Zobacz wideo: Nowa siedziba KMP w Bydgoszczy
Pan Tomasz wspomina zdarzenie z wakacji 2020 roku. Wszystko działo się w Bydgoszczy, pod jego blokiem. - Żona była w końcówce ciąży, zaraz miały urodzić się nam bliźnięta – wspomina bydgoszczanin. - Spieszyłem się do domu, bo żona źle się poczuła. W każdej chwili mogła zacząć rodzić. Fakt, zaparkowałem przed blokiem w złym miejscu, częściowo na trawie, ale sytuacja była wyjątkowa.
Szybko pojawiła się straż miejska. - Dwie panie strażniczki chciały wypisać mi mandat za nieprawidłowe parkowanie – dodaje czytelnik. - Odmówiłem jego przyjęcia. Wokół tyle innych samochodów źle zaparkowano, a funkcjonariuszki upatrzyły sobie mnie. Ja natomiast miałem uzasadnienie. Chodziło przecież o moją ciężarną żonę.
Interwencja strażników miejskich wyjątkowo długa
Strażnicy miejscy zaznaczali wtedy: - Ta interwencja powinna zakończyć się w 15 minut, a trwała 2 godziny. Otrzymaliśmy sygnał o źle zaparkowanym aucie. Z treści zgłoszenia wynikało, że ten pan niemal każdego dnia w ten sposób stawia samochód. Podczas interwencji zachowywał się niestosownie.
- Radiowóz, odjeżdżając z miejsca interwencji, potrącił mnie. Powiadomiłem policję. Ta uznała, że strażniczka za kierownicą jest winna – wspomina pan Tomasz.
Sądził, że sprawa jest prawie zakończona i teraz musi czekać jedynie na pismo z sądu, skoro mandatu nie przyjął. Wyszło jednak inaczej.
Zawiadomienie o znieważeniu funkcjonariusza publicznego
- Dowiedziałem się, że panie strażniczki, biorące udział w interwencji, złożyły zawiadomienie o tym, że je znieważyłem. Absurd jakiś! Przecież prawie całą interwencję nagrywałem telefonem. Nie padły z mojej strony żadne bluzgi, przekleństwa pod ich adresem.
Sprawę przez 5 miesięcy wyjaśniała policja w Bydgoszczy. Pan Tomasz i kilka osób z jego rodziny oraz jeszcze jeden świadek zdarzenia zostali przesłuchani. Analizowano także nagrania z komórki.
Policja informuje: „Zebrany w sprawie materiał dowodowy pozwolił organowi procesowemu na podjęcie decyzji o umorzeniu postępowania z uwagi na brak podstaw do wniesienia aktu oskarżenia wobec faktu, iż podejrzany nie popełnił zarzucanego mu czynu”.
Tenże mężczyzna dodaje: - Chciałbym się dowiedzieć, czy panie strażniczki otrzymają od swojego przełożonego naganę lub upomnienie, że jako funkcjonariuszki składały fałszywe zawiadomienie.
Dla bydgoskich strażników to jeszcze nie finał. Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy, zaznacza: - Z informacji, które pozyskałem, wynika, że sprawa nie została zakończona prawomocnie, gdyż w sprawie postanowienia prokuratury zostało złożone zażalenie do sądu. W związku z tym wyjaśnianie jest w toku. Wszyscy teraz czekamy na orzeczenie sądu.
