https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Porządki w ratuszu

Hanna Walenczykowska
Kampania z byłym prezydentem Konstantym Dombrowiczem nie była droga i nie każdy musiał się na nią godzić.

Kampania z byłym prezydentem Konstantym Dombrowiczem nie była droga i nie każdy musiał się na nią godzić.  

Na listach Komitetu Wyborczego Wyborców Konstantego Dombrowicza byli dyrektorzy, wicedyrektorzy wydziałów i prezesi spółek podlegających prezydentowi.

<!** reklama>

Niektórzy z nich, jak twierdzi przewodniczący Rady Miasta Roman Jasiakiewicz, mówią o tym, że zostali zmuszeni do kandydowania i wpłacenia odpowiedniej kwoty na prowadzenie kampanii wyborczej.

- Nasze wpłaty nie były wysokie, nie uzależnialiśmy ich także od zajmowanego na liście miejsca - oświadcza radny Michał Sztybel, rzecznik komitetu Konstantego Dombrowicza. - Mnie ta kampania kosztowała mniej niż cztery lata temu, kiedy stratowałem z Prawem i Sprawiedliwością. Generalnie, nie uczestniczyłem w rozmowach dotyczących pieniędzy. Nie wiem więc, czy ktoś z urzędników, kto nie był na liście, wpłacał pieniądze na konto komitetu.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że takich wpłat nie było, ale... pracownicy magistratu podpisywali listy poparcia dla autora programu „Miasto dla Pokoleń”.

- Byłem nawet na liście wstępnej - przyznaje Krzysztof Tadrzak, dyrektor szpitala miejskiego. - Dlatego miałem do prezydenta żal, że mnie, swojego podwładnego, postawił w niezręcznej sytuacji. Czułem się trochę między młotem a kowadłem. Ale byłem też zdeterminowany
i prezydent chyba moją determinację wyczuł. Udało mi się. Nie wziąłem udziału w wyborach - podobnie jak prezes Stanisław Drzewicki.

W miejskim szpitalu pojawiły się przez chwilę ulotki reklamujące prezydenta i jego program. Potem Konstanty Dombrowicz zarzucił Rafałowi Bruskiemu swojemu kontrkandydatowi, obecnemu prezydentowi to, że zamierza sprywatyzować tę placówkę. Sprawa trafiła do sądu - o czym informowaliśmy
- i były prezydent został zobowiązany do opublikowania przeprosin.

- Nikt nas nie rozpieszczał, czasami musiałem walczyć o pieniądze - wspomina dyrektor Krzysztof Tadrzak. - Wcześniej miasto pozbyło się wszystkich publicznych jednostek, zostaliśmy tylko my. Plan przekształcenia nas w spółkę nie był nowy, ale kiedy PO oficjalnie powiedziała o prywatyzacji szpitali, to była woda na młyn... Nie narzekałem na prezydenta. Nie przeszkadzał mi i mogłem swobodnie pracować.

Podobnie jak szpital elementem kampanii wyborczej stał się „Kurier Ratuszowy”, do którego podobny był „Kurier Wyborczy” - wydany przez komitet. Już po wyborach, kiedy wiadomo było, że prezydent Konstanty Dombrowicz będzie musiał odejść, mówiono, że biuletyn wydawany jest nielegalnie. Nie został bowiem zarejestrowany w sądzie. Potem pojawiły się zarzuty dotyczące łamania ustawy o zamówieniach publicznych. Koszt wydawania kuriera wyniósł 262 tys. zł rocznie.

- W pierwszych latach na pewno nie ogłaszano przetargów - potwierdza Piotr Kurek, rzecznik prezydenta Rafała Bruskiego. - Ponieważ nie mamy wszystkich dokumentów, prezydent zleci prawnikom przeprowadzenie analizy i zbadanie podstaw prawnych wydawania „Kuriera Ratuszowego”.

Jeśli ten periodyk - decyzja należy do radnych - nadal będzie wydawany, to zmieni swoją formułę. Prezydent Rafał Bruski chce, by był on otwarty i służył społecznej dyskusji o mieście. Jednak, czy przed kolejnymi wyborami nie zostanie znowu wykorzystany do celów propagandowych?

Z Konstantym Dombrowiczem nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski