Patrol dla psów. A co z ludźmi?

Wyjaśnienia rzecznika straży miejskiej odnośnie tego, dlaczego w nocy wypuszcza w miasto tylko jeden patrol, są pouczające. Okazuje się bowiem, że straż miejska w Bydgoszczy stała się czymś w rodzaju zakładu obsługi miejsc postojowych.

<!** reklama>

Kierowcy zapewne są wdzięczni strażnikom za to, że dbają o to, by parkowanie odbywało się lege artis. Głęboką wdzięczność za troskę wyrażają rowerzyści, wobec których w ubiegłym roku wszczęto akcję uświadamiającą, że mają jeździć po ulicach, a nie po chodnikach. I tylko ja nie rozumiem, dlaczego w mieście, dużym mieście, nocą jeździ jeden jedyny patrol i dlaczego tenże patrol ma przede wszystkim ścigać bezpańskie psy? Czyżby był to aż tak dotkliwa bolączka, że inne bolączki należy odłożyć na później, to jest na nastanie dnia? Problem w tym, że zakłócenia porządku publicznego mają miejsce nie tylko za dnia. W nocy też. Kto wie, może w nocy są nawet dotkliwsze dla otoczenia. Mieszkaniec kamienicy stojącej naprzeciwko nocnej dyskoteki ma prawo dostać szału, kiedy kolejny raz budzi go ryk pijanej klienteli i klaksony zajeżdżających pod okno samochodów. I kiedy nie może doprosić się skutecznej interwencji stróżów prawa. Nocny stróż - czyż nie taki jest właśnie synonim państwa, mającego zapewnić swoim obywatelom spokojną egzystencję? Ech, rozmarzyłem się. Swoją drogą „Egoist” to dobra nazwa: my się bawimy, a wy... dzwońcie do redakcji.