Wczoraj sąd nie zdecydował się na natychmiastową, tuż po mowach stron, publikację wyroku w sprawie dziewiętnastoletniego Sebastiana J.
Sam nie wiem, jak tę sprawę oceniać. Bo zgadzam się z prokuratorem, który mówi, że oskarżony doskonale wiedział, co robi, kiedy z nożem pijany i naćpany szedł do mieszkania konkubenta i kiedy trzy razy tym nożem go uderzył.
Ale rację ma też obrońca, który twierdzi, że za to, iż dziewiętnastolatek siedzi teraz na ławie oskarżonych, odpowiadają jego rodzice.
Wyrok został przez sąd przesunięty z uwagi na zawiłość sprawy. I trudno się temu argumentowi dziwić. W tej historii wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Na razie. Do wyroku.