Zdobycie państwowych uprawnień do oprowadzania wycieczek to droga przez mękę. Nic dziwnego, że licencjonowani bronią swego terytorium przed intruzami...
<!** Image 2 align=none alt="Image 172821" sub="Ta wycieczka, która zatrzymała się przed Domem Kopernika w Toruniu, na pewno korzystała z usług licencjonowanego przewodnika. Samozwańczy oprowadzacze muszą liczyć się z karami w postaci mandatów Fot. Grzegorz Olkowski">Jest lista dziesięciu polskich miast, których prezentowanie zwiedzającym zarezerwowane jest wyłącznie dla przewodników po specjalistycznym egzaminie państwowym. Na tej liście znajdują się, między innymi, Kraków, Toruń, Gdańsk. Wymusza zaś tę zasadę stosowna ustawa, która ma nie tylko bronić interesów przewodników wszechstronnie wykształconych (za niemałe pieniądze!), ale chroni również dobre imię i renomę historycznych miast przed oprowadzaczami często przekazującymi nieprawdziwe informacje, bądź pomijającymi istotne szczegóły, o których nie mają pojęcia.
- To dobry przepis - mówi Henryk Miłoszewski, prezes Oddziału Miejskiego PTTK w Toruniu. - U nas często za opisywanie miasta biorą się ludzie do tego nieprzygotowani. Będę może brutalny, ale niektórzy opowiadają turystom bzdury, plotą, co im ślina na język przyniesie. Albo przechodzą obok Krzywej Wieży i mówią: „Oto Krzywa Wieża” i idą dalej. Mylą ratusz z kościołem, plączą fakty. Ludzie, którzy nielegalnie biorą się za prowadzenie wycieczek, mogą się spodziewać wysokich mandatów.
Turystyka wykuta na blachę
Warto przyjrzeć się egzaminom, które przyszły przewodnik musi przejść. Wojciech Sobolewski, bydgoski przewodnik od ponad 40 lat, mówi, że szkolenia są piekielnie trudne. - Swojego kursu już nie pamiętam - śmieje się pan Wojciech. - Trzy lata temu pracowałem jednak przy takim szkoleniu, więc wiem, że poprzeczka jest ustawiona wysoko. Nauka trwa 120 godzin. Jedną czwartą tego czasu spędza się w terenie. Uczących się było wtedy ponad 70, ale do egzaminu przystąpiło jedynie 45 z nich. Reszta widać uznała, że nie da sobie rady. 70 procent kursantów zdało. Odsiew był bardzo duży. Nawet sam stwierdziłem, że niektóre pytania nie powinny były się pojawić. Na przykład to: „Jaki kształt ma ołtarz w kościele pofranciszkańskim w Kcyni?”. My nigdy w ramach szkolenie tam nie byliśmy. Pytanie było wydumane. Uważam, że chodziło o utrącenie części zdających.
<!** reklama>Jeszcze trudniej mają kandydaci na przewodników miejskich, na przykład w Krakowie. - W teście pojawiają się pytania, dotyczące wyglądu jakiejś niewielkiej rzeźby w jednym z kościołów. Sam kurs trwa ponad rok. Są specjalne firmy, które szkolenia organizują, my przeprowadzamy egzaminy - mówi Piotr Odorczuk, kierownik Biura Prasowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego. - Dziki przewodnik skazany jest na mandat. Nie możemy sobie pozwolić na niski standard usług. Nasi przewodnicy są wybitnymi znawcami tematu. Niektórzy mówią w kilku językach obcych.
Uwolnić przewodników!
W Krakowie działa od jakiegoś czasu Komitet Obrony Wolnych Przewodników. Grupa sprzeciwia się kontrolom, sugeruje, by oprowadzający bez licencji nie przyjmowali mandatów, by dzwonili pod podany przez komitet numer telefonu i korzystali z jej pomocy prawnej. Podstawą tego protestu jest przekonanie, że przewodnicy bez papierów mogą wiedzieć więcej niż ci licencjonowani.
Pomysł ścisłych kontroli budzi kontrowersje także wśród pilotów wycieczek, z których część nie ma przecież licencji na przewodnictwo, a swoim grupom to i owo opowiada...
W Lublinie straż miejska już pilnuje, by niedouczony oprowadzający nie opowiadał wycieczkom głupot. Ciekawe, że nikt nie mówi o jakże istotnych pieniądzach...
W Bydgoszczy wynajęcie przewodnika na trzygodzinny spacer w języku polskim kosztuje 130 złotych. Za poliglotę zapłacimy 260 złotych...
Warto wiedzieć
- W myśl ustawy o usługach turystycznych grupa to zbiorowisko powyżej 10 osób. Grupy do 10 osób nie musi oprowadzać przewodnik z licencją.
- Jeśli nieuprawniona osoba pokazuje, opisuje, odczytuje grupie informacje o zabytkach, popełnia wykroczenie.
- W Krakowie podczas jednej kontroli złapano kucharza, pokazującego zagranicznej wycieczce zamek na Wawelu.