholowe.
Echo prohibicji
Ulubionym drinkiem JJ, czyli Jamesa Goodmana z Londynu, jest Old Fashion. To koktajl na bazie burbona, wymyślony w USA w czasach prohibicji.
Burbon, który Amerykanie kupowali wówczas na lewo, był kiepskiej jakości. Trzeba było więc złamać czymś jego posmak - opowiada JJ.
Najlepsza do tego celu okazała się angustura, gorzka alkoholizowana przyprawa. - Takie maggi do drinków - żartuje barman.
Po dodaniu do 50 ml bourbona kilku kropel angustury, drinka należy dosłodzić brązowym cukrem oraz syropem z wisienek koktajlowych.
Mistrz stawia na bacardi
Vladimir Burianow z Odessy, który w zawodach barmańskich bije ostatnio największych fachowców, poleca natomiast koktajl o nazwie Bacardi Cramberie. Do przyrządzenia tego drinka potrzebny jest rum Bacardi i dużo żurawiny.
<!** Image 3 align=right alt="Image 30631" sub="James Goodman foruje bourbon">- Do shakera wlewamy 30 ml rumu, 20 ml syropu z żurawiny i 10 ml żurawinowego likieru - objaśnia Vladimir. - Dodajemy również trochę musu z żurawiny. Całość shakujemy z lodem i przelewamy do dużej szklanki. Dekorujemy liśćmi żurawiny.
Absynt ponad wszystko
Flash, czyli Sipheng You, Francuz o azjatyckich korzeniach, nie przepada za kolorowymi koktajlami, chociaż przyrządza je z zawrotną prędkością. Sam znany jest z tego, że spożywa duże ilości czystego absyntu, mocnego, zielonkawego alkoholu otrzymywanego, m.in., z bylicy piołunu, a charakteryzującego się podobno właściwościami halucynogennymi.
W związku z moją słabością do tego trunku najbliżsi znajomi nazywają mnie Zielonym Jodą - śmieje się Flash. Autor tekstu klasycznie preferuje piwo.