Toruński Sąd Okręgowy uznał, że Tadeusz P., były proboszcz z toruńskich Bielaw, i Ewa P., jego znajoma, są winni bankowego fałszerstwa. Z powodu błędu formalnego, proces jednak wraca do Sądu Rejonowego.
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu Sąd Rejonowy w Toruniu uznał oboje oskarżonych za winnych podrobienia dokumentu, który miał posłużyć do uzyskania ponad 90 tysięcy złotych kredytu na zakup mieszkania.
<!** reklama>
Spreparował pieczątki
Kobieta go wypisała i podpisała nazwiskiem urzędniczki toruńskiej kurii, natomiast duszpasterz spreparował pieczątki i zaniósł ten dokument do banku. Zdaniem sądu pierwszej instancji, zrobili to w celu uzyskania korzyści majątkowej. Duchowny i kobieta zostali za to nieprawomocnie skazani na kary po cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Otrzymali też kary finansowe; Tadeusz P. - 2,3 tys. zł, jego przyjaciółka - 4,4 tys. zł.
Odwołali się od wyroków
Nieprawomocnie skazani odwołali się do tych wyroków. Ewa P. domagała się przeprowadzenia kolejnego procesu. Między innymi dlatego, że sąd pierwszej instancji nie zgodził się na powołanie kolejnego grafologa, który miałby zająć się oceną tego, czy to rzeczywiście jej ręką wypisany został druk do banku. Były proboszcz z toruńskich Bielaw domagał się natomiast uniewinnienia. Przez cały proces twierdził, że jest niewinny. Według duchownego, miał być ofiarą spisku toruńskiej kurii. Była to zemsta kościelnej władzy za jego nieposłuszeństwo.
- To kuria po 25 latach pracy zrobiła ze mnie przestępcę - mówił tuż po ogłoszeniu nieprawomocnego skazującego wyroku ksiądz Tadeusz P.
Doszło do pomyłki...
Toruński Sąd Okręgowy uznał, że oboje oskarżeni są winni zarzucanego im czynu. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Proces pierwszej instancji dobitnie to wykazał. Został bardzo dobrze przeprowadzony. Doszło natomiast do pomyłki w trakcie sporządzania pisemnego uzasadnienia wyroku. Skład sędziowski w jego sentencji pisze o skazaniu oskarżonych na kary po 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu. Natomiast w całym uzasadnieniu pojawia się zupełnie inny wyrok, a mianowicie rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. I ten błąd trzeba naprawić. A można to zrobić w trakcie ponownego procesu. Nie będzie on jednak toczył się od nowa. Przeprowadzona zostanie wyłącznie jego końcowa część, związana z orzeczeniem wyroku i sporządzeniem prawidłowego pisemnego uzasadnienia, aby ta sama kara widniała w sentencji i w uzasadnieniu.
Przypomnijmy, że Tadeusz P. był proboszczem parafii na toruńskich Bielawach. Zniknął z niej nagle jesienią 2009. Parafianie byli zszokowani.
Oskarżyła o porwanie
Wówczas Ewa P. oskarżyła kurię o porwanie duchownego i jednocześnie, co podkreślała wielokrotnie podczas tego procesu, ojca jej dziecka. W sprawie porwania prowadzone było prokuratorskie postępowanie, ale je umorzono. Natomiast kilka miesięcy po zniknięciu księdza, to właśnie kuria zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa fałszerstwa przez księdza i Ewę P.