Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o dwa zabójstwa próbował podważyć dowody świadczące o jego winie

Jarosław Jakubowski
Dariusz Bloch
Biegła z dziedziny medycyny sądowej rozbiła w pył zeznania Wojciecha L. oskarżonego o dwa zabójstwa, w tym swojej znajomej Teresy W.

Doktor Jolanta Przygońska została wezwana wczoraj do bydgoskiego Sądu Okręgowego w odpowiedzi na rewelacje oskarżonego. Przypomnijmy - w kwietniu Wojciech L. zeznał, że nie zabił Teresy W., swojej przyszywanej ciotki z ul. Ogrodowej. Kobieta jego zdaniem potknęła się o torbę i przewróciła tak nieszczęśliwie, że uderzyła głową w oparcie krzesła. Mało tego, zdaniem Wojciecha L. „odbijała się od niego jak piłka”...
[break]
Wcześniej oskarżony przyznał się do zbrodni, twierdząc, że śmiertelne uderzenie w głowę Teresy W. zadał gumowym młotkiem.

Niemożliwe, żeby tak było

Biegła Przygońska obaliła te stwierdzenia. - Gdyby nawet przyjąć, że w trakcie zdarzenia doszło do uderzenia o oparcie krzesła, to można by z tym wiązać ewentualne powstanie jednej ze stwierdzonych ran tłuczonych. Natomiast wiadomo, że upadek miał nastąpić na dywan, co nie wyjaśnia powstania pozostałych ran - stwierdziła specjalistka.

Po uderzeniu o oparcie krzesła nie powstałoby tak rozległe, wieloodłamowe złamanie kości czaszki stwierdzone u Teresy W. - W tej sytuacji, nie wykluczając możliwości uderzenia o krzesło, nie mogę przyjąć, że jest to jedyny powód tak rozległego urazu - dodała biegła.

Oskarżony zadał następnie Jolancie Przygońskiej serię pytań. Czy obrażenia mogły powstać od uderzenia ciężką popielniczką lub salaterą? Biegła: - Użyte mogło być narzędzie tępe, jak i o tępych krawędziach, jednak nie ma możliwości dokładnego ustalenia, jakie było to narzędzie. Nie zmienia to faktu, że rozległość złamań kości czaszki wskazuje na działanie dwóch-trzech oddzielnych czynników...

- Czy głowa osoby upadającej mogła odbić się od krzesła jak piłka? - kolejne pytanie wywołało uśmiech na twarzy prokurator Beaty Swat. - Nie dopuszczam takiej możliwości - uznała Jolanta Przygońska.

- Gdybym uderzył młotkiem, to czaszka w drobny mak by się rozsypała... - skomentował oskarżony Wojciech L.

Na wczorajszą rozprawę wezwano też świadków oskarżonego. Jego dawni sąsiedzi Dariusz, Beata i Maciej P. stwierdzili, że mężczyzna nie sprawiał żadnych kłopotów, a z Teresą W. łączyły go dobre relacje.

Trotyl w domu czy przechwałki?

Mariusz Z., u którego oskarżony przez pewien czas wynajmował mieszkanie w Białych Błotach, wspomniał jedynie, że mogły być jakieś niesnaski między oskarżonym a konkubiną i jej córką. Ale szczegółów nie kojarzył. - Na ulicę Przemysłową przyjeżdżała policja, ale nie wiem, czy do pana L. - zakończył świadek.

Była konkubina Bożena S. potwierdziła w sądzie, że Wojciech L. miał w mieszkaniu dwa gumowe młotki.

- Trzymał je w skrzynkach z narzędziami. Skrzynki przekazałam jego bratu Jackowi, ale nie wiem, czy były w nich akurat młotki
- stwierdziła Bożena S. Świadek dodała, że narzędzia oddała bratu oskarżonego w sierpni 2012 roku, gdy ten był poszukiwany przez policję. Przypomnijmy - policja przeszukała mieszkanie brata Wojciecha L., ale gumowych młotków nie znalazła. Wczoraj Jacek L. skorzystał z prawa do odmowy zeznań.

Kobieta odniosła się także do pogłosek, jakoby w mieszkaniu Wojciecha L. na ścianach wisiała flaga hitlerowska oraz trotyl. Okazało się, że flaga była, tyle że... amerykańska. - Trotylu nie widziałam, ale oskarżony chwalił się wielokrotnie, że tym trotylem może nas wszystkich wysadzić - powiedziała.

Poza Teresą W. oskarżony ma mieć na sumieniu życie przypadkowego grzybiarza Edwarda B. oraz rozbój w sklepie na Jachcicach. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!