Po prawie dwóch latach stado krów wałęsających się w rejonie podbydgoskiego Jarużyna udało się wyłapać. Jak to możliwe, że zwierzęta hodowlane tak długo dawały sobie radę na wolności?
Te krowy uciekły od rolnika w takim czasie, w którym nie brakowało im karmy na łąkach i polach. Trafiły na dobre warunki pogodowe, więc łatwiej im było się przystosować do życia poza gospodarstwem.
No i zaczęły się zachowywać inaczej.
Przystosowały się do nowych warunków i zaczęły zachowywać się tak, jak dzikie zwierzęta. Odzyskały naturalne instynkty - stały się bardziej ostrożne, nieufne, ale i samowystarczalne. Nikt im nie podsuwał karmy pod nos, więc musiały sobie radzić.
Żerowały raczej w nocy, by uniknąć kontaktu z człowiekiem i innymi drapieżnikami.
W naszym regionie nie brakuje drapieżników, są nawet wilki, a tym krowom nic się nie stało. Jak to możliwe?
W grupie dały radę. Zdziczałe zaczęły zachować się jak stado żubrów czy bizonów, miały swoją hierarchię. Samotnicy nie mieliby tak łatwo, byliby narażeni na ataki np. wilków czy rysi.
Samotna była krowa – uciekinierka, która na Podlasiu przyłączyła się do stada żubrów. A myślałam, że takie historie zdarzają się tylko w filmach takich jak "Rogate ranczo", gdzie związek hodowlanej krowy z bizonem był możliwy.
Jest to możliwe. Bo krowy są zwierzętami stadnymi i szukają towarzyszy życia. Jeśli w pobliżu nie ma innych krów, to mogą nawet przyłączyć się do stada dzikich zwierząt.
Uciekinierki krążące po Jarużynie otoczono nawet tzw. pastuchem, ale przerwały to ogrodzenie. Zwierzęta hodowlane zwykle unikają takiej elektrycznej bariery.
Zwierzęta hodowlane, które przebywają na terenie gospodarstwa nie mają potrzeby ucieczki, bo nie brakuje im karmy. Nie boją się ludzi, bo to oni zapewniają im dobre warunki. W stanie dzikim zwierzęta narażone są na różne bodźce - uciekają przed drapieżnikami, przechodzą przez chaszcze, lasy... I uodporniają się na mniejsze impulsy takie jak niewielki "zastrzyk" prądu z pastucha. One myślą: muszę przeżyć. Mniejsze bariery nie są w stanie ich zatrzymać.
To też może Cię zainteresować
W ostatnich latach głośno było o krowach "na gigancie" w różnych częściach kraju. Mam wrażenie, że 20-30 lat temu mućki były spokojniejsze, nie uciekały tak często.
Też uciekały, tylko te historie nie były tak nagłaśniane przez media, organizacje ekologiczne. Pamiętam, że jako młody chłopak też ganiałem po polach za krowami czy cielakami, które uciekły z gospodarstwa wujka.
Jednak teraz najczęściej uciekają krowy ras mięsnych takich jak limousine, charolaise czy angus. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że bydła ras mięsnych jest coraz więcej w polskich gospodarstwach. Istotne jest i to, że te zwierzęta utrzymywane są często w chowie wolnowybiegowym. Żyją w stanie półdzikim, są wyłapywane głównie po to, żeby je oznakować, wyleczyć albo wywieźć do rzeźni.
Chów wolnowybiegowy jest zalecany ze względu na dobrostan zwierząt.
Owszem, ale w takich warunkach te zwierzęta nie zachowują się tak jak np. krowy mleczne w oborze. "Wydelikacone" bydło holsztyno-fryzyjskie na pewno gorzej by sobie poradziło w stanie dzikim.
Zdziczałe krowy stawały się przyczyną kolizji drogowych, bo wchodziły na drogi. A czy mogą zaatakować człowieka?
Zdziczałe zwierzę może być bardzo niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje na widok człowieka. Może się spłoszyć albo zaatakować w obronie młodych, a przecież nawet zwierzęta hodowlane na wolności się rozmnażają.
Nie zapominajmy, że są duże i silne - krowa rasy mięsnej może ważyć 600-800 kilogramów, buhaj nawet 1000 kilogramów!
Co zrobić, żeby do takich sytuacji nie dochodziło?
Właściciel zwierząt musi odpowiednio ogrodzić teren i systematycznie sprawdzać, czy zwierzęta, albo ludzie nie zniszczyli tej bariery. Bydło musi być oznakowane, kolczykowane i nie można dopuszczać do niego osób postronnych. I zawsze trzeba do takich zwierząt podchodzić ostrożnie, bez gwałtownych ruchów.
Coraz częściej słyszymy też o zdziczałych psach.
To duży problem, a wina jest tylko po stronie człowieka. Zdziczały pies zaczyna się zachowywać jak wilk, jednak nie boi się ludzi. Dlatego staje się niebezpieczny nie tylko dla innych zwierząt (domowych i łownych), ale i dla ludzi. Uważajmy - unikajmy kontaktu z takimi zwierzętami, nie próbujmy ich głaskać, nie róbmy sobie z nimi zdjęć. Lepiej powiadomić odpowiednie służby, które zajmą się ich wyłapaniem.
