Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Palcem w ławkę, palcem w gwoździk

Katarzyna Kaczór
Dziś swoje szczenięce lata bydgoscy nauczyciele, politycy i dyrektorzy szkół wspominają z rozrzewnieniem. O garść anegdot poprosiliśmy naszych belfrów przy okazji Dnia Nauczyciela.

Dziś swoje szczenięce lata bydgoscy nauczyciele, politycy i dyrektorzy szkół wspominają z rozrzewnieniem. O garść anegdot poprosiliśmy naszych belfrów przy okazji Dnia Nauczyciela.

<!** Image 2 align=right alt="Image 35477" sub="Chłopiec, który siedzi jako drugi z prawej strony to mały Marek Gralik, dziś nauczyciel i bydgoski radny. Do zdjęcia pozował z mamą - także nauczycielką - i bratem Mirosławem - trzeci z prawej.">Marian Sajna piastuje dziś stanowisko dyrektora ratuszowego wydziału edukacji. W młodości...

- Nie lubiłem biologii - wyznaje dyrektor. - Bałem się także pani od fizyki, pani Różyczki, ale tak naprawdę dzięki jej surowości nauczyłem się tego przedmiotu. Ogólnie starałem się być solidnym uczniem, raczej nie rozrabiałem, ale kilka figli pamiętam. Jeden z naszych nauczycieli miał zwyczaj, że stawał przy pierwszej ławce, krzyczał i pukał palcem w blat. Koledzy wbili od spodu mały gwoździk. Wreszcie nasz belefer stuknął palcem w ten gwoździk. Geograf zwykle wbiegał do klasy. Raz zgasiliśmy światło, a w drzwiach postawiliśmy wielką mapę. No i geograf wpadł na nią. Wagary grupowe zdarzyły mi się tylko raz. Indywidualnie uciekałem z polskiego, ponieważ nauczycielka denerwowała mnie swoimi przekonaniami politycznymi. Teraz już wiem, że belfer widzi wszystko, co się dzieje w klasie. Wtedy odwracałem się do polonistki plecami, okazywałem jej niechęć. Nie mogłem znieść, że w moim domu mówi mi się coś innego o Katyniu, a ona fałszuje historię. Denerowały mnie też nudne apele, śpiewanie tych samych pieśni - o odpowiedniej politycznie treści.

<!** reklama left>Sposób na wagary

Marian Szczerba, legendarny dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego, na początku uczył się na strychu. - Przyjechałem do Bydgoszczy tuż po wyzwoleniu miasta - wspomina. - Moja szkoła mieściła się początkowo na strychu budynku przy dawnej ulicy 3 Września - dzisiejszej Obrońców Bydgoszczy. Były problemy z meblami. Dosiadłem się do ławki kolegi, ale trzeba było przynieść z domu krzesło. Na szczęście mój tata pracował w fabryce mebli. A teraz coś z mojej specjalności. W podstawówce nosiliśmy mundurki, a w technikum mieliśmy specjalne czapki - mój wydział chemiczny z pomarańczowym otokiem. Przypominam sobie, że w technikum trochę broiliśmy. Zajęcia czasem odbywały się w godzinach od 15 do 21. Zapadał zmierzch, chcieliśmy uciec z lekcji. Znaliśmy się na elektryce, wiedzieliśmy jak odciąć podstępnie prąd. Światło gasło. Profesor wołał: poszukajcie woźnego! Ale woźny zwykle gdzieś znikał.

Marek Gralik, nauczyciel i bydgoski radny, nigdy nie miał wzorowej noty za sprawowanie. Nauka szła mu nieźle, ale gorzej było z zachowaniem dyscypliny.

- Byłem krnąbrny. Ciągle dostawałem po głowie albo po rękach liniałem. Jak się odsuwało rękę, to za karę dostawało się dwa razy. Większość tych razów była zasłużona. Kiedyś, w szóstej klasie uciekliśmy z zajęć świetlicowych. Poszliśmy nad jezioro odległe o 3-4 km od szkoły. Kąpaliśmy się. Dziś rozumiem, jak przerażeni byli nasi opiekunowie. W czwartej klasie podstawówki rozsypałem po sali tabakę. Potem przez kilka dni chorowałem, inni uczniowie także mieli problemy z oddychaniem. Sprawowanie mi przez to obniżyli. Moim wzorem była mama, która uczyła mnie polskiego w klasie maturalnej. Ceniłem ją za prawdomówność. Przeżyła Powstanie Warszawskie, była członkinią AK. Nie bała się o tym mówić. Tata także uczył. Można powiedzieć, że przesiąknąłem duchem nauczycielstwa.

Trzy kołnierzyki

Andrzej Bogucki, dyrektor Gimnazjum nr 3, to propagator ideałów Towarzystwa Gimnastycznego Sokół i patriota. - Patriotyzmu uczyli nas profesorowie. Były trudne czasy komunizmu, stalinizmu. Pani Gertruda Wróż od nauczania początkowego zwracała uwagę na wychowanie patriotyczne swoich podopiecznych. Drugim dobrym nauczycielem był Czesław Kabaciński, ale jemu trochę dokuczaliśmy. Grał na skrzypcach, a gdy odłożył instrument na biurko i się odwrócił, ja próbowałem skrzypce rozstroić. Dostaliśmy wtedy od psora „karkówę”, a potem za drzwi. Po latach wyszło na jaw, że też był wielkim patriotą. Jego nazwisko widnieje w bydgoskim słowniku biograficznym. W szkole nosiliśmy mundurki, jestem zresztą zwolennikiem strojów szkolnych. Kołnierzyki do mundurka miało się trzy na tydzień. Gdy jedna strona się zabrudziła, przepinaliśmy na drugą. Nikt się nie wyróżniał. Wszyscy byli tak samo biedni. Jadło się chleb z cukrem, ze smalcem i słoniną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!