Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piekło dobrych chęci. Minął tydzień. Do wielkich imprez potrzebne są nie tylko stadiony i hale

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Do moich niezapomnianych, acz koszmarnych wspomnień należy służbowy pobyt w Hiszpanii na początku lat dziewięćdziesiątych. Byłem tam w wesołej ekipie dziennikarzy, zaproszonych na promocję nowego cacka Citroena - xantii. Imprezę tę porównać można do szkoły przetrwania.

Na pierwszy wieczór w rezydencji pod Sewillą organizatorzy zaplanowali regionalny wieczór z zespołem tańczącym flamenco i bekami ciężkiego wina, serwowanego do woli. A następnego ranka odbierało się samochód z talonami na paliwo i przez cały dzień zwiedzało Andaluzję. Jakoś przetrwałem... Traumatyczne wspomnienie wiąże się z trzecim, ostatnim dniem hiszpańskiej przygody. Rano wespół z kolegą ponownie odebraliśmy piękną xantię - tym razem z zastrzeżeniem, że do pierwszej musimy dotrzeć do portu lotniczego, skąd o drugiej odlatywał samolot do Warszawy via Frankfurt. Posłusznie, na pół godziny przed terminem, skręciliśmy w stronę lotniska. Gdy już widzieliśmy wieżę kontroli lotów, zagrodzili nam drogę policjanci. Za nimi stały barierki, za barierkami biegli ludzie. Setki, tysiące biegaczy. Zrazu żwawych, potem coraz bardziej człapiących. Trafiliśmy na trasę biegu maratońskiego. Utknęliśmy na ponad godzinę. Gdy wreszcie można było jechać, nie było się już po co śpieszyć. Kolega spojrzał na mnie i spytał: „Ile właściwie masz przy sobie waluty? - 50 dolarów - odpowiedziałem. - Ja nie mam nawet tyle... - podsumował kolega.

Rock’n’Run - męczyli się i ci, którzy biegli, i ci, którzy na czuja musieli szukać objazdu trasy półmaratonu
Tomasz Czachorowski

Przeżycia z Andaluzji (na szczęście z happy endem) stanęły mi przed oczami w ubiegłą niedzielę, gdy po południu jechałem na dyżur w redakcji ze Szwederowa na Warszawską. W tym samym czasie w mieście kończył się gwóźdź weekendowych rozrywek - Rock’n’Run, czyli półmaraton przy akompaniamencie mocnych brzmień. Roztropnie ominąłem most Uniwersytecki i pojechałem w dół Kujawską, na której nie zauważyłem żadnego ostrzeżenia przed komunikacyjnym klopsem.
[break]
Miałem trochę szczęścia, bo na rondzie Jagiellonów policjanci właśnie kończyli rozbiórkę biało-czerwonych płotków. Skręciłem w Jagiellońską, potem wjechałem w Focha. Żadnych ostrzeżeń, dopóki nie wyrosła przede mną bariera z płotków przed skrętem w Królowej Jadwigi. Ominąłem ją, odbijając wcześniej w prawo, by na Garbarach utknąć na dobre przed kolejną zaporą. Poruszałem się czysto intuicyjnie, bo ani nikt nie biegł, ani nikt nie kierował ruchem. Ten ostatni fakt okazał się zresztą zbawienny. Na skrzyżowaniu Garbary - Królowej Jadwigi wkurzony wysiadłem z auta, przestawiłem płotek i tak utorowałem sobie drogę do redakcji.
Co ten rajd na czuja po Bydgoszczy ma wspólnego z maratonem w Sewilli? Ano to, że w Sewilli przy trasie maratonu kręciło się mnóstwo kompetentnych osób funkcyjnych, które błyskawicznie otworzyły przejazd, gdy tylko ostatni maruder opuścił skrzyżowanie. W Bydgoszczy natomiast po przebiegnięciu zawodników część obsługi po prostu sobie poszła, mając w nosie barierki i zagubionych kierowców. Przypominam sobie, że podobne zastrzeżenia, związane głównie z niedoinformowaniem kierujących ruchem, zgłaszali mi mieszkańcy Śródmieścia i Skrzetuska po kończącym się w Bydgoszczy etapie kolarskiego Tour de Pologne. Jak widać, do organizacji dużych imprez w mieście dorastamy z bólem.
Wszystkie moje drogowe przygody bledną wobec koncepcji podróży do stolicy najszybszym środkiem komunikacji - samolotem. W tym tygodniu wyszło na jaw, że fruwający z bydgoszczanami do Warszawy Eurolot postanowił ulepszyć kiepski biznes (na rejsy sprzedaje się po kilkanaście biletów, interes nie upada tylko dzięki dofinansowaniu z Urzędu Marszałkowskiego). Otóż w ramach racjonalizacji loty Bydgoszcz - Warszawa odbywają się teraz z międzylądowaniem i dobraniem pasażerów w... Poznaniu. Bombardiery, co prawda, lądują na Okęciu z godzinnym opóźnieniem, ale przecież miłośnicy latania, tacy jak Maklakiewicz i Himilsbach we „Wniebowziętych”, mogą być za to Eurolotowi wyłącznie wdzięczni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!