Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porucznik ponad generałami

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Jest żywym okazem żelaznej konsekwencji w raz obranej drodze politycznej kariery. Także przykładem, w jaki sposób dbać o swoich, jak zjednywać zwolenników i neutralizować oponentów.

Jest żywym okazem żelaznej konsekwencji w raz obranej drodze politycznej kariery. Także przykładem, w jaki sposób dbać o swoich, jak zjednywać zwolenników i neutralizować oponentów.

<!** Image 2 align=left alt="Image 5366" >Janusz Zemke należy do nielicznego już grona znanych ongiś działaczy PZPR na szczeblu wojewódzkim, którzy potrafili znaleźć dla siebie eksponowane miejsce w nowej rzeczywistości.

Poselska i rządowa działalność Zemkego, jego częste odwiedziny w Kujawsko-Pomorskiem, skąd pochodzi, oraz wyraźnie widoczna dbałość o interesy regionu sprawiają, że „posłuje” nieprzerwanie od 1989 r., wciąż z każdymi wyborami zbierając coraz więcej oddanych na niego głosów. O jego popularności w Bydgoszczy i okolicach od wielu lat można się przekonać na podstawie rankingów i plebiscytów „Expressu” na najlepszego posła, które Zemke regularnie wygrywa.

Recepta w tym przypadku wydaje się prosta: być widocznym i skutecznym, nie obiecywać niemożliwego i nie wdawać się w polityczne „pyskówki”. Oraz być konsekwentnym do bólu. Nawet w przypadku sejmowego rejestru korzyści, który jest pusty, czy statusu majątkowego, który trudno uznać za znacząco odbiegający od przeciętnego w przypadku osoby od lat piastującej wysokie funkcje.

Szybki Bill

Zemke pochodzi z Kowalewa Pomorskiego. Jego rodzice - nauczyciele - poznali się w pobliskim Wąbrzeźnie, gdzie pracowali w szkole. Ojciec na początku 1947 r. objął funkcję burmistrza w Kowalewie Pomorskim, gdzie Janusz - najstarszy z trójki rodzeństwa przyszedł na świat dwa lata później. Potem Zemkowie przenieśli się do Inowrocławia, a w 1956 r. zamieszkali w Bydgoszczy.

<!** Image 3 align=right alt="Image 5367" >Janusz w tym mieście skończył IV LO i wybrał się, śladem ojca, na studia prawnicze do Torunia już jako 17-latek, gdyż edukację rozpoczął - zgodnie z wolą rodziców - aż dwa lata wcześniej niż rówieśnicy. Trafił na okres, gdy wprowadzano eksperymentalnie czteroletnie studia magisterskie. I takie ukończył. W wieku 21 lat miał dyplom magistra w kieszeni.

Pracę zawodową rozpoczął w Bydgoszczy na Akademii Techniczno-Rolniczej. W 1977 r. odszedł z uczelni i został etatowym pracownikiem wojewódzkiego aparatu ZMS-u. Stamtąd był już tylko krok do PZPR. Na początku lat osiemdziesiątych został sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. W międzyczasie w Wyższej Szkole Nauk Społecznych zrobił doktorat.

- Nie wykreślam z mojego życiorysu niczego - mówi. - Do PZPR-u wstępowałem mając 20 lat. Traktowałem to jako naturalne przedłużenie mojej aktywności w organizacjach młodzieżowych, a należałem do wszystkich działających - harcerstwa, ZMW i ZMS.

Do woja marsz

Po 1986 r., kontynuując karierę partyjną, przeniósł się do Warszawy. W 1989, roku wielkich polskich przemian, po likwidacji PZPR wstąpił do SdRP i z jej ramienia został posłem Sejmu kontraktowego. W nim zajmował się przede wszystkim sprawami wojska.

- Przez całe dzieciństwo, mimo że byłem dzieckiem cywila, obracałem się w kręgu rodzin wojskowych, choćby przez miejsce zamieszkania w Bydgoszczy, na osiedlu Leśnym - wspomina Janusz Zemke. - Jak pamiętam, w podstawówce zdecydowana większość koleżanek i kolegów to były dzieci wojskowych. W tej sytuacji do służby i pracy w wojsku podchodziłem zawsze z szacunkiem, a nawet podziwem. O to, by móc odbywać przeszkolenie na studiach, musiałem specjalnie starać się o zgodę, bo przecież byłem za młody. Później cały czas też „ocierałem się” o wojsko, wielu wojskowych mi imponowało.

Kiedy podczas pracy w sejmowej Komisji Obrony Narodowej otworzyły się różne możliwości, skwapliwie z nich korzystał. Odbył szkolenie w Centrum Marshalla w Niemczech, a potem wielotygodniowe staże w armii USA i w Kanadzie. Poznał wówczas organizację i funkcjonowanie różnych armii NATO.

- Nie myślałem wówczas o rządowej karierze - mówi. - Raczej o tym, że w ten sposób będę mógł być przydatny mojemu miastu, Bydgoszczy. Wiadomo, że to przecież jedno z najważniejszych środowisk wojskowych w kraju. Tu wojsko jest naturalnym elementem, znaczącą częścią tego miasta.

Wicelider

Posłem, jak się okazało, został „etatowym”. We wszystkich wyborach w wolnej Polsce dostawał się do parlamentu, zbierając bardzo dużo głosów. Wiedział, jak prowadzić swoją kampanię, na jaki elektorat może liczyć i starał się o niego dbać. Szczególnie o głosy środowisk wojskowych.

<!** Image 4 align=left alt="Image 5368" >To odpowiednio owocowało. W „swoich” obwodach, np. na osiedlu Leśnym w Bydgoszczy, Nakle czy Świeciu zwykle zdobywał przytłaczającą większość głosów. W 1997 roku, kiedy wybory wygrała prawica, on uzyskał trzeci wynik w okręgu po Annie Bańkowskiej i Grzegorzu Gruszce. W ostatnich wyborach głosowało na niego 29 104 osoby. To drugi rezultat w okręgu po Bańkowskiej.

Jesień 2001 r. przyniosła zasadniczą zmianę w jego życiu. Został wiceministrem obrony.

Trudne wyzwania

- Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego dnia urzędowania w ministerstwie - wspomina Zemke. - To było 19 października. Zgodnie z nominacją, spadła na mnie odpowiedzialność za cały obszar materialny wojska. I właśnie pierwszego dnia dowiedziałem się, że długi MON-u wynoszą 1 miliard 152 miliony złotych...

Opanowanie sytuacji, oddłużenie resortu zajęło mu prawie rok. W dodatku na okres jego „ministrowania” przypadł czas przemian i ważnych decyzji: wyboru i zakupu samolotu oraz transportera dla polskich sił zbrojnych, uporanie się z frustracją kadry dowódczej i brakiem mieszkań, a przede wszystkim wojna w Iraku.

- Takiego przedsięwzięcia jak operacja w Iraku polskie wojsko jeszcze nie wykonywało - twierdzi. - Wszystko było dla nas nowe i na niespotykaną skalę, od kroju mundurów poczynając, po środki łączności. Przyjąłem wówczas zasadę, że będę często do Iraku latał i odwiedzę wszystkie bazy, gdzie nasi stacjonują, łącznie z udziałem w nocnych patrolach. Do tej pory byłem 11 razy, zaznałem żołnierskiego życia na co dzień, znalazłem się kilka razy pod ostrzałem moździerzowym...

Panie generale

Janusz Zemke pracuje w Ministerstwie Obrony Narodowej w otoczeniu praktycznie samych generałów. Nic dziwnego zatem, że wiele osób przychodzących do ministerstwa, na wszelki wypadek, z niewiedzy bądź zwykłej ostrożności, zwraca się do Janusza Zemkego per „panie generale”.

- Zawsze w takich sytuacjach prostuję moich rozmówców - uśmiecha się. - Wyjaśniam wtedy, że tak naprawdę jestem tylko porucznikiem, ponieważ kiedy się okazało, że wyżej w wojsku nie zajdę, to postanowiłem, że zostanę posłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!