- W poprzednim roku była susza, w tym opadów jest aż za dużo - twierdzi Arkadiusz Mordel, który ma plantację truskawek w miejscowości Płocicz (pow. sępoleński). - W minioną niedzielę przeszła nad naszą miejscowością ulewa.
Od nadmiaru wilgoci gniją nawet niedojrzałe owoce
Duże i gwałtowne opady sprawiły, że niektóre krzaczki niemal zostały przygniecione do gruntu. Owoce leżące na wilgotnej ziemi zaczęły gnić. - Dotyczy to także niektórych niedojrzałych owoców - dodaje pan Arkadiusz.
Także na niewielkiej plantacji truskawek Tomasza Kalinowskiego koło Chełmży owoce były w tym sezonie bardzo ładne, ale po tylu opadach deszczu zaczęły gnić. Na szczęście to już niemal koniec zbiorów, więc dużych strat nie będzie.
Tam, gdzie opadów było więcej oraz nie było możliwości, by zastosować środki ochrony, w sadach pojawił się problem związany z chorobami grzybowymi - uważa Paweł Pączka, prezes Grupy Producentów Owoców Galster w Wierzchucicach (pow. bydgoski), który pod koniec kwietnia na naszych łamach mówił, że sadom zaszkodziły nie tylko duże przymrozki, ale i susza.
Gdy zaczęło padać także sadownicy cieszyli się, że deszcz może uratować chociaż część plonów. Potem niejeden miał problem z wykonaniem zabiegów ochrony sadów, bo padało zbyt często.
Dojrzewające czereśnie zaczęły pękać, gnić. - Ten problem jest znacznie większy w południowej części kraju niż u nas - dodaje Paweł Pączka. - Miejmy nadzieję, że w lipcu, gdy będzie dojrzewać wiele czereśni, pogoda stanie się bardziej sprzyjająca.
Niestety istnieje zagrożenie, że i czereśni dojrzewających w lipcu trafi na rynek mniej, ponieważ zmiany klimatu (w tym lekka zima) sprzyjają rozwojowi szkodników.
- Na przykład obserwujemy olbrzymią presję szkodnika o nazwie nasionnica trześniówka - dodaje prezes grupy Galster.
Ten szkodnik drzew owocowych składa jaja na owocach, larwy żerują np. w czereśniach, a po wydostaniu się na zewnątrz, chowają się w ziemi (tam się przepoczwarzają i zimują). Ostatnia zima była dla nich łagodna, więc wiele czereśni czy wiśni może być w tym sezonie robaczywych.
Wykonają więcej zabiegów ochrony w sadach i na polach
- Nasze czereśnie zmarzły, ale problem związany z dużą wilgotnością i większą presją chorób grzybowych dotyczy również innych drzew owocowych, takich jak grusze czy jabłonie - twierdzi Wojciech Klimkiewicz, sadownik z Wtelna (pow. bydgoski), który uprawia także warzywa. - Trzeba będzie wykonać więcej zabiegów ochrony. Na przykład na parcha w sadach jabłoniowych. Również warzywa trzeba będzie bardziej chronić, ponieważ duża wilgotność i wysoka temperatura sprawiają, że jest większa presja szkodników. W kapuście pojawiło się dużo mączlika.
Chętniej robimy przetwory, ale trudniej zebrać owoce
A zdaniem plantatora z pow. sępoleńskiego sporo osób jest zainteresowanych kupnem owoców wprost z pola. On sprzedaje truskawki po 6 zł za kilogram, więc ci, którzy mieszkają niedaleko mogą zaoszczędzić, bo w sklepach ceny są wyższe. - Przyjeżdżają najczęściej po dziesięć - dwadzieścia kilogramów truskawek na przetwory - mówi Arkadiusz Mordel.
Owoce trzeba zrywać jak najszybciej, by nadmiar deszczu nie zmarnował tego, co urosło. Niestety problemem wielu gospodarstw jest brak rąk do pracy przy zbiorach.
- W poprzednich latach na polskich polach pracowało więcej osób z Ukrainy - dodaje plantator z Płocicza. - W tym roku, z powodu epidemii, mają oni problemy z dotarciem do gospodarstw. Całe szczęście, że nie musimy płacić za testy (w kierunku koronawirusa), ale wciąż mają oni kłopoty z dojazdem np. od granicy.
