Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozycja "žZimnego Jogina"

Jacek Kiełpiński
Siódma rano. Za oknem minus siedem, niebo szarobure. Jakby wiało. Za półtorej godziny wesołe morsy zanurzą się w wodach Jeziora Chełmżyńskiego. A Ty? Co Ciebie trzyma w łóżku w ten sobotni poranek?

 

Siódma rano. Za oknem minus siedem, niebo szarobure. Jakby wiało. Za półtorej godziny wesołe morsy zanurzą się w wodach Jeziora Chełmżyńskiego. A Ty? Co Ciebie trzyma w łóżku w ten sobotni poranek?

<!** Image 2 align=none alt="Image 162391" sub="Drugie wyjście z jeziora, już bez rękawiczek. Z tyłu uśmiechnięty Med, zwany Zimnym Joginem. W pozycji z rękoma na głowie stał w wodzie 15 minut./ Zdjęcia: Jacek Smarz">Tu nikt nikogo nie straszy i nigdy nie straszył. Wręcz przeciwnie. Powszechnie wiadomo, że tak zwane morsowanie, czyli regularne stosowanie kąpieli zimowych, jest ze wszech miar zdrowe. A doświadczone morsy zawsze zapewniają, że jest ponadto bardzo przyjemne. Więc dlaczego z tego cudu natury korzystają tylko nieliczni odszczepieńcy?

 

<!** reklama>Wpływ zimowych kąpieli na zdrowie podobnie postrzegają naukowcy na całym świecie. Mało jest zjawisk tak jednoznacznie ocenianych. Morsowanie wywiera korzystny wpływ na układ krążenia (przeciwwskazaniem mogą być tylko poważne schorzenia serca) i wzmocnienie systemu immunologicznego. Także poprawia metabolizm i system hormonalny. Jest sprawdzonym elementem terapii antydepresyjnej i sposobem na podwyższenie poziomu antyoksydantów, które chronią ponoć przed rakiem. I wszystko to wiemy. Od dawna. A jednak...

Morsy to wesołki

Piątek, późny wieczór. Spacer z psem. Jutro rano mam się kąpać w jeziorze. „Chyba mnie pogięło!” Na samą myśl o tym, że choćby teraz, tu, na środku łąki pod lasem, miałbym się rozebrać i zacząć szukać akwenu - aż mną wstrząsa.

<!** Image 3 align=none alt="Image 162391" sub="Doświadczone morsy tarzają się w śniegu. Debiutant siedzi oszołomiony i próbuje zrozumieć, dlaczego nie jest mu zimno.">Zaczyna się lekka nerwówka przygotowań. Jak się ubrać? Co ze sobą zabrać? „Termos się zepsuł, ciepło puszcza...”. Ale przecież oni tam gorącej herbaty mają podobno zawsze morze. Z powodu braku termosu chyba nie odpuszczę... Rękawiczki. Dwie pary, gdybym jedną zamoczył. Czapka. Buty? Tak, radzili zabrać jakieś podniszczone buty sportowe, które zimnej wody się nie przestraszą. Ręcznik!!! Bym zapomniał o najważniejszym. Pewnie i tak o czymś zapomnę.

Morsy to zdeklarowane wesołki. O ósmej rano na pustym o tej porze parkingu przed toruńskim Realem z każdego podjeżdżającego samochodu dobiega radosny chichot. Wylewne powitania. Z czego oni się tak cieszą? Po dziesięciu minutach konwój rusza w stronę Chełmży. Do ośrodka „Grot” nad Jeziorem Chełmżyńskim. Do wody!

<!** Image 4 align=none alt="Image 162391" sub="Herbatę podano. Nie tylko początkującym trudno utrzymać kubek. Ręce trzęsą się niemiłosiernie. ">Jako nowicjusz muszę podpisać oświadczenie, że wchodzę wyłącznie na własną odpowiedzialność. Morsy rozgrzewają się bez specjalnego zapału. Kręcą młynki ramionami, podskakują, ktoś robi pompki, inni spokojnie truchtają.

Prawdziwe misterium rozpoczyna się w niewielkim, nieogrzewanym baraczku. Przebieralnia. Właściwie rozbieralnia, bo kąpielówki wszyscy mają już na sobie. Podczas zmieniania butów stajemy na kawałkach piankowej maty.

- By chronić stopy przed zimnem - tłumaczy jedna z fok. Tak lubią mówić o sobie morsy płci żeńskiej.

- Ale po co? - próbuję dociekać. - Przecież zaraz i tak wejdziemy do lodowatej wody.

- Bo podczas wejścia ma być ci ciepło. Tak od środka ciepło! Zaraz zrozumiesz o co mi chodzi - zapewnia Ela, morsująca już od ośmiu lat. - Wychodzimy stąd.

Kolejny przełom. Chwila wahania. Chyba zostawię na sobie jeszcze koszulkę z krótkimi rękawami... Potem ją zdejmę. Trudno pożegnać się z normalnym, oswojonym światem. Tymczasem przekraczając próg baraczku już rozumiem, że koszulka tu nie pasuje. Ściągam ją, idąc szybkim marszem na plażę. Mijam widzów przestępujących z nogi na nogę. Czegoś nie rozumiem. Nie jest mi zimno. A więc jak? Sam nie wiem. Ale jestem jakiś taki spokojny. Żadnej gęsiej skórki, żadnych dreszczy.

Samo wejście do wody, która ma dziś dwa stopnie powyżej zera, jest rzeczywiście proste. Ruszamy śmiałym krokiem. Chlup, chlup, chlup.

Błędy oszołomionego neofity

- Nie tak głęboko. Nie pływamy - powstrzymuje mnie Piotr, gdy zapominam się i składam ręce do żabki. Przy okazji moczę rękawiczki. Klasyczne błędy oszołomionego neofity.

Stoimy w wodzie sięgającej szyi. Czas też staje. Rozmawiamy. Nie wiem, o czym.

Podczas wychodzenia na brzeg słyszę pytanie: - Jak się pan czuje?

Dziennikarka TVN robiąca materiał o ośmioletnim Franku, który dziś, po kilku miesiącach regularnych kąpieli, był uroczyście pasowany na morsa, podsuwa przy okazji mikrofon debiutantowi. I myśli pewnie, że odpowiedź jest prosta: - Świetnie! Super! Polecam każdemu!

A tu nic z tego. Na tak zadane pytanie nie znajduję żadnej odpowiedzi. Poza: - Nie wiem.

Morsy tarzają się w śniegu. Tłuką śnieżkami, obsypują białym puchem. Ja po prostu siedzę. Potem na zdjęciach towarzyszącego mi fotoreportera Jacka Smarza zobaczę na swym obliczu wyraz jakby zadumy dziwnego pochodzenia. Po chwili też jestem częściowo biały. Śnieg bardzo wolno topi się na udach i ramionach.

Wchodzimy do wody drugi raz. Teraz czuję więcej. Woda szczypie. I to dość mocno. Normalna, opisywana przez wielu reakcja. Ponoć receptory temperatury się ponownie odblokowały... - badacze NRD-owscy o tym gdzieś pisali. Część światowej armii morsów uważa, że drugi raz nie powinno się wchodzić, chyba że po intensywnej kolejnej rozgrzewce.

- Słyszałam dziesiątki teorii, ale najlepiej, moim zdaniem, zdać się na własne odczucia - macha rękawiczką Justyna Kosakowska, która przewodzi grupie Toruńskich Morsów. - Gdy robi się nieprzyjemnie, idziemy się ubrać. Tu nie ma co filozofować. Organizm sam ci wszystko powie.

Ostatecznie wychodzimy z wody razem. Wierzę Justynie, gdy orzeka, że na pierwszy raz wrażeń mi wystarczy.

W jeziorze zostaje jeszcze kilka osób. W tym Medard Micun zwany Medem. Dla mnie to Med Zimny Jogin. Ma bardzo ciekawe podejście do morsowania.

- Chodzi o totalne wyciszenie. Spokój kosmiczny. Wchodzisz do wody, układasz dłonie na głowie i stoisz. Dziś stałem tak piętnaście minut, ale można dłużej. W końcu jednak trzeba wrócić do żywych - tłumaczy później, gdy już wszyscy uporali się ze zrzucaniem mokrych ciuchów i wkładaniem suchych przy użyciu prawie niewładnych, skostniałych palców. Najtrudniej było rozwiązać sztywniejące sznurowadła...

Herbata. Naprawdę się ją docenia. Tylko jak pić kulturalnie, gdy ręka wpada w wibracje?

- Mięśnie ci się rozgrzewają. Normalka - orzeka „Zimny Jogin”.

Miałem ambitny plan odpytania morsów na temat ich pierwszego razu w zimnych odmętach. Tomek, mors z dwuletnim doświadczeniem, który zaczął się kąpać, bo miał już dość ciągłych przeziębień, wyrywa mi w końcu dyktafon i odwraca role: - To ty o tym coś powiedz.

Na stopy nie ma rady

Dobra. Same fakty. Morsowanie faktycznie nie boli. Stojąc w wodzie w zimowy poranek człowiek jest po pierwsze zaskoczony, że to takie proste, banalnie wręcz oczywiste. Standardowe pytania zadawane morsom przez trzęsących się z zimna na plaży dziennikarzy są absolutnie bez sensu. Jak tam jest? Normalnie. Jedynym problemem są stopy, które zawsze podobno potem drętwieją i na to nie ma rady. Po niecałej godzinie odpuszczą. - Warto wtedy sprawdzić, czy buty założyło się na... swoje nogi! - żartują morsy.

O tym, co naprawdę zaszło w Jeziorze Chełmżyńskim, przekonałem się wieczorem. Spacer z psem. Coś mokrego pada z nieba, trochę zawiewa. Rozebrać się? Teraz? A czemu nie? Nie mam żadnych wątpliwości, że mogę to zrobić.

O sile morsowego uzależnienia mam szansę przekonać się ostatecznie jutro. Znowu mamy sobotę. Najbardziej interesuje mnie pozycja „Zimnego Jogina”. Ile minut wystoję?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!