https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Porodówka na kółkach

Waldemar Szczepański
Wczorajszy kurs Andrzej Sztuczyński, bydgoski taksówkarz, zapamięta do końca życia. Jeszcze kilka godzin po akcji porodowej, która odbyła się w jego aucie, trzęsły się mu ręce.

Wczorajszy kurs Andrzej Sztuczyński, bydgoski taksówkarz, zapamięta do końca życia. Jeszcze kilka godzin po akcji porodowej, która odbyła się w jego aucie, trzęsły się mu ręce.

<!** Image 2 align=right alt="Image 144940" sub="Wczoraj po południu - po odebraniu porodu w samochodzie - Andrzej Sztuczyński czyścił auto w myjni. Choć było to niecodzienne przeżycie, dziś, jak zazwyczaj, znowu wyjedzie na ulice Bydgoszczy Fot. Radosław Sałaciński">Zdaniem lekarzy, taksówkarz zachował godne pochwały opanowanie, gdy pasażerka zaczęła rodzić. A to było tak...

Zbliżała się godzina 11. Śnieg już zaczął mocno sypać. Gdy Andrzej Sztuczyński został powiadomiony o kursie ze Szwederowa. Do auta wsiadła kobieta w płaszczu.

- Nawet nie dostrzegłem, że jest w ciąży. Zwróciłem na nią uwagę, dopiero, gdy zaczęła mówić, że strasznie ją boli. Mówiła, że nie wytrzyma. Uspokajałem ją, że szybko dojedziemy - opowiada Andrzej Sztuczyński, który na co dzień jeździ w korporacji „Zrzeszeni”. Ruszyli do szpitala miejskiego. Nie ujechali jednak daleko, bo uliczkę blokowały śnieg i inne auta. W końcu ruszyli. Już byli niedaleko szpitala. Pan Andrzej miał nadzieję, że lekarze odbiorą poród. Nagle pasażerka zaczęła krzyczeć, że odeszły wody. Kobieta rodziła na siedząco. Pojawiła się też krew, dużo krwi. Jednak pan Andrzej zachował zimną krew. Nie wpadł w panikę, nie zaczął wzywać rozpaczliwie pomocy, tylko odebrał poród.

- Zatrzymałem auto w zatoczce na dziedzińcu szpitala. Szybko wysiadłem i otworzyłem tylne drzwi. Już było widać główkę dziecka. Po chwili widoczne były ramionka. Chwyciłem za rączki i delikatnie pomogłem mu się wydostać. Przetarłem twarz maluchowi. Dziecko zaczęło płakać. Odetchnąłem z ulgą - wspomina. Przełożył noworodka na brzuszek i delikatnie położył na udo rodzącej. Sięgnął po polar z bagażnika i owinął malca. Wezwał pomoc.

<!** reklama>- Personel gratulował mi opanowania. Tymczasem ja nie mogłem ochłonąć. Ręce mi się trzęsły - uśmiecha się. - Nie wiem, jak udało mi się odebrać poród. Napatrzyłem się, jak to się dzieje w filmach, ale w tym przypadku było zupełnie inaczej. Mam syna, ale już trzydziestoletniego, jak się rodził, nie wolno było wchodzić do porodówki. Wkrótce potem rozdzwonił się jego telefon. Koledzy gratulowali udanej akcji. Pasażerka trafiła na szpitalny oddział, a maluch waży blisko trzy kilogramy. - Z dzieckiem jest wszystko w porządku. A taksówkarz... Nie wiem, jak przeprowadził poród, ale z pewnością to dzielny facet - śmieje się Jarosław Lach z porodówki Szpitala Miejskiego im. E. Warmińskiego w Bydgoszczy.

- Dzielny facet! - krzyczy prof. Marek Grabiec, położnik. - Będzie pamiętać to wydarzenie długie lata. Tak jak ja podobną sytuację sprzed 30 lat. Wracaliśmy karetką, właśnie w taką zimę, czwarta rano i na moście w Fordonie kobieta, którą wieźliśmy, zaczęła rodzić. Nie mieliśmy nawet czym podwiązać pępowiny! Użyliśmy materiału do tamowania krwotoku z nosa. Zapamiętałem każdy szczegół. Naprawdę, trzeba panu Andrzejowi pogratulować opanowania.

Po południu Andrzej Sztuczyński pojechał do myjni wyczyścić auto.

- Nie można mieć przestojów. Jutro trzeba znów wyjechać na ulicę. Jednak takie kursy jak wczoraj często się nie zdarzają - dodaje ze śmiechem.

Człowiek z zimną krwią

  • Andrzej Sztuczyński jest taksówkarzem od 27 lat. Obecnie pracuje w korporacji „Zrzeszeni”.
  • Pan Andrzej ma 30-letniego syna. Wczorajszy poród jednak był pierwszym, w którym uczestniczył - w czasie, kiedy na świat przychodziło jego dziecko, panom nie wolno było wchodzić na porodówkę.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski