Kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie tracą spółdzielnie mieszkaniowe na pokrywanie strat po drobnych kradzieżach i dewastacjach. Płacą za to wszyscy lokatorzy.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176405" sub="Zwykła żarówka kosztuje maksimum kilka złotych. Dla wielu to jednak wystarczające uzasadnienie jej kradzieży Fot. Tadeusz Pawłowski">
- Najczęściej giną metalowe kratki przed klatkami schodowymi, służące za wycieraczki. Podobnie jest z aluminiowymi klamkami do okien. Notorycznie znikają nam żarówki w piwnicach i na klatkach schodowych - mówi Zbigniew Sokół, prezes Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Spółdzielnia jednak uczy się na własnych błędach. - Popełniliśmy wielką pomyłkę w niemal połowie naszych zasobów instalując wielkie tablice na ogłoszenia. Błąd polegał na tym, że tablice te były obramowane aluminium. Niemal wszystkie zdewastowano, prawdopodobnie zrobili to złomiarze. Na szczęście wstrzymaliśmy się z ich instalacją w pozostałych klatkach schodowych i wybierzemy inne. Dostaliśmy nauczkę i teraz, planując rozmieszczenie na osiedlu stojaków na rowery, będziemy zwracać uwagę nie tylko na to, z czego są wykonane, ale jak są zabezpieczone przed kradzieżą. Staną przed pawilonami handlowymi i w innych miejscach, ale wbrew pozorom nie jest łatwo w dostępnych katalogach znaleźć taki sprzęt, który chroniłby rowery przed kradzieżą, a jednocześnie sam byłby przed nią zabezpieczony - zauważa prezes Sokół.
<!** reklama>
Straty wokół siebie zauważają sami lokatorzy. - Ludzie kradną wszystko. Wnuk przyjechał do mnie rowerem, zrobił mi zakupy i wpadł na kawę, może na piętnaście minut. Zostawił rower przywiązany linką do poręczy. Wracał taksówką, bo roweru nie było. Mnie ukradli nawet tuje, które jesienią wystawiłam na klatkę schodową, by nie zmarniały na mrozie - narzeka pani Barbara z Bartodziejów.
- U mnie w bloku zniknęły z poręczy gumowe zabezpieczenia. Kiedyś, za komuny, sam je ukradłem z kolegą i zrobiliśmy z nich prowizoryczne narty do ślizgania się z górek. Nie było nas stać na inne. Kradło się też zawory zabezpieczające rury i robiło się z nich kastety. Straszna głupota, ale myślałem, że takie rzeczy działy się tylko w PRL. Ale żeby w XXI wieku ginęły ogumowania poręczy? - nie może się nadziwić pan Krzysztof z Wyżyn.
- Najbardziej irytują nas kradzieże w klatkach, w których dopiero co wymieniliśmy stolarkę okienną. Bywa, że po kilku dniach od remontu okna w całym pionie są rozprute, bo złodzieje szukają aluminiowych obramowań. Najgorsze jest to, że to jest jakiś stop podobny do aluminium, tylko złodzieje, ani, niestety, skupujący metale kolorowe chyba o tym nie wiedzą - załamuje ręce Stanisław Staszak, kierownik osiedla Szwederowo Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Bardzo niebezpieczne są też kradzieże metalowych kratek przed klatkami schodowymi. Dzieje się to głównie w nocy, a rano, gdy ludzie idą do pracy, wpadają w dziury, co grozi wypadkiem. Przypinamy takie kratki łańcuchem. Trochę wstyd, ludzie się śmieją, że jest jak z tymi widelcami w barach dworcowych, co były na łańcuch przypięte, aby zabezpieczyć je przed kradzieżą. Ale co zrobić?
- Każdą kradzież zgłaszamy policji. Sprawy są jednak umarzane ze względu na brak wykrycia sprawców - mówi Marek Łudziński, prezes RSM „Jedność”.