Mieszkańcy ulicy Modrakowej od kilku dni z niepokojem wyglądają przez okna. Obserwują postępy w stawianiu przekaźnika antenowego w sąsiedztwie.
- Montowany jest niedaleko, z podejrzanym kontenerem, prawdopodobnie urządzeniem wzmacniającym. Miejsce, które wybrano, jest niedopuszczalne. Okna naszych mieszkań wychodzą wprost na instalację antenową, w linii prostej nie ma nawet 100 metrów! - alarmują mieszkańcy ul. Modrakowej. - Z tego, co wiem wszelkie promieniowanie, w tym elektromagnetyczne, jest bardzo szkodliwe dla ludzi. Właściciele budynku, na którym stawiana jest instalacja, pewnie otrzymają za to gratyfikację finansową, ale czy mieszkańcy muszą być narażeni na szkodliwe promieniowanie? Zwłaszcza że w budynku obok tworzone jest nowe przedszkole! - dodają.<!** reklama>
Jak się okazuje, stawiający tego typu instalacje tylko w niektórych przypadkach muszą prosić miasto o zgodę. O innych po prostu się informuje. - Istniejące stacje telefonii komórkowej od 1 stycznia tego roku podlegają zgłoszeniu do prezydenta miasta. Są to instalacje radiokomunikacyjne, radionawigacyjne i radiolokacyjne o określonej mocy promieniowania. Do tej pory mieliśmy 108 takich zgłoszeń - wyjaśnia Beata Kempa, kierowniczka Referatu Pozwoleń i Uwarunkowań Środowiskowych Urzędu Miasta Bydgoszczy. Dodaje, że nowo budowane instalacje winny być zgloszone przed rozpoczęciem eksploatacji. W sytuacji, gdy eksploatacja powodowałaby przekroczenie dopuszczalnych norm w środowisku lub inwestycja nie spełnia innych wymagań ochrony środowiska, prezydent może ją wstrzymać.
- Są też duże stacje bazowe telefonii komórkowych, które już przed rozpoczęciem budowy wymagają decyzji środowiskowej. Są to inwestycje oddziałujące znacznie na środowisko. W Bydgoszczy obecnie nie prowadzimy takiego postępowania - mówi Beata Kempa, która dodaje, że nie wpłynęło też zgłoszenie z ul. Modrakowej. - Jeśli wpłynie, zostanie poddane analizie, czy mieszkańcy okolicznych bloków nie będą narażeni na niebezpieczne oddziaływania pól elektromagnetycznych - zapewnia kierowniczka referatu.
W czym tkwi zagrożenie ze strony montowanych na dachach i masztach przekaźników? Specjaliści twierdzą, że w... niczym, a mieszkańcy boją się tego, czego nie znają.
Tymczasem podobno w przypadku małych przekaźników nie ma się czego obawiać - oddziałują one na niewielką odległość, a odstęp od miejsc dostępnych dla ludzi odmierza się wzdłuż głównej wiązki promieniowania.
To, co istotne, to fakt, że wiązka nie może przecinać żadnych obiektów. Całkowicie bezpieczni z kolei są ci, którzy przebywają pod ową wiązką, na nich w żaden sposób ona nie oddziałuje.
- Jaką mamy gwarancję, że nie będzie to miało długofalowego wpływu na nasze zdrowie? Nie mamy co do tego żadnej pewności, nikt nie konsultował z nami postawienia przekaźnika - żalą się mieszkańcy.
<!** Image 2 align=none alt="Image 172054" sub="Przekaźniki od zawsze wzbudzały sprzeciw mieszkańców. Na Błoniu maszt od zabudowań dzieli około 12 miejsc parkingowych...
Fot. Tymon Markowski">