Szczególnie po jakiejś tragedii na drodze pojawiają się nowe pomysły, polegające głównie na zaostrzaniu kar, co największe wrażenie robi oczywiście na tych, którzy nie jeżdżą po pijanemu. Mistrzostwem świata w wydaniu polskim było zamykanie w więzieniach pijanych rowerzystów.
PRZECZYTAJ:Był pijany i prawie przejechał motocyklistę. Kolejne obywatelskie zatrzymanie pirata drogowego
W statystykach wygrywaliśmy wtedy wojnę o trzeźwość na drodze, bo teoretycznie im więcej ludzi siedzi, tym mniej jeździ. Ze wszystkich pomysłów najbardziej zapadła mi w pamięci propozycja zabierania pijakom samochodów, ale głos zabrali humaniści, którzy tłumaczyli, że nie można zabrać samochodu rodzinie, bo żona i dzieci to przecież osoby niewinne.
W tę samą humanistyczną ślepą uliczkę zabrnęła propozycja kary publicznej, czyli np. sprzątania ulic w kamizelce odblaskowej, bo to piętnowanie.
I tak od lat niewiele się zmienia, No, może rośnie poczucie obywatelskie, nakazujące zatrzymać nawalonego drania. Ale to tylko podkreśla słabości państwa, które z problemem sobie nie radzi, bo pijani jeżdżą dalej. Z prawkiem albo bez.