https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nieziemsko zakręceni dookoła świata

Krystyna Słomkowska-Zielińska
Omijają kurorty i luksusowe hotele. Podążają własnymi ścieżkami przez kraje i kontynenty, lasy tropikalne i księżycowe doliny. Wracają. I wędrują znowu, bo jakaś przemożna siła gna ich w świat.

Omijają kurorty i luksusowe hotele. Podążają własnymi ścieżkami przez kraje i kontynenty, lasy tropikalne i księżycowe doliny. Wracają. I wędrują znowu, bo jakaś przemożna siła gna ich w świat.

Nowy1

<!** Image 2 align=left alt="Image 2920" >Artur Anuszewski, geograf z wykształcenia. Urodzony w Ciechanowie, od lat związany z Toruniem. Miał pierwsze w regionie prywatne biuro turystyczne, ale zmęczyło go sprzedawanie marzeń. Od kilku lat samotnie przemierza świat.

- Jeżdżę sam, taką mam potrzebę, tak jest łatwiej, można realizować własny program, nie trzeba iść na kompromisy - mówi Anuszewski. - W odległych krajach spotykam samotnych podróżników: młodych, starych, kobiety i mężczyzn. Podróżować może każdy, kto ma łatwość nawiązywania kontaktów. To nawet ważniejsze niż biegła znajomość kilku języków. Ale trzeba znać przynajmniej „jako tako” angielski, a w krajach Ameryki Południowej podstawy hiszpańskiego.

Pieniądze na podróże zdobywa dzięki zdjęciom, które sprzedaje wydawnictwom. Wydał też kilka własnych, pięknie ilustrowanych albumów, m.in., „Podróże marzeń” czy „Grecja - zaproszenie do podróży”. - Dzięki temu jestem niezależny pod każdym względem, nie tracę czasu na szukanie sponsorów - mówi podróżnik.

Przed siebie gna go ciekawość świata, ludzi, różnorodność kultur, religii, kuchni. Według statystyki Travellers Century Club, „zaliczył” 169 krajów, według jego własnej - 142 niepodległych i zależnych krajów oraz ponad 200 regionów świata. Dwukrotnie okrążył świat w 80 dni, raz półkulą południową, raz północną. - Podróżowanie to nie tylko przyjemności, na przykład droga lądowa do Indii to setki godzin w niewygodnych pociągach, autobusach, często o głodzie i chłodzie. Aby to znieść, trzeba to kochać - mówi Anuszewski.

Z „biblią” w drogę

Mapę ma w głowie, jak to geograf. Czasem wystarczy impuls, jakieś dobre, tanie połączenie wypatrzone w Internecie, aby zaczął pakować bagaże. Im mniej, tym lepiej, gdyż łatwiej się poruszać. Jego plecak ze śpiworem i namiocikiem waży 8 kg. - W odległe kraje zabieram to, co mam na sobie plus dwa podkoszulki, koszulę dżinsową i cienką kurtkę na chłody, krótkie i długie spodnie. To, co potrzebne, kupuję na miejscu, często taniej niż u nas. Do tego minimum leków i kosmetyków, mała grzałka, zupy w proszku „na wszelki wypadek”, dwa aparaty filmowe i zapas filmów. Pieniądze w gotówce i kartę bankową trzymam w specjalnej kieszeni wewnątrz spodni.

<!** Image 3 align=right alt="Image 2922" >Czasu na przygotowanie podróży potrzebuje coraz mniej. Niedoświadczonym podróżnikom radzi sięgnąć po „Lonely Planet”, biblię podróżników, i szukać najkorzystniejszych rozwiązań, nie w biurze podróży, lecz w Internecie. - Na Bali można znaleźć przyzwoite zakwaterowanie i wyżywienie za 5 dolarów dziennie, a można i za 300 - śmieje się podróżnik.

Czasem jedzie na tydzień, częściej na trzy, cztery miesiące. Przed wyjazdem przygotowuje tylko szkielet podróży. Ma cel strategiczny, resztę zostawia losowi, bo i tak nie da się przewidzieć wszystkiego. Jeśli trzeba, zmienia program, a nawet kraje. - Podróż jest przyjemna, gdy człowiek ma czas i nic nie musi - mówi Anuszewski. - 20 lat temu w Indiach, gdy pociąg spóźniał się godzinami, nerwowo biegałem po peronie usiłując dociec dlaczego. Teraz siedzę spokojnie, jak miejscowi, i obserwuję ludzi. To także pasjonująca przygoda.

W obiektywie

Tę pasję widać w jego mieszkaniu, wynajętym zresztą, w którym coraz częściej jest gościem. Na ścianach wiszą przepiękne portrety ludzi starych i młodych, jest wśród nich, m.in., indyjski sadhu i mnisi buddyjscy. Z większością los zetknął go na kilkadziesiąt sekund, ale na zawsze zaistnieli w jego życiu za sprawą fotografii.

Podróżowanie uczy tolerancji - to wie na pewno. I skromności. Na szlakach, zwłaszcza ukochanej Azji, spotkał ludzi potwornie biednych, ale szczęśliwych. - Nie chcę filozofować, ale tam widać, że można żyć i być, a niekoniecznie mieć - podkreśla.

Przeżył szok w Jemenie, który jest na liście krajów zagrożonych terroryzmem. Znalazł się tam tydzień po zamachu na World Trade Center. W Sanie, stolicy kraju, był jedynym białym. Na ulicach spotkał mężczyzn uzbrojonych w zakrzywione noże, bo taka tam tradycja. Nie widział bijatyk, nikt go nie napastował, z życzliwą ciekawością pytano, skąd jest i po co.

<!** Image 4 align=left alt="Image 2923" >W daleką podróż wkalkulować trzeba również niebezpieczeństwa. Był zaledwie 200 metrów od miejsca wybuchu po zamachu na Bali. Obrabowali go w biały dzień obok dworca w Johannesburgu w RPA. Czarny mężczyzna przyłożył mu nóż do piersi, trzej inni zablokowali drogę ucieczki, stracił na szczęście niewiele. Jego znajomy podczas ostatniego dnia pobytu w Boliwii potraktowany został gazem, obudził się bez dokumentów i aparatu fotograficznego. A pewien chłopak rano, po dyskotece, znalazł się nieprzytomny na ulicy, gdyż ktoś dosypał mu narkotyku do coli.

Samotny podróżnik w niepewnych miejscach nie może szpanować ciuchami, a w krajach tropikalnych musi uważać na to, co je i pije. - Gdy wyjeżdżałem z Turcji, zjadłem w knajpce winogrona i ryż z baraniną w ostrym sosie. Potem ciężko chory jechałem nocnymi pociągami przez Iran 3300 km, a w dzień zwiedzałem. W pakistańskim hotelu w Quetta myślałem, że to już koniec, ale widać złego licho nie bierze - śmieje się Anuszewski.

Cuda świata

Widział, sfotografował i opisał najwspanialsze obiekty turystyczne świata: ósmy cud świata, symbol miłości - Tadż Mahal w Indiach, świątynie Amona w Egipcie, kambodżański Angkor Wat, Machu Picchu w Peru. Niewiele jest miejsc na świecie, których nie widział. Najczęściej wraca do Azji, bo, jak mówi, jest różnorodna pod każdym względem. W tym roku znowu odwiedził Chiny, Tajlandię, Indonezję. Coraz większy podziw budzi w nim współczesna architektura, największe budynki świata, choćby w Tajpej (Tajwan) - 508 metrów!

Ostatnio bardziej niż ludzie i wspaniałości starych cywilizacji fascynują go rzadko spotykane twory przyrody. - Nie trzeba szukać daleko, wystarczy pojechać na Sardynię i wejść w Doliną Księżycową, pełną bloków skalnych z niemal białego granitu - mówi Anuszewski. Jego mieszkanie zdobi kolekcja rzadkich motyli, muszle, rzeźby, ale pamiątek przywozi coraz mniej. Po wędrówkach zostają przede wszystkim zdjęcia. I sny o dziwnych miejscach, ludziach, roślinach.

Rajskie Hawaje

Podglądanie świata staje się coraz łatwiejsze, w jedną dobę można przeskoczyć 11 stref czasowych. Można włóczyć się samemu albo z grupą. Dla wielu ludzi sposobem na życie stał się tramping. Biura podróży prześcigają się w ofertach. Bydgoszczanin, Andrzej Grzębowski, lat 63, esperantysta, pilot wycieczek, podróżnik, prowadził sześć grup dookoła świata, zwiedził 154 kraje. Nie przeszkadza mu wiek, ani zbędne kilogramy. - Tramping uprawiają ludzie aktywni, głodni świata i mający sporo wolnego czasu - mówi Grzębowski. - Część podróżuje na własną rękę. Grupę wybierają osoby bez doświadczenia i znajomości języków.

<!** Image 5 align=right alt="Image 2924" >Bydgoszczanin Romuald Puciul (emeryt, wdowiec, z zawodu chemik) o dalekich wyprawach marzył czytając z wypiekami na twarzy o przygodach Fileasa Fogga. W latach 60. odkrył statki handlowe jako tani sposób podróżowania. Gdy zmienił się ustrój, biuro, z którym podróżuje, zaproponowało mu wycieczką dookoła świata. Zacisnął pasa i pojechał. Sprzedał samochód, przestał inwestować w dom. Jego torba podróżna ważąca 6,5 kg budzi zdumienie, ale do tej wagi dochodził latami.

Dwa lata temu odwiedził z małą grupą Mikronezję. W hoteliku, na tonącej w zieleni wysepce Kosrae, byli pierwszymi Polakami. Jednak na swoje (nie)szczęście, poznał Hawaje i świat przestał go tak bardzo nęcić. W tym roku poleci tam po raz siódmy. Sam. - Lubię wtopić się w tłum, obserwować, jak żyją ludzie w Bangkoku czy na Kubie, a najbardziej zaszyć się w ukochanej knajpce „Cafe Sajgon” na moich rajskich Hawajach - wzdycha Puciul.

Dookoła świata wyprawiła się także pani Krystyna (nazwiska woli nie podawać). - Sześć osób, niezapomniane przeżycia, ale to kosztuje, no i wymaga zdrowia - mówi emerytowana bydgoska lekarka. - Zbieram pieniądze na wyjazd do Brazylii, choć kusi mnie też Nowy Jork i wschodnie wybrzeże.

Pakiet szyty na miarę

Biuro podróży załatwia przeloty, rezerwacje miejsc w hotelach w znanych miastach. Przed wyjazdem uczestnicy nie płacą za całość imprezy, zabierają karty kredytowe i czeki, a na miejscu decydują, gdzie spać i jak zwiedzać: transportem miejskim, łodzią podwodną czy może śmigłowcem.

Grupki podróżników często docierają do miejsc, o których nie ma słowa w przewodnikach. - Czasem plany się walą, bo szosa zmienia się w rwący potok - mówi Andrzej Grzębowski. - W Peru czekaliśmy w kolumnie samochodów 12 godzin, aż woda opadnie. Bywa, że kłopoty kończą się przyjemnie, tak jak na jednej z wysp Brunei, zamieszkałej przez łowców głów. Tam szef policji zaprosił nas do siebie i postawił whisky, choć to kraj muzułmański.

Andreo, syn Andrzeja Grzębowskiego, szef bydgoskiego Biura Podróżników „Flugo”, pilot i podróżnik, mówi: - W tym roku mamy 2 różne oferty dookoła świata. To pakiety szyte na miarę klienta. Szlagierem jest Wyspa Wielkanocna. Popularne są Etiopia, Jemen oraz Iran.

Biuro „Logos Travel” ma 63 oferty wypraw i wycieczek na wszystkie kontynenty, a wśród nich wyprawy dookoła świata.

- Proponujemy turystykę alternatywną, z nami nie jeżdżą nowobogaccy, oni wolą kurorty. Nasi klienci to ludzie bogaci duchem, schlebiający pewnemu stylowi życia, szukający tajemnic - opowiada właściciel firmy, Leszek Śliwka. - Podróże są niełatwe, dla wytrwałych: codzienne zmiany hoteli, wspinaczki górskie, rwące potoki. Jednak to pociąga, działa jak narkotyk...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski