Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrafię, dałem sobie radę"¦

Paweł Antonkiewicz
- Instruktor powiedział nam: nauczę was kopania i ciosów, ale najpierw musicie mieć porządek w głowach - mówi Marcin Mazurkiewicz, instruktor wschodnich sztuk walki.

- Instruktor powiedział nam: nauczę was kopania i ciosów, ale najpierw musicie mieć porządek w głowach - mówi Marcin Mazurkiewicz, instruktor wschodnich sztuk walki.

<!** Image 2 align=none alt="Image 187479" sub="Fot. Archiwum">Jak to się zaczęło, te sporty walki i szkoła przetrwania?

Miałem 15 lat i z chłopakami z osiedla we Wrocławiu wyprawialiśmy się w Góry Sowie i Stołowe, w Kotlinę Kłodzką. Wędrowaliśmy, wspinaliśmy się, uczyliśmy się radzić sobie w różnych warunkach: w lesie, na bagnach, w skałach. I ćwiczyliśmy kickboxing i karate.

Sporty walki fascynują wielu młodych ludzi.

Jako instruktor szkoliłem grupę w Nakle. Zapaleńcy się szybko wykruszają, bo żeby coś osiągnąć, trzeba dużo z siebie dać. Sztuka walki, to nie tylko sprawne ciało, siła i zręczność. Mój pierwszy instruktor powiedział nam: nauczę was kopania i ciosów, ale najpierw musicie mieć porządek w głowach. I uświadomił nam, po co ćwiczymy. Że sukcesem nie jest pokazanie komuś, co potrafimy i wykorzystanie posiadanej przewagi. Celem jest stałe doskonalenie, a wygraną: opanowanie i kontrola rozumu nad tym, co robimy.

Nie próbowaliście sprawdzić się w starciu?

Jasne, chodziliśmy w ciemne zakamarki Wrocławia, gdzie różnie bywało, ale z czasem zrozumieliśmy naszego mistrza. Bo co to za satysfakcja wygrywać ze słabszymi? Czasem mnie prowokowano, ale panowałem nad sobą, choć niektórym pachniało to tchórzostwem.

Co Pan osiągnął w sportach walki?

Jestem mistrzem i instruktorem systemu bojowej walki wręcz. Bojowej, bo z uzbrojeniem i uzbrojonym przeciwnikiem.

Długo na to trzeba pracować?

Długo i uczciwie. Rozbiję kantem dłoni cegły. Kopnięciem nogi, piszczelem, złamię kij bejsbolowy& Wytrzymam rozbijanie pięciokilowym młotem położonych na brzuchy dwóch bloczków gazobetonu przełożonych drewnianą przekładką& Żeby to zrobić, trzeba wiedzieć jak. No i ćwiczyć, hartować się. Zimą pochodzić boso po śniegu, wykąpać się przeręblu.<!** Image 3 align=none alt="Image 187480" sub="Fot. Archiwum"> To jednak wciąga, tak samo jak sprawdzanie się w ekstremalnych warunkach.

Poradzi Pan sobie zostawiony w ciemnym lesie, bez jedzenia i picia?

Poradzę, bo już nieraz byłem w takich miejscach, w których brakuje cywilizacyjnych wygód, a o jedzenie i wodę trzeba się starać samemu. Nawet to lubię i od lat kilka razy w roku wybieram się „daleko od ludzi”. W tym byłem już na pięciu takich wyprawach.

Co trzeba wiedzieć i umieć, aby w takich sytuacjach przetrwać?

Jeśli znajdziemy się w całkowicie nieznanym terenie, to oczywista jest umiejętność orientacji w kierunkach świata. Ważny jest, nawet jeśli wiemy gdzie jesteśmy, szacunek do przyrody. Człowiek jest tylko jej trybikiem, który musi się wpasować w całość, wiedzieć, że żyją tam inne stworzenia i jak skorzystać z tego, co w tym środowisku może się jemu przydać. Ale najważniejsza jest psychika. Musimy sobie powiedzieć: ja chcę! I zaraz: ja muszę!

Chcę?

Chcę przetrwać, więc muszę zadbać o to, żeby było mi ciepło, a potem o picie i później o jedzenie, o bezpieczne schronienie.

Łatwo powiedzieć&

&i nie tak trudno zrobić. Jest, na przykład, wiele sposobów wzniecania ognia. Ja akurat zawsze mam przy sobie zapalniczkę, ale w słońcu można użyć szkła powiększającego, albo& sposobem ludzi pierwotnych - suchym drewienkiem i patyczkiem, ale to jest bardzo kłopotliwe. Zawczasu trzeba też pomyśleć o zebraniu zapasu chrustu na zapas. To takie ABC sztuki przetrwania.

Skąd wziąć wodę?

Zimą, jak jest śnieg, to żaden kłopot. Może być ze strumyka, ale trzeba umieć ją odkazić. Są też pionierskie sposoby. Nawet w upalny wieczór można wykopać dołek, wstawić do niego naczynie, z folii uformować lejek, po którym będzie do niego kapała woda z parującej ziemi. Można folią owinąć na noc zieloną gałązkę. Wody nie będzie dużo, ale będzie.

A co z jedzeniem?

Od wiosny do jesieni nie ma problemu, mało to rzeczy wszędzie rośnie? Są jagody, grzyby, ale też korzonki i&owady. Jadłem już dżdżownice. Jak się ma trochę mąki, soli i wody, można zrobić chlebek australijski. Zmieszać to wszystko razem, wyrobić ciasto, owinąć na kiju i wypiec na ogniu jak na rożnie. A spać można na stojąco, opierając się ręką o drzewo, albo na gałęzi, kilka metrów nad ziemią.<!** reklama>

Co dają takie wyprawy?

Satysfakcję, że potrafię, że pokonałem własne słabości, że dałem radę. Po powrocie wszystko analizuję i widzę, w czym jestem dobry, ale też co muszę poprawić i robić lepiej. I ciągle staram się.

Teczka personalna:

Marcin Mazurkiewicz, mieszkaniec Nakła

Opiekun w nakielskim Domu Pomocy Społecznej, miłośnik i instruktor wschodnich sztuk walki - bojowej walki wręcz, kickboxingu i karate, surwiwalu - sztuki przetrwania w warunkach ekstremalnych; nurkowania i wspinaczki, organizator szkoleń sportowo-obronnych i wypraw surwiwalowych. Członek zarządu Klubu Żołnierzy Rezerwy Ligi Obrony Kraju w Nakle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!