27 lutego 2024 r. o godz. 11 w Warszawie rozpoczął się ogólnopolski protest rolników. Gospodarze z całego kraju spotkali się pod Pałacem Kultury i Nauki i ruszyli w stronę kancelarii premiera.
Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza włączyła się w organizację dojazdu rolników z każdego powiatu w naszym regionie.
- Z powiatu mogileńskiego, skąd jestem, przyjechały trzy autokary mieszczące 50 pasażerów – mówi Mirosław Smaruj z zarządu KPIR. - Podobnie było w sąsiednich powiatach, rolnicy nie poprzestali na jednym autokarze. Dojechali też do Warszawy innymi środkami lokomocji.
Pod jedną flagą
Wszyscy mieli kamizelki odblaskowe i polskie flagi. - Szliśmy pod jedną flagą, niezależnie od poglądów politycznych, które próbuje się wyciągnąć na wierzch, ale one nie mają znaczenia – podkreśla Mirosław Smaruj. - Chodzi nam o zapanowanie nad niekontrolowanym importem towarów z Ukrainy i odejście od Europejskiego Zielonego Ładu. Na tym się skupiamy.
Rolnicy liczyli na spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, ale był w Czechach na spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej.
- Zakładaliśmy, że premier powie, co postanowił w związku z naszymi postulatami, że nie zbagatelizuje tak wielkiego protestu i ma przygotowane rozwiązanie naszych problemów już, na dziś – mówi Mirosław Smaruj.
Delegacje rolników przyjął marszałek Szymon Hołownia. - Pan marszałek nie jest właściwą osobą do rozmów z nami. Odnosimy wrażenie, że rząd niewiele zdziała w naszej sprawie, dlatego szykujemy się do wyjazdu do Brukseli – zapowiada Mirosław Smaruj.
Serdeczni warszawiacy
Kujawsko-pomorscy rolnicy mówią o wsparciu, jakiego udzielali im warszawiacy.
- Manifestowali je w bocznych uliczkach. Podkreślali, że są z nami. Dzięki naszym protestom wielu tzw. miastowych dowiedziało się, o co chodzi w Zielonym Ładzie i że negatywnie wpłynie on na wszystkich, nie tylko na rolników - wyjaśniają.
Mirosław Smaruj zaznacza, że rolnicy nie walczą o dopłatę 1500 zł do hektara. - Takie informacje pojawiły się w mediach, a to nieprawda. Walczymy o przyszłość, o możliwość dalszej pracy, dzięki której zarobimy te 1500 zł. Nie potrzebujemy żadnej jałmużny - podkreśla.
