Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół wieku na estradzie

Magda Jasińska
Ze ZDZISŁAWEM PRUSSEM, osobistością bydgoskiej kultury, obchodzącym 50-lecie pracy twórczej rozmawia Magdalena Jasińska.

<!** Image 3 align=right alt="Image 210041" sub="Zdzisław Pruss
[Fot.: Ireneusz Sanger]">Ze ZDZISŁAWEM PRUSSEM, osobistością bydgoskiej kultury, obchodzącym 50-lecie pracy twórczej rozmawia Magdalena Jasińska.

Dla najbliższych Ryszard?

Tylko w kręgu rodzinnym jestem Rysiu. Jak się urodziłem takie dano mi imię, było to w 1942 roku w Wielkopolsce, w administracji niemieckiej. Osoba, która to spisywała i zobaczyła, że nazwisko nie jest typowo polskie stwierdziła, że imię muszę mieć czysto polskie, kończące się na ...sław. Tak więc zostałem Zdzisławem.

Gdybym miała wymieniać całą Pana działalność artystyczną, trwałoby to dość długo. Dziennikarstwo, literatura ...

Tak, działalność estradowa, bywam konferansjerem, piszę leksykony, jestem humorystą, twórcą szopek.

No właśnie humorysta czy satyryk?

Byłem kiedyś satyrykiem, za młodych lat byłem dość bezkompromisowy w ocenach sytuacji i ludzi, wtedy można to było nazwać ostrą satyrą. Dziś stałem się już tolerancyjny, a satyryk nie może być tolerancyjny i dlatego stałem się humorystą, z lekką domieszką satyry, żeby nikomu nie zrobić krzywdy.

Pamięta Pan moment gdy napisał Pan coś artystycznego?

Pamiętam, chodziłem do szkoły w Jabłkowie i kolega Elemenciak powiedział, że widział lisa. Poszedłem, żeby tego lisa zobaczyć, ale nigdy do mnie nie wyszedł. Napisałem w ramach rekompensaty taką bajkę o lisie, który miał żonę i dwoje małych lisiąt. Literatura jest takim opowiadaniem o tym, czego człowiek nie dostał, co się nie spełniło. Nie zobaczyłeś, to sobie sam napisz. Tęsknota jest źródłem wypowiedzi artystycznych.

<!** reklama>

Liczymy te 50 lat od ?

Ta 50 wzięła się od tego, że liczę swoje początki literackie od kabaretu Lutynek, który powstał na UMK w Toruniu. Jeździliśmy po Polsce i występowaliśmy na różnych przeglądach, to było na początku lat 60, czyli stosunkowo niedługo po polskiej odwilży. Na jednym z takich przeglądów wypatrzyło mnie radio. Rozniosło się tu, że jest w Lutynku taki młody, gniewny człowiek, a akurat z radia odchodził Krzysio Nowicki do Faktów i zrobiło się miejsce. Pani Elżbieta Górska stwierdziła, że jestem w pewnym stopniu elastyczny i mogę się sprawdzić na antenie radiowej.

Kto występował z Panem w Lutynku?

Pianistą był Witold Burker, adwokat, prawnik, grający w stylu Komedy, Wojciech Kowalczyk - też prawnik - był reżyserem tamtych występów, a śpiewała u nas Anita Dymszówna, która wtedy nie chciała, by nazwisko ojca jej pomagało, i występowała pod nazwiskiem jej męża - jako Anita Przysiecka. W kabarecie też śpiewała Irmina Krause i w jednym z programów pojawił się Janusz Kryszak, zanim jeszcze został profesorem. Mieliśmy silną ekipę muzyczną.

Te czynności artystyczne, które Pan wykonywał, to takie dopełnienie?

Tak, jedno z drugiego wypływało. Współpracowałem z bydgoską Estradą i Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym, z Twoim ojcem Rysiem Jasińskim. Wtedy poznałem wielu znakomitych artystów, których miałem okazję zapowiadać, np. Czesława Niemena na koncercie w amfiteatrze Zawiszy, czy Ewę Demarczyk w Filharmonii Pomorskiej. Było to dla mnie pewne urozmaicenie.

Ale z tego, co pamiętam, Pan zawsze się świetnie przygotowywał do swoich występów.

Bo wychodzę z założenia, że najlepsza improwizacja musi być dobrze przygotowana. Zawsze wiedziałem, jakim zdaniem zacznę i którym skończę, a środek pozostawiałem sobie do improwizacji.

Była trema?

Zawsze, nigdy nie przepadałem za występami publicznymi, czasem uspokajałem się szklaneczką wina, jak jeszcze pędziłem życie rozrywkowe. Później, jak zupełnie na trzeźwo prowadziłem swoje życie estradowe, to dopiero odczułem, jak wielce jest to stresująca sytuacja. Wolę klimaty klubowe, szczególnie teraz przy spotkaniach autorskich.

Czy domownikom łatwo się żyje z artystą?

Nie jestem artystą w domu, kiedyś się żyło trudniej, kiedy jeździłem po kraju z imprezami, balowałem w klubach, byłem niesłowny, ale moja druga żona Lidia sobie z tym świetnie poradziła i w tych najtrudniejszych okresach mnie wspomogła. Dziś jestem łagodny jak baranek, chodzę po zakupy.


Zwierzeń Zdzisława Prussa w programie Magdy Jasińskiej można posłuchać na antenie Polskiego Radia PiK w sobotę o godz. 17.05 i o 22.05

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!