Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[PROCES „KADAFIEGO”] Zeznawali policjant, klient dilerów narkotykowych oraz ich kumpel, do niedawna sam będący oskarżonym

Jarosław Jakubowski
W procesie gangu kadafiego prokurator stanął przeciw całej grupie oskarżonych i obrońców. Sprawa toczy się według starej procedury.
W procesie gangu kadafiego prokurator stanął przeciw całej grupie oskarżonych i obrońców. Sprawa toczy się według starej procedury. Dariusz Bloch
„Kiełba”, czyli amfetamina, i marihuana, zwana „ojciec”, były do nabycia w kamienicy przy Pomorskiej - zeznał wczoraj świadek w sprawie „Kadafiego”.

[break]
Poruszający się o kuli 29-letni Piotr B., z zawodu kierowca, przyznał wczoraj w bydgoskim Sądzie Okręgowym, że cztery czy pięć razy był klientem „sklepiku” z narkotykami, jaki funkcjonował w kamienicy przy ul. Pomorskiej 88C na Londynku.

Dilerzy nie byli wylewni

- Nie jestem w stanie podać nazwisk, imion czy ksyw mężczyzn, od których kupowałem. Nie byli wylewni. Za każdym razem była to inna osoba. Kiedy zostałem zatrzymany, to miałem przy sobie narkotyki tam kupione - stwierdził świadek, który po zatrzymaniu złożył zeznania w śledztwie.

We wcześniejszej relacji Piotr B. opisał, jak wyglądały jego wizyty na Londynku. - Na początku przez jakiś czas chodziłem i szukałem tej kamienicy. W jednej z nich, w klatce schodowej, zastałem młodego mężczyznę. Powiedziałem, że chcę jedną sztukę „kiełby”, czyli amfetaminy. Na marihuanę mówimy „ojciec”. Za działkę płaciłem 20 złotych. Nie jestem uzależniony, zażywam narkotyki jakieś dwa razy w miesiącu - dodał mężczyzna. Zapewnił jednocześnie, że nie ma pojęcia, skąd pochodziły narkotyki, a oskarżonych w tej sprawie nie zna. Według prokuratury, „sklepik” pracował dla grupy „Kadafiego”.

Zeznający jako następny, policjant Adrian L., brał udział w zatrzymaniu dilera narkotykowego, Przemysława R., przy bydgoskiej „Castoramie”. W samochodzie mężczyzny znaleziono wówczas worek marihuany, a podczas przeszukania mieszkania - słoik z amfetaminą.

Złamał mu nogę dla żartu

Jako trzeci zeznawał Krzysztof M., który do niedawna sam był oskarżonym, razem z Tomaszem B., ps. Kadafi, i innymi. Poddał się jednak dobrowolnie karze, choć nie przyznał się do winy. Kiedy wyrok w jego wątku się uprawomocnił, sąd mógł go wezwać w charakterze świadka. - Oskarżonych pierwszy raz zobaczyłem dopiero na sali rozpraw. Byłem związany z grupą z ulicy Pomorskiej, bo tam mieszkałem. Znałem paru chłopaków, chodziły pogłoski, że handlują narkotykami, ale ja tego nie widziałem. Sam też nie zajmowałem się handlem narkotykami. Zarabiam pieniądze uczciwie, robię tatuaże, kolegom też robiłem, poza tym spotykaliśmy się, żeby pić wódkę i browary - zeznawał Krzysztof M., z zawodu zbrojarz-betoniarz.

Okazuje się, że w trakcie jednej z imprez towarzyskich, w których brał udział, kolega... złamał mu nogę. - Ja się ich nie bałem, Przemek zrobił to w trakcie wygłupów - zapewniał Krzysztof M.

„Maciula” na dwa procesy

Wczoraj na ławie oskarżonych nie było żywej duszy, zjawili się tylko trzej obrońcy. Maciej B., ps. Maciula, odpowiadający pod zarzutem zabójstwa, musiał wczoraj stawić się we Włocławku, gdzie jest oskarżony w innej sprawie. Dziś bydgoski sąd ma kontynuować przesłuchania świadków.

Proces ruszył w kwietniu. Początkowo przed sądem stanęło 11 osób, przede wszystkim Tomasz B., ps. Kadafi, mający zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, oraz Maciej B., ps. Maciula, któremu zarzuca się, że w kwietniu 2009 roku w lesie pod Tryszczynem zastrzelił 24-letniego Kamila Ch.

Obu mężczyzn łączyło to, że zajmowali się handlem narkotykami. Prokuratura twierdzi, że motywem zbrodni były rozliczenia finansowe. Na spotkanie w Tryszczynie Kamil Ch. miał zabrać kwotę ok. 30 tys. złotych, których przy zwłokach nie znaleziono.

Grupa „Kadafiego” to najpotężniejszy związek przestępczy w naszym regionie. Prokuratura objęła swoim śledztwem grubo ponad 100 osób. Akt oskarżenia dotyczył 112 osób, ale część dobrowolnie poddała się karze. Również cztery osoby odpowiadające przed Sądem Okręgowym skorzystały z tej możliwości. Z pozostałych siedmiu aż sześć, w tym domniemany boss, odpowiada z wolnej stopy.

Na pytanie, czy rozliczeni już członkowie gangu nie sprawiają kłopotów, prokurator Wiesław Giełżecki z Prokuratury Okręgowej odparł: - Niektórzy już sprawiają, ale niech nie myślą, że dobrowolne poddanie się karze oznacza, że organy ścigania im odpuszczą. Jest wręcz przeciwnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!