Nad Chinami, Tybetem i Japonią sfotografowano kilka latających obiektów, które przypominają potwory z mitów. Czy to powróciły smoki, czy też na niebie widać zjawiska nieznane nauce?
<!** Image 2 align=right alt="Image 14039" >Czasopismo „The Epoch Times” opublikowało niezwykłe zdjęcie, wykonane przez studenta z Chin. Obraz na fotografii zinterpretowano jako wizerunek lecącego wysoko ognistego smoka.
6 sierpnia ubiegłego roku w chińskim mieście Jilin, Li i jego dziewczyna o imieniu Xiaobin, para studentów miejscowego uniwersytetu, wyszła z uczelnianej biblioteki. Było ok. godz. 18. Nagle Xiaobin spojrzała w górę, po czym krzyknęła do Li:
- Spójrz na niebo. Tam leci smok!
Młody Chińczyk skierował wzrok tam, gdzie wskazała dziewczyna. To, co zobaczył sprawiło, że natychmiast wyjął z kieszeni telefon komórkowy z wbudowanym aparatem cyfrowym. Li wycelował obiektyw w przelatujący obiekt. Utrwalony obraz przedstawiał smukły kształt, przypominający ognistego smoka.
- Kiedy wychodziłem z biblioteki, widziałem na niebie jasny latający obiekt przypominający zwierzę - tak Li relacjonował swą przygodę dziennikarzom. - To coś leciało w kierunku południowo-wschodnim i było oślepiająco jasne. Wyglądało jak gigantyczny smok. Natychmiast zrobiłem telefonem komórkowym zdjęcie tego niezwykłego zjawiska.
Według oceny Li, uwieczniony w komórce obiekt miał cztery kończyny oraz ogon i niezwykle przypominał tradycyjne wizerunki smoków. Najpierw „smok” promieniował metalicznym jasnym światłem, potem poczerwieniał. Li określił jego długość na nie mniej niż 10 metrów, a na kilkaset metrów wysokość, na jakiej się przemieszczał.
Oprócz Li i jego dziewczyny, smoka przelatującego na niebie widzieli tamtego wieczoru jeszcze dwaj studenci prawa, Li Bing i Zhao.
<!** Image 3 align=left alt="Image 14040" >- Wychodziłem z biblioteki, gdy nagle usłyszałem krzyk jakiejś dziewczyny - oświadczył Li Bing. - Wrzeszczała, że smok przelatuje w chmurach. Popatrzyłem w górę i rzeczywiście zobaczyłem coś lecącego wysoko, coś, co przypominało kształtem czerwonego smoka. Po minucie to coś zniknęło w oddali.
Relacje czworga świadków i cyfrowa fotografia są jedynymi dowodami tajemniczego zajścia. Brak innych potwierdzeń. Przykładowo, personel obserwatorium astronomicznego w Jilin zapewniał, że nikt z astronomów nie dostrzegł tamtego wieczoru niczego niezwykłego na niebie.
Zdjęcie wykonane przez chińskiego studenta wywołało rozmaite reakcje. Jedni w obiekcie sfotografowanym przez Li widzieli UFO, inni - wzór ułożony przez promienie świetlne w chmurach zabarwionych zachodzącym słońcem. Wielu jednak wskazywało na niezwykły wygląd obiektu, zgodny z chińską tradycyjną wiarą w istnienie smoków.
Incydent w Jilin nie jest jedynym tego rodzaju zajściem. Trzy miesiące temu „Tajemnice” informowały o dyskusji, która rozgorzała po opublikowaniu innego tego rodzaju zdjęcia. Była to fotografia lecących nad szczytami Tybetu dwóch obiektów. Sfotografowane z pokładu lecącego samolotu, przypominały ogromne smoki o ciałach pokrytych łuskami.
Z kolei zdjęcie bardzo podobne do wykonanego przez Li, zrobił też 1 stycznia 1995 r. Japończyk Sima Amamiya. Sfotografował on „smoka” lecącego nad miejscowością Tenri w japońskiej prefekturze Nara.
Serię zdjęć potraktowano w Chinach poważnie. Wpływa na to tradycja Państwa Środka. Chińczycy uważają swój kraj za ojczyznę smoków. Stworzenia te od tysiącleci były symbolami cesarzy, możnowładców i wysokich urzędników państwowych. Stały się też niezwykle popularnym motywem zdobniczym.
W mitach występowały jako rzadkie niebiańskie stworzenia, które potrafiły zarówno latać w powietrzu, jak też pływać w wodzie. Chińskie smoki, w odróżnieniu od potworów z tradycji europejskiej, mogły ludziom pomagać, jednak człowiek rzadko mógł z nimi paktować - zwykle były dla ludzkości niedosiężnymi bytami.
Czyżby smoki wróciły z krainy mitów, by, jak przed tysiącleciami, krążyć po niebie Azji? Czy trafi też do nas, jak przed wiekami, Żmij, dobry smok ze słowiańskich legend?