W środę w nocy doszczętnie zniszczono paryską siedzibę satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo”. W stronę budynku poleciały butelki z benzyną. Prawdopodobnie była to odpowiedź na żarty z islamu.
„Sto chlaśnięć batem, jeśli nie umrzesz ze śmiechu” mówi ze strony tytułowej rozbawiony Mahomet, który pojawia się w wydaniu specjalnym gazety, przechrzczonym z tej okazji na „Szariat Hebdo”. Ma to być satyryczna odpowiedź na zwycięstwo partii islamistycznej Ennahda w wyborach w Tunezji, które odbyły się tam 23 października, a także na zmierzanie w stronę szariatu w Libii. W islamie przedstawianie wizerunków proroka jest zakazane. W gazecie ponadto pokazano go z czerwonym nosem klowna. Redaktor naczelny tego pisma, Stephane Charbonnier, został też na tę okoliczność mianowany prorokiem.
<!** reklama>
O podpalenie podejrzewa się islamskich ekstremistów. Jednocześnie z napaścią na redakcję nastąpił atak na stronę internetową „Charlie Hebdo” - witryna dziennika została zastąpiona zdjęciem Mekki i wersetami z Koranu. - Dyskusja o islamie nie może być wykluczona z prawa do wolności prasy - mówi redaktor naczelny. - To niedorzeczne, że wolno nam naśmiewać się ze wszystkiego we Francji, z wyjątkiem islamu i konsekwencjach jakie ze sobą niesie.
Tego samego zdania jest dr Sławomir Sadowski z Zakładu Stosunków Międzynarodowych na UKW.
- Od lat przyzwyczajani jesteśmy do pojawiania się co jakiś czas skrajnych grup islamskich. To one prawdopodobnie są sprawcami podpalenia francuskiej gazety. Jednak na pewno nie kierują nimi motywy religijne tylko polityczne. To, co w naszej rzeczywistości uznawane jest za zwyczajne, normalne - u nich wywołuje bezpośrednią agresję. Tak zachowują się nie tylko islamiści. O antysemityzm od razu podejrzewani są wszyscy, którzy pozwolą sobie na krytykę Żydów, o terror - kto negatywnie wyraża się o chrześcijanach. Brak dystansu do świata i wypowiedzi innych przejawia się potem np. niszczeniem mienia. Najsilniej jest to zarysowane właśnie w islamie - mówi politolog.
Jego zdaniem, podobny incydent w naszym kraju jest mało prawdopodobny.
- We Francji dość krytycznie mówiło się o przebiegu wyborów w Tunezji, podważano ich wiarygodność, mimo iż obecni tam byli obserwatorzy różnych organizacji międzynarodowych. Tymczasem wybory przebiegły zgodnie z przewidywaniami. Ugrupowania islamskie były po prostu bardziej zdolne do przygotowania się do nich niż laickie, a znaczna część polityków to funkcjonariusze byłego reżimu, kórzy szukają dla siebie nowego miejsca na scenie politycznej - podsumowuje dr Sławomir Sadowski.
„Charlie Hebdo” był 5 lat temu obiektem ostrej krytyki ze strony organizacji muzułmańskich, gdy przedrukował z duńskiego dziennika „Jyllands-Posten” 12 karykatur proroka Mahometa. (bbc)