Ponoć epoka odkryć geograficznych dawno już minęła. Nadal jednak odkrywa się lądy, których nie tknęła stopa człowieka. Odkrywane są nawet plemiona, o których istnieniu świat nie miał pojęcia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 22100" >Samolotem można oblecieć cały glob w ciągu kilkunastu godzin. Sieci satelitów śledzą każdy metr kwadratowy powierzchni Ziemi. Panuje więc przekonanie, że człowiek poznał już całą planetę i epoka odkryć geograficznych przeminęła dziesiątki lat temu. Nie jest to jednak prawda. Wciąż zapełniane są białe plamy na mapach, obszary nieznane dotąd nauce. Odkrywane są lądy, których dotąd nie tknęła stopa człowieka.
W lutym 2003 r. Antarktykę badała ekspedycja polarna na statku M.S. „Bremen”. Naukowcy spenetrowali, m.in., Wyspy Melchiora, archipelag odkryty na przełomie lat 1873-74 przez Eduarda Dallmana, niemieckiego wielorybnika. Tam właśnie ekspedycja odkryła niezaznaczoną dotąd na mapach wyspę. Miano odkrywców nowego lądu przypadło polskim polarnikom, kapitanowi Henrykowi Wolskiemu oraz biologowi Tomaszowi Zadróżnemu.
Nieodkryte lądy bywają całkiem blisko. W marcu 2002 r. nieznane dotąd wyspy odkryto u wybrzeży Grenlandii. Cały archipelag! Niezaznaczony wcześniej na mapach archipelag nazwany Small Islands położony jest ok. 70 km na północny wschód od wybrzeży Grenlandii. To zaledwie 8 km od odkrytej pod koniec lat 90. ubiegłego wieku Wyspy Tobiasza.
Small Islands, czyli Małe Wyspy, nie zostały odkryte przez morskich podróżników tylko przez siedzący w ogrzewanych laboratoriach Kopenhagi zespół duńskich naukowców. Istnienie nieznanych wysp wykazały analizy zdjęć satelitarnych i danych z badań georadarowych tamtego regionu, przeprowadzone przez zespół pod kierunkiem dr. Johana Mohra.
Obszar Morza Północnego może dostarczyć jeszcze wielu rewelacji. Tam właśnie naukowcy mogli odkrywać, metr po metrze, nowy, powstający na ich oczach ląd. W 1963 r. na południe od Islandii wyłonił się z morza wierzchołek wulkanu. Po 4 latach aktywność wulkaniczna ustała i u wybrzeży Islandii pojawiła się nowa wyspa, którą nazwano Surtsey. W 1967 r. ląd ten wznosił się na wysokość 174 m n.p.m. i zajmował powierzchnię 2,5 km kwadratowego. Od tamtego czasu wyspa wciąż zwiększa swą powierzchnię i masę. Jest swego rodzaju przyrodniczym laboratorium obserwowanym i badanym przez naukowców. Dziś porastają ją rośliny naniesione wiatrami, pojawiły się tam owady, a ze zwierząt - morskie ptaki.
Naukowcy coraz częściej wyruszają też w teren. Dysponują telefonami satelitarnymi, ruchomymi laboratoriami, domami, kuchniami, nawet przenośnymi toaletami. Badania terenowe przestały więc być domeną garstki straceńców. Pozwala to nie tylko odkrywać nieznane lądy. Wciąż można odkryć nieznany lud!
W kwietniu 2001 r. w brazylijskiej dżungli odkryto plemię Indian, które nie miało dotąd kontaktu z kulturą Zachodu. To lud myśliwych i rybaków.
Na ślad tego plemienia naprowadziły uczonych wyniki analiz zdjęć lotniczych dżungli. Na kilku fotografiach widniała osada, której nie zaznaczono na żadnej mapie. Zespół ekspertów zdecydował się na wyprawę. Ekspedycja wyruszyła z miasta Tabatinga.
11-osobowy zespół złożony z ekspertów i pracowników brazylijskiego Rządowego Biura ds. Indian płynął przez wiele dni na łodziach i przedzierał się przez dżunglę. Wreszcie wyprawa nawiązała kontakt z liczącą ok. 30 osób grupą Indian, którzy nigdy nie widzieli białego człowieka.
Plemię żyje na terenach będących indiańskim rezerwatem od 1966 r., gdzie zamieszkuje też kilkanaście plemion, które miały dotąd niewielki kontakt z człowiekiem Zachodu. Wg naukowców, na obszarze Brazylii nadal mieszka ok. 300 tys. Indian żyjących według norm wczesnych stadiów cywilizacyjnych człowieka. W tym, jak oceniają fachowcy, być może kilkadziesiąt plemion nadal czeka, aż je odkryjemy.