Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ośmiorniczka, czyli serial po polsku

Redakcja
Kto mógłby dzisiaj zagrać porucznika Borewicza? A gospodarza domu Anioła Stanisława?

Aż się serce raduje na taki ranking... Bo niby nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale do serialu, to już jak najbardziej.

Media obiegła właśnie informacja o możliwości wskrzeszenia po latach „Matek, żon i kochanek”. Ba, podobno wymyślono już nawet, że nowa seria zaczynałaby się pogrzebem jednej z bohaterek, granej przez zmarłą parę lat temu Gabrielę Kownacką. Specjalnie oryginalni tu nie jesteśmy, bo takie powroty są ostatnio modne - FOX reanimuje choćby „Z Archiwum X”, do tego ze starymi gwiazdami i całkiem nowymi kosmitami.

„Matki, żony i kochanki” to serial z lat 90. poprzedniego stulecia, a więc zahaczający jeszcze o epokę, w której odcinkowców w telewizjach mieliśmy niewiele, więc każdy był wydarzeniem. A że każdy był wydarzeniem, to brali się za nie często i nieźli aktorzy, i nieźli reżyserzy. Dziś tak naprawdę zmieniło się wszystko. Serialową rzeczywistość z jednej strony określa olbrzymia podaż wszystkich zglobalizowanych telewizji świata, z drugiej poziom najlepszych produkcji HBO, przy których dzieła lokalnych stacji wyglądają przaśnie, aż boli. Do tego magicy od PR wszystko opiewają jako niebywałe wydarzenie, więc wydarzeniem nie jest już nic...

Poza tym spora część seriali ma tyle sezonów, że bohaterowie starzeją się naturalnie. Artur Żmijewski jako ojciec Mateusz pewnie dobije do emerytury i nigdy już nie pozbędzie się tego księżowskiego, natchnionego sposobu mówienia.

Jak się jednak okazuje w tej mnogości nowych produkcji stare pomysły ciągle są w cenie - bo raz, że były dobre, a dwa że pozwalają się wyróżnić w zalewie bieżączki choćby sentymentem. Tyle, że nie zawsze to wychodzi, że wspomnieć dokrętkę do „Czterdziestolatka”.

„Matkom” życzymy więc powodzenia i prosimy o jeszcze. Bo wcale bym się nie obraził, gdyby ktoś reanimował „07 zgłoś się”, serial z kryminalnymi intrygami z prawdziwego zdarzenia. Borewicza grał wtedy naturszczyk - krakowski dziennikarz TV Bronisław Cieślak. Można by więc pójść za ciosem i obsadzić jakiegoś współczesnego redaktora, choćby pięknego Tomasza Lisa. A jako porucznika Zubka dodalibyśmy mu Tomasza Terlikowskiego. Za to za polską wersję „House of Cards” lepiej się nie bierzmy. Sądząc z tego, co się działo w knajpie „Sowa i Przyjaciele’, wyszedłby nam horror, a nie political fiction. Ot, taka swojska, buraczana „Ośmiorniczka”. CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!