Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor - to brzmi smutno

Redakcja
Życie to, jak wiadomo, dosyć kiepski biznes. Płynie szybko, trwa krótko i czego byśmy w nim nie wyczyniali, zawsze kończy się tragicznie.

Co z tym zrobić? W sumie niewiele można. Woody Allen proponuje kurację osładzającą - róbmy przynajmniej to, w co wierzymy i co lubimy. Oczywiście niczego to nie zmieni, ale przynajmniej będzie przyjemniej.

"Nieracjonalny mężczyzna" to jeden z tych filmów Allena, w których zdecydowanie mniej stara się nas bawić, a bardziej filozofuje. I niestety też jeden z tych, które wyszły mu tak sobie. No ale w końcu Allen, który tych filmów zmajstrował już z pół setki, nie zawsze musi nas rzucać na kolana... A patent ma w ostatnich dwóch dekadach zwykle ten sam - cała fabuła kręci się wokół jakiejś złotej myśli, którą rozwija z mniejszym lub większym wdziękiem.

Bohater "Nieracjonalnego mężczyzny" to profesor w wieku średnim, który po latach uczelnianego gadania i tworzenia dzieł wybitnych, zdaje sobie sprawę, że całe to jego zaangażowanie nie zmieni ani na jotę realnego świata. Że cała ta szarpanina jest bez sensu. Swoją drogą ciekawe, ilu naszych uczelnianych mędrców miewa takie refleksje... Profesora ogarnia więc udręka wypalenia i niewiary w sens życia. A przy okazji jak zwykle Allen snuje dywagacje rozmaite - i o roli filozofii, i o moralności, i o intymnych relacjach ludzi z różnych generacji, i o tym, czy nawet najwięksi racjonaliści naprawdę postępują racjonalnie, i o roli wiary w życiu - wiary w cokolwiek, niekoniecznie w pana Boga.

Tak więc oglądamy opowieść o naszym profesorze filozofii, którego dopadł kryzys wieku średniego. Trapi go impotencja twórcza, seksualna i każda inna też. Trafia wówczas na prowincjonalną uczelnię, gdzie spotyka i efektowną koleżankę profesorkę i jeszcze efektowniejsza studentkę. W pewnym momencie profesor dochodzi do wniosku, że nie uniwersyteckie międlenie teorii, ale realna akcja może go ocalić. Ma rację, tyle, że akcja prowokuje reakcję.

Niby powinno więc być uroczo. A nie jest. Bo w "Nieracjonalnym mężczyźnie" brakuje tego allenowskiego uroku i lekkości, które zawsze sprawiały, że wychodziliśmy z kina naładowani. Wygląda to raczej jak scenki dopisane do konkretnych tekstów, wykoncypowane i ze zbyt mocnymi pointami, jak w średnim teatrzyku. I niestety, ani znakomita muzyka, ani Joaquin Phoenix całości nie ratują.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!