Wbrew wcześniejszym zapowiedziom ProNatury prace budowlane przy spalarni odpadów nie rozpoczną się w sierpniu. Ekolodzy zaczęli składać odwołania i zapowiadają ostrą walkę przeciw inwestycji.
Przypomnijmy, że 11 lipca prezydent Rafał Bruski wydał pozwolenie na budowę spalarni odpadów. Zrobił to mimo braku - jak twierdzą działacze ze Stowarzyszenia Technologii Ekologicznych Silesia i Bydgoskiego Forum Ekologicznego - drugiej opinii oddziaływania spalarni na środowisko. <!** reklama>
Decyzja prezydenta nie jest prawomocna, bo pojawiły się dwa odwołania - właśnie Silesii ze Śląska i BFE. Oba trafiły do wojewody Ewy Mes. Wczoraj zaczęto przygotowywanie opinii prawnej w tej sprawie. - Odpowiedź będzie gotowa do końca sierpnia - mówi Marta Lewandowska, doradca wojewody.
- Argumenty STE Silesia są bardzo poważne - mówi Marek Zientak, prezes BFE. - Stowarzyszenie podnosi fakt, że pierwsza opinia środowiskowa z 2009 roku dotyczyła praktycznie zupełnie innej instalacji niż ta, na którą wydano pozwolenie...
Prezes Silesii, Tomasz Wolny, w odwołaniu podkreśla, że różnic jest kilka. To np. metoda oczyszczania spalin - w opinii środowiskowej z 2009 roku określono ją jako „mokrą”, w pozwoleniu zaś mowa o metodzie „pseudosuchej”. Różna jest też w jednym i drugim przypadku kaloryczność spalanych odpadów. Mniejsza jest sama działka, na której stanie spalarnia - z 6 hektarów pomniejszono ją do 4,79 ha. To o tyle ważne, że pierwsza decyzja środowiskowa wskazywała, że największe stężenie spalin będzie 290 metrów od komina, a więc już za granicami pomniejszonej działki budowlanej. To, zdaniem Silesii, całkowicie zmienia szacunki dotyczące poziomu emisji w sąsiedztwie instalacji. Inne różnice dotyczą m.in. uzyskiwania mniejszej energii ze spalenia tony śmieci, zupełnie innego rodzaju odpadów powstałych przy spalaniu oraz zbyt wysokiego poziomu zasolenia ścieków.
STE Silesia zaskarżyła także decyzję wojewody o braku konieczności sporządzenia drugiego raportu. Tomasz Wolny zarzuca Ewie Mes, że nie działała w interesie społecznym, a w swojej decyzji opierała się na opinii... zastępcy prezydenta Bydgoszczy.
- Jeżeli nasze odwołanie nie zostanie uwzględnione przez wojewodę, pozostaje nam inne wyjście i zaskarżenie pozwolenia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - mówi Marek Zientak, nie wykluczając jeszcze ostrzejszych działań.
Spalarnia śmieci musi zostać zbudowana i osiągnąć zakładane parametry do końca 2015 roku. Inaczej inwestorowi - miejskiej spółce ProNatura - grozi konieczność zwrotu unijnej dotacji.
- Zarzuty BFE są bezzasadne. Natomiast ewentualne złożenie skargi do WSA nie wstrzymuje prac budowlanych - uspokaja Marcin Janczylik, rzecznik ProNatury. - Czekamy na decyzję wojewody w sprawie złożonych odwołań. Jeśli we wrześniu rozpoczniemy prace budowlane, inwestycja zostanie zrealizowana w terminie.
Bydgoska spalarnia to jedna z sześciu takich inwestycji w kraju. Instalacja ma pracować 24 godziny na dobę, przerabiając rocznie około 180 tys. ton odpadów z Bydgoszczy, Torunia i 15 okolicznych gmin. Sześćdziesiąt procent wartości projektu - ok. 260 mln zł - to wsparcie z Unii Europejskiej. Reszta pochodzi z pożyczek z Funduszu Ochrony Środowiska. ProNatura daje 7 milionów złotych. (wom)
