Co łączy syna „czerwonego magnata PRL” z Dębicy z byłym oficerem toruńskiej Służby Bezpieczeństwa? Prokuratura dowodzi, że pralnia brudnych pieniędzy. A było co prać. Z PKP Cargo wyłudzono 10 mln zł.
<!** Image 2 alt="Image 50522" >Pieniądze „czyszczono” w spółkach z Gdańska, Bytomia, Lublina, Radomia, Nowego Sącza. Trzy tygodnie temu bydgoskie CBŚ zatrzymało sześciu podejrzanych.
Mózg przestępczej grupy ulokował się w Kujawsko-Pomorskiem. Zdzisław K., były oficer toruńskiej bezpieki, założył w Grudziądzu spółkę „Olipol”, a w Bydgoszczy firmę PUPH „Wielobranżówka”. Pomysł na wyłudzenie milionów miał prosty. W kwietniu 2002 roku spisał z PKP Cargo umowę na świadczenie usług transportowych, głównie przewóz węgla. Wpłacił 50 tys. zł kaucji, zadeklarował przewozy wartości 100 tys. zł. Działał szybko. W ciągu 3 miesięcy zagarnął 16 mln zł. Zamiast przekazać te pieniądze przewoźnikowi, czyli PKP Cargo, „Olipol”, który jako pośrednik miał prawo tylko do prowizji, przejął całość. Pieniądze kasował od dostawców, bądź odbiorców węgla. Tylko 6 mln zł udało się PKP odzyskać.
Kasa do grudziądzkiej spółki spływała ogromna, ale „brudna”. Trzeba ją było szybko przepuścić...
przez pralnię
W sieci podupadłych spółek, rozrzuconych po Polsce, „Olipol” wyprał 10 mln zł. Kupował u nich fikcyjną usługę - przekazanie „bazy danych w zakresie informacji ekonomicznej”. Bezpieczną, bo zwolnioną z VAT, niezostawiającą śladu „skarbówce”. Setki tysięcy złotych wpływało do „firmy słupa”. Tego samego dnia właściciel spółki wypłacał je z konta. Sobie zostawiał prowizję, resztę odbierali ludzie ze stojącego przed bankiem auta.
Prokuratura nie miała łatwego zadania. Kilku „praczy” zniknęło, jeden zmarł, innemu spłonęły dokumenty.
Zdzisław K. długo czuł się pewnie. Umowy z PKP Cargo nie on podpisywał. Robił to prezes spółki „Olipol” - Jan K. z Poznania. To od niego śledczy usłyszeli o Andrzeju B., synu byłego wiceministra rolnictwa i twórcy „Igloopolu”, zwanym też „czerwonym magnatem PRL”. Andrzej B., którego Jan K. znał ze studiów, miał wskazywać spółki, w których wyłudzoną z PKP Cargo kasę należało zalegalizować.
<!** reklama left>W Dębicy pamiętają, że Andrzej B. miał wtedy finansowe kłopoty. Jego firma „Polgryf International” od trzech lat nie odprowadzała pracowniczych składek. Zadłużenie w ZUS przekroczyło 2 mln zł.
Kołem ratunkowym miało być 3,3 mln zł. Tyle wpłynęło latem 2002 roku na konto „Polgryfu International”. To część pieniędzy wyłudzonych przez „Olipol” z PKP Cargo. Miała je „wyprać” spółka „Solar” z Nowego Targu, należąca do Wieńczysława K. i przekazać firmie „Polgryf”.
- To nonsens - twierdzi ojciec aresztowanego Andrzeja B. - Wieńczysław K. sam był dłużnikiem syna i oskarża go...
z zemsty
Edward Brzostowski nie widzi powodu do skrywania nazwiska
- Nie mam się czego wstydzić - mówi. - Byłem wiceministrem, posłem, burmistrzem. Zbudowałem 130 zakładów. Zatrudniałem 34 tysiące ludzi. Tworzyłem sportowe kluby, odnawiałem pałace. Komuś zależało, by mnie zniszczyć. To mi pachnie polityką.
W 50-tysięcznej Dębicy połowa mieszkańców to zwolennicy Brzostowskiego i jego zagorzali obrońcy. Przeciwnicy dowodzą, że czas wymierzyć sprawiedliwość.
- Klan Brzostowskich był kiedyś bezkarny. Teraz wychodzą na jaw ich dziwne interesy - uważają.
Lokalne media donoszą o kolejnych prokuratorskich zarzutach wobec obu panów B. Prokuratura w Tarnowie bada, czy przekazanie majątku firmy „Polgryf International” (należącej do Andrzeja B.) nowej firmie „Polgryf Pak”, w której ojciec Andrzeja B. został prokurentem, było ucieczką przed komornikiem.
Krakowska prokuratura zarzuca Edwardowi Brzostowskiemu, że jego firma „Dexpol” skasowała pieniądze za fikcyjny projekt budowy sieci stacji benzynowych.
- To zarzuty wyssane z palca - broni się były burmistrz. Ostatnie wybory przegrał z radnym PiS, ale dopiero w drugiej turze i atmosferze skandalu. Miejski strażnik oskarżał Brzostowskiego, że ten kazał mu anulować mandat karny. W lutym tego roku Sąd Rejonowy w Rzeszowie wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Brzostowski uznał wyrok za farsę.
- Wyjdzie kiedyś na jaw, że i ja, i mój syn jesteśmy...
niewinni
- mówi. W ubiegłą niedzielę spotkał się z miejscowym proboszczem. - Ksiądz dodał mi otuchy. Kazał tę nagonkę spokojnie przeczekać.
Zdzisława K. z „Olipolu” Edward Brzostowski prawie nie zna.
- Dopiero niedawno dowiedziałem się, że był oficerem bezpieki - przekonuje. - A spotkałem go w 2003 roku, gdy kupował w Dębicy hotel „Igloopol”.
Z tego też wyszła afera. Hotel kupiła bydgoska firma „Wielobranżówka” należąca do Zdzisława K. Od Urzędu Miasta w Dębicy, w którym rządził burmistrz Brzostowski. Cena nie była wygórowana: 2,1 mln zł, płatne w ratach. Zdzisław K. zapłacił jedną - 400 tys. zł.
- Wysyłaliśmy mu wezwania do zapłaty kolejnych, ale nie było reakcji - można usłyszeć w urzędzie.
- Pewnie Zdzisław K. chciał zapłacić za hotel pieniędzmi z PKP Cargo, ale coś mu nie wyszło - sugeruje były burmistrz. - Na szczęście w umowie była klauzula, że jak nie zapłaci w terminie, to wszystko mu przepada.
Brzostowski pamięta, że Zdzisława K. wspierała w Dębicy kobieta. - Dziennikarka miejscowego radia, która zarządzała hotelem - wspomina.
Tych, którzy czepiali się tej transakcji, ostrzegała, że szef wiele może. Ale lokalni dziennikarze lepiej zapamiętali inną transakcję.
- Brzostowski sprzedawał swój pałac w Siarach za 75 mln zł - wspomina jeden z nich. - Była umowa przedwstępna, ale tę sprzedaż zablokowała prokuratura. Zabezpieczyła pałac na poczet wyroków. Brzostowski zabytek odnowił, ale w nim nie mieszkał. Odnowił też dworek w Straszęcinie, ale i ten stoi pusty. On sam mieszka w szeregowcu, a jego syn w bloku. Te pałace to takie...
hobby i lokata
W Internecie odnajdujemy ogłoszenie, że pałac w Siarach jest na sprzedaż.
- 14 mln zł, ale cena do negocjacji - zapewnia mężczyzna. Twierdzi, że jest wnukiem właściciela.
- Czy tej sprzedaży nie zablokowała prokuratura? - pytamy.
- Mamy umowę, że część pieniędzy ze sprzedaży trafi na sądowe konto - informuje.
Zarzucano Brzostowskiemu, że jako poseł zataił w oświadczeniu majątkowym prawdziwą wartość pałacu. Ten tak się tłumaczy:
- Kupiłem go w ruinie za 400 tys. zł i taką wartość wpisałem. Temu, że mógł go sprzedać w 2003 roku za 75 mln zł nie przeczy. - Pojawili się u mnie dwaj mężczyźni. Jeden miał rosyjski akcent. Drugi to były asystent posłanki Hojarskiej, który dziś jest za kratkami. Twierdzili, że kupiec z Austrii wycenił mój pałac na 82 miliony, a oni są gotowi dać mi 75. Pod warunkiem, że w oficjalnych dokumentach pojawi się 20 mln zł. Nie zgodziłem się na lewiznę. I dobrze zrobiłem, bo to była...
prowokacja
- Następnego dnia wpadło do mojego mieszkania sześciu funkcjonariuszy CBŚ. Niczego nie szukali, interesowała ich tylko ta umowa.
„Patriota dębicki, doświadczony organizator” - pod takim hasłem Edward Brzostowski startował w wyborach. Dziś były burmistrz prezesuje firmie „Dexpol”. Oficjalnym jej właścicielem jest żona. Dexpol produkuje szyby do czołgów, samolotów. - I do wagonów, także tych z Bydgoszczy - zaznacza.
Właśnie się tam wybiera, bo w sprawie wyłudzonych z PKP Cargo pieniędzy występuje w prokuraturze jako świadek. W bydgoskim areszcie siedzi też jego syn.
- Jest chory, zostawił w Dębicy ośmiomiesięczne dziecko i nie dorobił się żadnego majątku - mówi Edward Brzostowski. - Muszę go bronić.
