Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogodził wodę z ogniem

Renata Napierkowska
Z ROBERTEM OSIŃSKIM, strażakiem, którego pasją jest nurkowanie i badanie tajemnic podwodnego świata, rozmawia Renata Napierkowska.

Z ROBERTEM OSIŃSKIM, strażakiem, którego pasją jest nurkowanie i badanie tajemnic podwodnego świata, rozmawia Renata Napierkowska.<!** Image 2 align=none alt="Image 216617" sub="Robert Osiński pasją nurkowania zaraził się w wojsku / Fot.: Nadesłana">


Co było pierwsze: praca w straży czy nurkowanie? I gdzie się Pan nauczył, jak poruszać się na głębinach?

Pierwsze było nurkowanie. Kiedy służyłem w wojsku, w Marynarce Wojennej prowadzone były zajęcia dla ratowników na łodzi. Zgłosiłem się na ten kurs. Zawsze lubiłem wodę. Zresztą w ogóle uwielbiam sporty ekstremalne i mam pociąg do dziwnych działań, bo jestem człowiekiem z takim zdrowym ADHD. W przeszłości latałem na szybowcach, zaliczyłem skok ze spadochronem. Wejście do wody to było kolejne niezwykłe doznanie, bo tam oddalam się od tego całego zgiełku i hałasu. Ekscytuje mnie przebywanie pod wodą, a jeśli coś robię, to staram się to wykonać na maksa, na sto procent, więc do nurkowania podszedłem poważnie. Chciałem pozostać w wojsku po służbie zasadniczej i dalej się uczyć, ale zaproponowano mi jedynie służbę nadterminową, więc zacząłem szukać pracy jako płetwonurek. Okazało się, że inne służby poszukują płetwonurków. Chciałem pracować tam, gdzie mógłbym dalej nurkować i rozwijać swoją pasję. Trafiłem do straży pożarnej. Najpierw, jak każdy strażak, byłem w dziale bojowym, ale wkrótce okazało się, że w Bydgoszczy tworzona jest grupa ratowników wodno-nurkowych i potrzebowali ludzi, więc się zgłosiłem. Miałem dokumenty z wojska. Okazało się, że tacy ludzie jak ja są potrzebni.

Jak Pan wspomina służbę w ratownictwie wodnym?

- To była wspaniała rzecz, bo pracowałem, zarabiałem i robiłem to, co lubię. Uczestniczyłem w treningach, szkoleniach i zawodach dla ratowników płetwonurków, w których wygrywałem sprzęt do nurkowania. Udało nam się stworzyć zgraną grupę, która wygrywała zawody. Dzięki temu w akcjach rozumieliśmy się bez słów.

Udział w akcjach nie zawsze był przyjemny. Wyławialiście z wody topielców...

W wojsku działania nurka polegały na zdejmowaniu sieci ze śrub, trzeba było też umieć załatać uszkodzony kadłub. Z wyławianiem ludzi wcześniej nie miałem do czynienia. To nie są przyjemne akcje, ale trzeba wywiązać się z zadania, znaleźć ciało i wydobyć je na powierzchnię, gdzie zwykle czeka rodzina. Niestety, najczęściej wyciągamy topielców. Raz się zdarzyło, że z Noteci spod lodu wyłowiliśmy żywego chłopaka. Jednak - choć udało się przywrócić funkcje życiowe - zmarł. Nasza służba polega właśnie na tym, by nieść ludziom pomoc w różnych tragicznych sytuacjach.

W Inowrocławiu nie ma obecnie ratowników wodno-nurkowych...

Po 2000 roku zlikwidowano grupę płetwonurków w Inowrocławiu. Zostałem więc dyspozytorem i nadal pracuję jako dyżurny operacyjny. Z nurkowaniem jednak się nie rozstałem. Zrobiłem specjalizację I i II stopnia. W Inowrocławiu zawiązała się grupa Dive Evolution, która skupia pasjonatów nurkowania. Jest to grupa nieformalna. Zbieramy się, organizujemy różne wyprawy, w których bierze udział od kilkunastu do trzydziestu osób. To są ludzie z pasją do robienia czasem dziwnych i niebezpiecznych rzeczy. Mamy przedstawicieli różnych zawodów: od żołnierzy, przez policjantów, śpiewających artystów po nauczycieli czy księgowych. Oprócz nurkowania, jeździmy razem na rowerach, gramy w tenisa. Byliśmy niedawno na wrakach na Bałtyku. Ta wyprawa dostarczyła mnóstwo wrażeń. W Przyjezierzu uczestniczymy w otwarciu sezonu letniego. Bierzemy udział w rozgrywkach paintballa i akcjach w stylu „Bezpieczne wakacje”.

Która z Pańskich podwodnych wypraw najbardziej zapisała się w pamięci?

Niezapomnianą przygodą było nurkowanie w Morzu Czerwonym. Morze to jest czyste i przejrzyste, a pod wodą znajduje się niezwykle barwny i ciekawy świat. Tych kolorów i tego bogactwa roślin i zwierząt nie da się opisać słowami. W Bałtyku ekscytujące jest oglądanie zatopionych okrętów. Są tam tysiące niezbadanych miejsc, które skrywają wiele tajemnic. Niedawno znaleziony został przypadkowo wrak żaglowca z XVI czy XVII wieku.

Jak głęboko zszedł Pan pod wodę? Jakimi cechami powinien odznaczać się płetwonurek?

Najgłębiej zszedłem 57 metrów pod wodę. Obecnie polska norma dopuszcza zejścia do 50 metrów. Głębia ciągnie, ale wymaga to dużego nakładu pieniędzy, pracy i czasu. Rzadko się to zdarza, ale mieliśmy przecież przypadki utonięć nurków. Kiedyś nurkowanie było dla komandosów, teraz staje się coraz bardziej ogólnodostępnym sportem. Osoby, które chcą nurkować, muszą mieć na pewno dobrą kondycję, ale najważniejsze jest myślenie. Trzeba umieć mierzyć siły na zamiary, bo za błędy można zapłacić życiem. Nurek musi być jak szachista: poruszać się wolno, ale myśleć kilka kroków do przodu.<!** reklama>

Czy udało się tę pasję zaszczepić rodzinie?

Mam syna, którego zaraziłem tą pasją. Cały czas pływa, nurkuje, ma II stopień nurkowania, zrobił specjalizację. Obecnie pracuje w WOPR w Kruszwicy i razem ze mną bierze udział w wyprawach. Żony nurkować nie nauczyłem, ale pływać potrafi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!