Ci, co trafili do puszki albo do trumny, w tamtych czasach byli najczęściej maltretowani przez wiecznie pijanych lub skacowanych tatusiów i niewiele tatusiom pod tym względem ustępujące mamusie. Czy można się dziwić, że milicja, przyjeżdżając na domowe interwencje albo nie robiła nic, albo zabierała domowego boksera (lub bokserkę) „na izdebkę”?
Nie ma dziś milicji, nie ma też izdebki. Na nieszczęście nadal są bloki zasiedlone przez taką samą, jak kiedyś menażerię. Dlatego jestem przekonany, że nowe przepisy antyprzemocowe mogą mieć niewielki wpływ na codzienne życie. Nie dlatego, że policjanci są leniwi i nie dlatego, że mogą się obawiać gąszczu nowych przepisów.
Problem w tym, że w wielu mieszkaniach jak tylko mamusię lub tatusia usunie się z gniazdka, rozpocznie się załamywanie rąk i błagania, by jak najszybciej zdjąć z niego nakaz banicji i dać mu jeszcze jedną szansę. Bo na przykład tatuś co prawda pije i bije, ale jak zniknie z domu, to nie będzie co do garnka włożyć.
