https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O grzaniu i taplaniu

W tygodniu ozdobą numeru było zdjęcie na pierwszej stronie, które udanie udawało... film. Fotoreporterowi udało się uchwycić pęd auta. I, co ważne, zestawić go ze znakiem ograniczenia prędkości pojazdów do 30 kilometrów na godzinę. I tak, martwy obrazek doskonale opowiedział historię o tym, jak się omija (szybko) ograniczenia.

W tygodniu ozdobą numeru było zdjęcie na pierwszej stronie, które udanie udawało... film. Fotoreporterowi udało się uchwycić pęd auta. I, co ważne, zestawić go ze znakiem ograniczenia prędkości pojazdów do 30 kilometrów na godzinę. I tak, martwy obrazek doskonale opowiedział historię o tym, jak się omija (szybko) ograniczenia.

 

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >W tej sytuacji równie ważny jest jednak tekst, który obrazuje z kolei powszechną na naszych drogach sytuację. Oto Nowotoruńska, ważna wylotówka z miasta, podziurawiona, wybrzuszona, połatana. Od granic miasta pięknie wyremontowana za rządowe pieniądze, wewnątrz Bydgoszczy czekająca na zmiłowanie. Nie jest jednak z nią tak źle, by absurdalnie spowolnić samochód. Ba, znaki ograniczające prędkość mają ponoć podnosić bezpieczeństwo, tu je drastycznie obniżają. Naszego Czytelnika, który empirycznie sprawdzał, co się dzieje, gdy się stosuje do przepisów, pozostali kierowcy omal nie stratowali. Wyzywali, trąbili i - co gorsza - grzali bez opamiętania, wyprzedzając na podwójnej ciągłej. Narażając się tym, już zupełnie na serio, na wypadek. Czytelnik twierdzi, że 30 na godzinę w tym (ale i w wielu podobnych) przypadkach jest tylko asekuracją ze strony drogowców, którzy po postawieniu znaku mają z głowy odpowiedzialność za zniszczone na wertepach auta. Trudno tej opinii nie przyklasnąć. Kiedy skończył się długi remont Inwalidów, jakiś czas jeszcze stał tam podobny słupek z ograniczeniem prędkości, choć droga była już jak stół. Bat na kierowców, którzy nie chcieli czekać na techniczny odbiór i przyspieszali na prostej, był jednak sroższy. Za węgłem czaili się policjanci z radarem... I trwa zabawa, choć ponoć na Nowotoruńskiej widać światełko w tunelu. Jeszcze we wrześniu Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej ma się „starać” o pieniądze na remont. Uff...

 

Znamy już termin wyborów samorządowych, a zatem - zgodnie z przewidywaniami - wszystkim kandydatom do zaszczytów grunt zaczyna się palić pod nogami.

I ten tydzień właśnie jest pierwszym z wielu kampanijnych, tak nielubianych przez redakcje. Bo oto na biurka zaczynają lawinowo spływać zaproszenia. Kandydat X. zwołuje konferencję, bo chce się wypowiedzieć na temat piłki nożnej, a kandydat Y. zamierza ogłosić, co myśli o aquaparku. Można by może włożyć je wszystkie do worka ad acta, ale zawsze to łopocze serce reportera - bo może jednak ktoś ma do powiedzenia coś naprawdę ciekawego, świeżego, newsowego? Więc gdyby to miało umknąć uwadze dziennikarza

i Czytelnika... Więc zastanawiamy się, czy oddający krew w światłach kamer wojewoda uważa się aż za twarz kampanii krwiodawczej czy tylko swojej własnej, wyborczej? Czy prezydent miasta biega za rycerzami Jedi, bo lubi, czy gra przed nami dobrego gospodarza miasta? Trudno, trzeba będzie jakoś przeczekać. Chyba jednak czujnie odkładając te wszystkie deklaracje na półkę, by potem skorzystać z nich, gdy już się komuś uda dobiec do fotela prezydenckiego. I przypomnieć w odpowiedniej chwili.

 

Tymczasem na szerokie wody dyskusji bydgoszczan wypłynął aquapark. Na środowej sesji Rady Miasta poległ - po raz kolejny - plan pana prezydenta wybudowania w Myślęcinku kompleksu basenów ze światowym zapleczem. Wielki rozmach, to i wielkie pieniądze, które trzeba najpierw pożyczyć. Na to właśnie nie zgadza się większość radnych, argumentując, że kredyt będzie zbyt dużym, rozłożonym na długie lata, obciążeniem dla miasta. I nie ma pewności, że będą to lata spędzone pod rządami tego samego prezydenta. Konstanty Dombrowicz wymachuje 61 tysiącami podpisów poparcia swojej idei, radni wykrzykują, że część z nich zbierana była po opłotkach, a opłotkom nic do naszej kasy.

W tym taplaniu sensowniej brzmią głosy rozsądku, że może by za tyle pieniędzy, ile mamy, zbudować więcej przyszkolnych, porządnych basenów. By nie stawiać na palmy w parkach wodnych, a na zwykłą, rodzinną rekreację u źródeł. Taniej, wygodniej, bliżej. Czyje wypłynie na wierzch?

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski