Franciszek Altmer, 86 lat, jest jednym z nielicznych żyjących żołnierzy walczących w getcie. Od 1949 r. mieszka w Izraelu. Tam skończył medycynę. Przez ponad 35 lat pracował w szpitalu jako chirurg. Teraz, na emeryturze, pisze pamiętniki. Co roku przyjeżdża do Polski. Podczas tych wizyt ożywają wspomnienia...
<!** Image 2 align=right alt="Image 118788" sub="W końcu 1939 roku niemiecki okupant wydał zarządzenie o oznakowaniu ludności żydowskiej. Na zdjęciu kobieta sprzedająca opaski z gwiazdą Dawida na ulicach Warszawy.">Każdy człowiek odnajduje w sobie wysepki wspomnień, do których sam chętnie wraca lub które wbrew jego woli wynurzają się z zapomnienia. Są one różne. Większe i mniejsze. Piękne i brzydkie. Dla osób tak boleśnie doświadczonych przez wojnę jak Franciszek Altmer stały się potężną wyspą, która swym ogromem przysłoniła wszystkie inne. Zmieniła jego stosunek do całego życia i skalę wyznawanych wartości.
Dwa lata w piekle
Mimo wielu ciężkich przeżyć nie wygląda na swój wiek. Jest bardzo sympatyczny, pogodnie usposobiony. Lubi żartować. Jednak gdy wypowiada słowo „getto”, jego twarz nagle posępnieje. - Nigdy nie przypuszczałem, że ludzie mogą innym stworzyć takie piekło na ziemi. W getcie warszawskim spędziłem ponad dwa najdłuższe lata swojego życia. To, co tam widziałem i przeżyłem, ciągle wraca - wyznaje Franciszek Altmer.
<!** reklama>Na ulicach getta
Przez wiele lat po wojnie zastanawiał się czy pokazać swojej rodzinie Warszawę i to, co pozostało po getcie. W końcu pod naciskiem syna i wnuczki zdecydował się. Dwa lata temu zabrał ich do Polski. Wybrał się z nimi na spacer po ulicach getta. Po ponad sześćdziesięciu latach od wybuchu powstania żydowskiego.
Wycieczka rozpoczęła się od ulicy Wołyńskiej.
<!** Image 3 align=left alt="Image 118788" sub="Na ulicach getta w 1942 roku. Żołnierz niemiecki zmusza Żydów do pokazania hitlerowskiego pozdrowienia">- Na jej skraju zawsze siedział stary Żyd grający na katarynce. Często handlował różnymi rzeczami - wspomina pan Franciszek. - Nieraz od niego coś kupiłem. Tak było do 1942 r., kiedy to dla zabawy zastrzelili go pijani żandarmi niemieccy. Wtedy uświadomiłem sobie, że moje życie nie jest nic warte i wsi na włosku...
Śmierć w getcie stała się chlebem powszednim. Pan Franciszek przywołuje jej obraz: - Po drugiej stronie ulicy przy budynku nr 7, dzisiaj już nieistniejącym, leżały powyciągane z mieszkań zwłoki Żydów. Ich rodzin nie było stać na pogrzeb. Szerzyły się epidemie. Nie można było ich powstrzymać. Odór wydostający się z rozkładających się zwłok był nie do zniesienia. Tak silnie utkwił w mojej pamięci, że czuję go do dzisiaj, gdy tam przechodzę.
Pewnego dnia na stosie zwłok ujrzał ciało pięcioletniej kuzynki. Maleńka Rut miała w ręku zaciśniętą lalkę. Była to jej ulubiona zabawka, z którą nie chciała się rozstać nawet po śmierci.
Na ulicy Franciszkańskiej pan Franciszek przypomniał sobie „shop”: - W jego piwnicach chowano wszystko, co mogło wpaść w ręce Niemców. Podczas wysiedleń ukrywały się tam całe rodziny żydowskie. Na terenie getta było dużo takich kryjówek. Jednak nie zawsze okazywały się skuteczne. Często znajdowali je Niemcy z pomocą policji żydowskiej.
Na ulicy Stawki rodzina Franciszka Altmera usłyszała o Umschagplatzu, z którego wywożono Żydów do Treblinki. Hitlerowcy na rampie kolejowej rozdzielali całe rodziny.
- To były dantejskie sceny... - wspomina nasz rozmówca. Widział je codziennie. Mimo że upłynęło ponad 66 lat, obrazy z getta pozostawiły w jego psychice trwały ślad. Ciągle przychodzą w snach... Niewątpliwie widok śmierci i ogrom krzywdy ludzkiej wpłynął na to, że został lekarzem.
<!** Image 4 align=right alt="Image 118788" sub="Żołnierz niemiecki obcina brodę jednemu z Żydów - pierwsze represje zaraz po wkroczeniu Wehrmachtu">Walka o honor
Wiosną 1943 r. zaczęło się powstanie. Wczesnym rankiem 19.04.1943 r. u bramy głównej getta Żydzi przywitali Niemców gradem kul z karabinów. Zadali im ogromne straty. Franciszek Altmer walczył od pierwszych dni powstania. Bronił budynku komendantury Żydowskiego Związku Wojskowego, znajdującego się przy ul. Muranowskiej. Spacerując z rodziną w tej okolicy przypomniał sobie bohaterskich obrońców skaczących z dachów płonących budynków: - Wśród samobójców były kobiety z dziećmi na ręku. Nikt nie chciał się dobrowolnie poddać. Woleli umierać z honorem niż za drutami Treblinki. Na początku maja z pomocą żołnierzy AK przedostałem się kanałami na stronę aryjską. W trakcie walk w getcie zginęła cała moja rodzina...
W AK i LWP
Po powstaniu Altmer wstąpił do AK i ukrywał się w lesie. W konspiracji bywało różnie. Początkowo układało się dobrze. Potem rozpoczęła się nagonka na Żydów ze strony NSZ. Z tego powodu wielu żołnierzy wyznania mojżeszowego przeszło do oddziałów Armii Ludowej. W 1944 r. pan Franciszek walczył w powstaniu warszawskim. Cudem uniknął niewoli niemieckiej, przeprawiając się przez Wisłę. W końcu trafił do Ludowego Wojska Polskiego.
Ukochany kraj
Po wojnie z grupą przyjaciół żydowskich przekroczył nielegalnie granicę polsko-czechosłowacką. Stamtąd przedostał się do Austrii i Szwajcarii. W 1949 r. dotarł do Izraela. Kraj ten okazał się dla niego drugą ojczyzną. Jednak mimo wielu lat tam spędzonych bardzo silnie czuje się związany z Polską. Ma podwójne obywatelstwo polsko-izraelskie. Gdy słyszy polski hymn, zawsze staje na baczność. Ciągle podkreśla, że nasz klimat jest mu bliższy niż izraelska pustynia: - Przez długi czas bardzo tęskniłem za Polską. Dopiero w 1980 roku po raz pierwszy po wojnie odwiedziłem ukochany kraj z lat młodości - mówi Altmer. - Potem przyjeżdżałem systematycznie dwa razy w roku na 10 dni, razem z młodzieżą z kibuców. Obwoziłem ich po miejscach pamięci i spotykałem się ze znajomymi.
Mimo że przez całe życie los go nie oszczędzał, jest z siebie zadowolony. Wykonywał ciekawą pracę i stworzył udaną rodzinę.
Fakty
Zginęło 7000 Żydów
- Według niemieckich szacunków podczas walk w getcie zginęło 7000 Żydów, ponad 6000 spłonęło żywcem, około 50000 wywieziono do Treblinki.
- Siły niemieckie liczyły 2054 żołnierzy, 36 oficerów, 821 grenadierów pancernych Waffen-SS oraz 367 granatowych policjantów przeznaczonych do utworzenia kordonu wokół murów getta.
- Oddziały powstańcze składały się zaledwie z 1000 słabo uzbrojonych bojowników (około 150-600 z ŻOB i 150-400 z ŻZW).
- W czasie powstania obrońcy getta od pierwszych dni byli wspierani przez polskie oddziały AK i GL.