Polecony prosto ze skrzynki

Poczta Polska zapowiada likwidację kilkuset urzędów. Czy reorganizacja wyjdzie jej klientom na dobre, skoro już dziś pojawiają się problemy z odbiorem korespondencji?

Blisko 5 tysięcy osób ma stracić pracę w wyniku restrukturyzacji Poczty Polskiej. Pracownicy tej spółki protestują już od wielu tygodniu. Nie chcą likwidacji małych wiejskich placówek i przekształcania ich w prywatne ajencje. Dlatego na początku kwietnia, o czym już pisaliśmy, pocztowcy wyjdą także na bydgoskie ulice. Efekt przeprowadzonych już oraz zapowiadanych kolejnych protestów jest taki, że Jerzy Jóźwiak, prezes Poczty Polskiej, obiecał przeprowadzić kolejną analizę zasadności planowanych zmian w sieci placówek.<!** reklama>

- Ajencje powstają na stacjach benzynowych i w marketach - alarmują pracownicy poczty. - Nie będzie w nich można świadczyć wszystkich pocztowych usług.

Z opinią pocztowców nie zgadza się przedstawiciel centrali.

- Usługi zostaną taki same - zapewnia Bogdan Lenkiewicz, rzecznik regionalny Poczty Polskiej. - Ajencje Tworzyć będziemy w miejscach, w których ruch nie jest tak duży. Poza tym umowy zostaną podpisane tylko z tymi ajentami, którzy będą mieli odpowiednie warunki.

Poczta przy zawieraniu umów zamierza brać pod uwagę, m.in. to, czy ajent posiada pomieszczenia przystosowane do przechowywania przesyłek, czy punkt jest dostępny dla osób niepełnosprawnych oraz czy jest w stanie spełnić tzw. funkcję oddawczą. Chodzi o to, by klienci poczty mogli na podstawie pozostawionego przez listonosza awizo mogli odbierać w danym punkcie przesyłki.

Jak się okazuje, z wypełnianiem owej „funkcji oddawczej” mają już teraz problemy niektóre urzędy pocztowe. W jednym z nich (nie udało nam się skontaktować z naczelnikiem tej poczty, stąd nie podajemy nazwy miejscowości, w której się znajduje) nie wydaje się przesyłek nawet tym osobom, które mają notarialnie poświadczone upoważnienia.

- Prowadzimy z mężem firmę. Mąż upoważnił mnie do odbierania korespondencji. Dokument poświadczyliśmy notarialnie - mówi pani Iwona. - Kiedy listonosz przynosi nam do domu listy polecone, zostawia je nawet przypadkowo spotkanym pracownikom. Czasami, w obejściu nie ma nikogo, wtedy w skrzynce znajdujemy awizo.

Pani Iwona twierdzi, że już kilka razy urzędniczki odmówiły jej wydania korespondencji, choć miała przy sobie wszystkie dokumenty wraz z upoważnieniem. - Nie rozumiem, dlaczego na terenie mojej posiadłości listonosz może zostawić listy każdemu, nawet osobie, której nie zna. A w urzędzie robią mi jakieś problemy - dodaje zdenerwowana pani Iwona.

<!** Image 2 align=none alt="Image 168315" sub="Pani Iwona, choć ma poświadczone notarialnie upoważnienie, nie może odebrać z urzędu pocztowego korespondencji męża. Ile kłopotów więcej będą mieli klienci poczty wtedy, kiedy urzędy staną się ajencjami w marketach?
Fot. Tadeusz Pawłowski">

I ma rację złoszcząc się na urzędniczki, teoretycznie bowiem wystarczyłby jej odręcznie zapisany kawałek papieru. - Nie wymaga się notarialnego poświadczenia - twierdzi Bogdan Lenkiewicz. - Wszystko zależy od tego, jak takie oświadczenie jest napisane. Jednak, jeśli zostało sformułowane na zasadach ogólnych, musi być honorowane.

W urzędach pocztowych są także druki takich dokumentów (okresowe i stałe), które wystarczy tylko wypełnić. Ponadto, można złożyć pisemną zgodę na to, by listonosz zostawiał polecone przesyłki w skrzynce.

- Podpisałem taką zgodę. Co się stanie, kiedy ktoś ukradnie mi korespondencję? - pyta pan Jarosław z gminy Nowa Wieś Wielka.

Listonoszowi, nawet jeśli adresat zgodzi się na pozostawianie poleconych w skrzynce, nie wolno zostawiać niektórych przesyłek, na przykład sądowych. - Adresat musi podpisać, że przyjął taki list - przypomina Bogdan Lenkiewicz i przyznaje, że rzeczywiście w przypadku skrzynek ogólnodostępnych istnieje niebezpieczeństwo utraty korespondencji, pomimo że przesyłki polecone są monitorowane.