<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >Wojciech Mojzesowicz nie potrafi żyć bez wielkiej polityki. Jego publiczna kariera jednak usiana jest kolcami. - To dlatego, że jest niepokorny jak... chłop - mówią znający go dobrze.
Obecnego syna marnotrawnego PiS-u pamiętam jeszcze z drugiej połowy lat 80. Młody wówczas działacz Solidarności Rolników Indywidualnych potrafił władzy mówić w oczy, co mu się nie podoba. Kiedy w Polsce zmieniło się wszystko, zdawało mi się, że będzie jednym z najważniejszych twórców podwalin nowej Polski.
Tak się jednak nie stało. Jeśli dziś spojrzeć na 20 lat pracy publicznej Wojciecha Mojzesowicza, w oczy rzuca się częste zmienianie partii, kół poselskich i popadanie w konflikty. Był najpierw w PSL-u, potem w Samoobronie, następnie w Polskim Bloku Ludowym, w PiS-ie, nigdzie, a teraz wraca do PiS-u. Na jak długo?
<!** reklama>Za sobą ma pełnienie wielu funkcji, z ministrem rolnictwa włącznie. A jednak nigdy nie udało mu się na dłużej znaleźć stałej „posady”. Do tego dochodzi jeszcze słynna wpadka z „aferą taśmową”, kiedy nieświadom, że jest nagrywany, przekonywał Renatę Beger do poparcia rządu Jarosława Kaczyńskiego w zamian za określone korzyści. Po ujawnieniu nagrania w mediach Wojciech Mojzesowicz deklarował całkowite odejście od polityki. Długo jednak nie wytrzymał. Kolejna rezygnacja z członkostwa w PiS musiała zatem zostać przyjęta z dystansem. I słusznie. Dziś syn marnotrawny wraca. Ku zdziwieniu z pewnością wielu, bo chyba każdy dałby sobie na jego miejscu spokój. A on nie. Jak naprawdę uparty chłop.
