Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Retro. Ten proces o łapownictwo miał ogromny rozgłos i wzbudził wielkie zainteresowanie bydgoszczan

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
retro
retro Tadeusz Pawlowski
Kiedy rozpoczynał się proces Józefa S., nawet największa sala w bydgoskim sądzie nie mogła pomieścić wszystkich zainteresowanych przebiegiem rozprawy.

Józef S. był powszechnie znanym i szanowanym lekarzem ginekologiem. W 1968 r. pełnił funkcję zastępcy ordynatora oddziału ginekologicznego w jednym z bydgoskich szpitali. Poza tym prowadził praktykę prywatną.
[break]

Albo dasz, albo nic z tego

Na początku listopada 1968 r. do Józefa S. zgłosiła się 18-letnia Bronisława S., mieszkanka jednej z podpilskich wsi. Dziewczyna przyjechała do Bydgoszczy razem z ojcem. Była w ciąży. Prosiła lekarza o pomoc w usunięcia dziecka. Bardzo zależało jej na dyskrecji. Tym tłumaczyła fakt, iż nie zgłosiła się do najbliższego szpitala rejonowego, tylko pojechała szukać pomocy w dalszej odległości od domu. Józef S. zgodził się na wykonanie zabiegu, ale zażądał za dokonanie swojej „usługi” w bydgoskim szpitalu pieniędzy w kwocie aż 4 tysięcy złotych.

Bronisława wraz z ojcem próbowali „utargować” wysokość opłaty, ponieważ należeli do ludzi niezamożnych. Lekarz był jednak uparty i nie opuścił ani złotówki. Nie mając wyjścia, dziewczyna zgodziła się na takie rozwiązanie, a rodzice jej zapożyczali się na lewo i prawo, gdzie tylko było to możliwe.

Do zabiegu doszło 15 listopada 1968 r. w bydgoskim szpitalu zaraz po tym, jak ojciec dziewczyny wręczył lekarzowi pękatą kopertę z pieniędzmi, które ten skwapliwie na miejscu przeliczył.

„Usługa” została wykonana zgodnie ze sztuką lekarską i najlepszą wiedzą. Już po kilku dniach Bronisława S. wróciła do domu szczęśliwa, że niechciana ciąża pozostanie w jej życiu tylko drobnym epizodem. Ani ona jednak, ani jej rodzice nie mogli pogodzić się z wymuszeniem łapówki przez lekarza. Przez miesiąc „dojrzewali” do podjęcia decyzji, aż udali się ponownie do Bydgoszczy, tym razem do komendy milicji, aby powiadomić organy ścigania o postępku ginekologa.

Prokuratura podzieliła odczucia rodziców Bronisławy. Proces Józefa S. przed Sądem Powiatowym w Bydgoszczy odbył się we wrześniu 1969 r. Trwał (z przerwą) dziewięć dni. Lekarz przed sądem nie przyznał się do winy i twierdził, iż żadnych pieniędzy od nikogo za usunięcie ciąży nie otrzymał.

W swojej oskarżycielskiej mowie prokurator podkreślał niemoralne postępowanie Józefa S., który - zarabiając ok. 10 tys. miesięcznie, cztery średnie krajowe, „wykorzystał haniebnie przymusowe położenie poszkodowanych - ludzi prostych i biednych, którzy chcieli uchronić młodą dziewczynę od życiowej tragedii”. „Tego rodzaju postępowanie” - dowodził oskarżyciel - „nie mieści się zarówno w ramach obowiązujących norm prawnych, jak i norm etyki lekarskiej”. Prokurator wniósł o wymierzenie kary dwóch lat pozbawienia wolności.

Obrona z kolei prosiła o uniewinnienie, mimo iż w świetle dowodów i zeznań nie dało się zaprzeczyć przyjęciu pieniędzy przez Józefa S. Na korzyść lekarza przemawiać miały „nienaganne prowadzenie się, dobra opinia w pracy i wysokie kwalifikacje zawodowe”.

Kontrowersje nie ustały

Sąd w tym przypadku wydał wyrok iście salomonowy. Ginekolog skazany został na karę półtora roku pobytu za kratami, ale w zawieszeniu na 2 lata oraz 10 tys. złotych grzywny. Po wyroku sala podzieliła się na zadowolonych z łagodnego wyroku i ich przeciwników, a dyskusje trwały jeszcze długo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!