W sali wydziału gospodarczego bydgoskiego Sądu Okręgowego rozpoczęła się w środę rozprawa z powództwa gminy Bydgoszcz, reprezentowanej przez Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej przeciwko spółce Transprojekt Gdański. Sędzia Eliza Grzybowska proponowała obu stronom przystąpienie do mediacji, ale bydgoski ratusz nie widział takiej możliwości.
Most Uniwersytecki, fragment Trasy Uniwersyteckiej, trzeba było zamknąć w styczniu 2021 roku, po 7 latach użytkowania. Powodem była usterka: odkształcenia elementów mocujących wanty, czyli liny do płyty mostu. Połączenia przęseł z wantami okazały się za słabe i mogły nie utrzymać ciężaru całego obiektu. Prace naprawcze trwały rok. Miasto żąda teraz 10,5 mln zł.
Jednym ze świadków, który składali zeznania w pierwszym dniu procesu, był Maciej Gust, zastępca dyrektora ds. inwestycji drogowych w ZDMiKP w Bydgoszczy. Został zapytany, kiedy po raz pierwszy raz usłyszał o wantach.
Była groźba zawalenia się mostu
- Informację o odkształceniach otrzymaliśmy od prof. Żółtowskiego. Firma, która prowadziła nam prace utrzymaniowe, miała obowiązek sprawdzenia naciągu want. Takie kontrole - nie ma dokładnych terminów - przeprowadza się je w charakterze doraźnym. Firma zewnętrzna wybrała do niej profesora, on dokonał oceny sił występujących w wantach i w naciągu want nie stwierdził nieprawidłowości. Natomiast - podkreślał Gust - z rozmowy z nim wiem, że nieprawidłowości na węzłach zauważył dopiero obrabiając zdjęcia w domu. Blachy węzłów delikatnie się wygięły.
Kolejna ekspertyza pokazała, że obiekt "został źle policzony". Wspomniany naukowiec w 2020 roku oszacował, że most mógłby runąć pod własnym ciężarem w ciągu pięciu lat.
Na sali sądowej prof. Żółtowski podkreślał: - To jest najbardziej wrażliwy obszar, jeśli chodzi o liny. Część zakotwień była trudno dostępna, znajdowała się nad wodą, wykorzystałem aparat fotograficzny z dużym zoomem i sprzęt optyczny. Wtedy zaobserwowałem wygięcia want. Szczególnie na parze pierwszej od strony PKS. Od razu w obiektywie to zauważyłem. Byłem tym faktem zdziwiony, ale to nie jest powód do jakiegoś niepokoju. Pierwszą rzeczą jest stwierdzenie, czy takie wygięcia mogły być już na etapie wytworzenia tego elementu. Wtedy nie byłoby to aż takim problemem.
Jak dodał, skontaktował się z wykonawcą budowli, firmą Gotowski. Dowiedział się, że na etapie montażu żadnych wygięć nie było. Kolejna rozprawa odbędzie się 13 stycznia 2025 roku.
