Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawni do teatru w Bydgoszczy powinni się anonsować

Joanna Pluta
Joanna Pluta
- Zapraszam do kontaktu co najmniej 3 dni przed datą spektaklu, by sprawdzić dostępność miejsc i umożliwić nam podjęcie działań, które pozwolą wszystkim widzom bezpiecznie i komfortowo uczestniczyć w spektaklu - poleca dyrektor Teatru Polskiego osobom niepełnosprawnym.
- Zapraszam do kontaktu co najmniej 3 dni przed datą spektaklu, by sprawdzić dostępność miejsc i umożliwić nam podjęcie działań, które pozwolą wszystkim widzom bezpiecznie i komfortowo uczestniczyć w spektaklu - poleca dyrektor Teatru Polskiego osobom niepełnosprawnym. Dariusz Bloch
Wracamy do sprawy niepełnosprawnej bydgoszczanki, która nie dostała zgody na to, by na spektakl w Teatrze Polskim przyjść z leżakiem, umożliwiającym jej udział w wydarzeniu. Po naszej interwencji dyrektor TP wyraził ubolewanie i poprosił ją o spotkanie, z którego potem zrezygnował.

Przypomnijmy, pani Monika, doktor psychologii pod koniec stycznia chciała się wybrać do Teatru Polskiego na „Beksińskich” granych na tzw. małej scenie. Zarezerwowała bilety dla siebie i opiekuna, najpierw przez internet, potem telefonicznie. W rozmowie z pracowniczką kasy powiedziała, że przyjdzie z leżakiem, który umożliwia jej udział w różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych - cierpi na Zespół Ehlersa-Danlosa, który objawia się deficytem układu ruchu i który powoduje silny ból gdy stoi i siedzi.

Po kilkunastu minutach dostała telefon z informacją, że „scenografia spektaklu nie pozwala na umieszczenie leżaka na widowni” i że w zamian może dostać płytę DVD z nagraniem sztuki albo wybrać inny spektakl, ale grany już na dużej scenie. Potem była rozmowa z kierownikiem działu promocji i sprzedaży. Od niego usłyszała, że nie może wziąć udziału w spektaklu, bo... nie ma już miejsc, a później: „i tak już musimy naginać przepisy, żebyście mogli przebywać na sali”.

Więcej o sprawie: Bydgoski teatr jednak nie dla każdego - osoba niepełnosprawna miała kłopot

Pani Monika po wszystkim wysłała do dyrektora teatru list z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.

6 lutego poprosiłam teatr o komentarz, dwa dni później usłyszałam, że instytucja mi odpowie, ale po zaplanowanej na 16 lutego premierze. Wbrew zapowiedziom dyrektor TP skomentował zajście dzień po publikacji mojego tekstu. 13 lutego wydał oświadczenie, w którym wyraża ubolewanie i zapewnia, że odpowie na pismo pani Moniki, a jednocześnie tłumaczy, dlaczego kobieta nie dostała się na wybrany przez siebie spektakl.

„Jest grany na kameralnej scenie teatru, jej widownia liczy 113 miejsc – widzowie siedzą na krzesłach usytuowanych na podestach. 30 stycznia 2019 r., czyli na dzień przed spektaklem, pracownicy sprzedaży po raz pierwszy zostali poinformowani telefonicznie o alternatywnej motoryce pani Moniki, a także o wymogu przenośnego leżaka (...). Stan rezerwacji biletów wynosił już wówczas 98 proc. – niemal cała widownia była zajęta. Nie istniały więc już techniczne możliwości, aby umieścić leżak na widowni w taki sposób, aby nie powodować zagrożenia dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego tak pani Moniki, jak i pozostałych uczestników spektaklu” - pisze Łukasz Gajdzis.

Oświadczenie dyrektora Teatru Polskiego: Bydgoski teatr nie dla niepełnosprawnych? Jest reakcja dyrektora Teatru Polskiego na naszą publikację!

Dodaje też, że pani Monice zaproponowano wtedy udział w „Beksińskich” ale dzień, lub dwa dni później, a ona się na to nie zgodziła - stąd propozycja wręczenia jej płyty DVD. Problem jednak w tym, że nie zrobiono tego - o takiej możliwości dowiedział się dopiero znajomy kobiety, który w tej samej sprawie zadzwonił do teatru.

Kilka dni po naszej interwencji Gajdzis odpisał pani Monice na jej pismo. - Dyrektor wyraził ubolewanie, że nie udało mi się obejrzeć spektaklu w dogodnym terminie - mówi Monika. - To niestety wypacza postulaty, jakie zawarłam w moim piśmie. Wyraźnie daję tam do zrozumienia panu dyrektorowi , w jaki sposób zostałam potraktowana przez jednego z jego pracowników. Płyta DVD, rozbieżne tłumaczenia, dyskryminacja - to upokarzające. W tym jest pies pogrzebany.

Zapytaliśmy Łukasza Gajdzisa, czy jego zdaniem słowa wypowiedziane przez kierownika działu sprzedaży i promocji („I tak naginamy przepisy, żebyście mogli przebywać na sali”) były na miejscu. Nie odpowiada wprost. - Po otrzymaniu maila od pani Moniki, zaprosiłem wszystkich pracowników działu na spotkanie - mówi szef TP. - Uczuliłem ich, że w teatrze nie ma zgody na jakiekolwiek przejawy dyskryminacji, zaś ich rolą jest profesjonalna i życzliwa obsługa widzów.

Dyrektor instytucji w odpowiedzi, jaką przesłał pani Monice prosi również o spotkanie .„W odpowiednim dla pani i dla mnie terminie i miejscu” - pisze. I dodaje, że skontaktuje się z nią sekretariat teatru. Do spotkania jednak nie dojdzie. - Odpisałam, że chętnie się spotkam. W rozmowie z sekretarką zastrzegłam jednak, że nie mogę się z dyrektorem zobaczyć „na mieście”, bo mój stan zdrowia bardzo utrudnia wychodzenie z domu i wymaga angażowania osób trzecich. Zaprosiłam go więc do mojego mieszkania.

W odpowiedzi Gajdzis napisał jej: „Nie będę w stanie spotkać się w pani mieszkaniu prywatnym, gdyż wykracza to poza pełnioną przeze mnie funkcję”. Dodał też, że zaprasza ją na każdy spektakl: „Wierzę, że wtedy uda nam się spotkać i porozmawiać”. Jego propozycja miała zatem charakter wyłącznie kurtuazyjny? - Sprawa dotyczyła funkcjonowania instytucji publicznej jaką jest teatr, stąd propozycja spotkania w dowolnej przestrzeni publicznej - mówi nam dyrektor teatru.

Jak na to wszystko reaguje pani Monika? - Jest mi przykro. Ja chcę po prostu iść na spektakl, jak każdy człowiek, który dokonuje rezerwacji na przedstawienie - mówi. - Wystarczyłoby odrobinę dobrej woli i empatii, innego nastawienia. Tymczasem wciąż nie wiem, jaki był konkretnie powód, że odmówiono mi uczestnictwa w spektaklu. Padały już różne argumenty - od braku możliwości wstawienia leżaka ze względu na scenografię, przez kuriozalną informację o braku miejsc na spektakl, po powoływanie się na przepisy PPOŻ.

Jak więc było? Pytamy dyrektora. - Treść oświadczenia jasno wskazuje, że wszystkie wymienione powody złożyły się na brak możliwości realizacji rezerwacji 31 stycznia - odpowiada.

Po naszym tekście odezwali się inni niepełnosprawni, którzy również mieli problem, by dostać się do teatru (o tym w kolejnych wydaniach „Pomorskiej”). Pytamy więc - co mają zrobić, by już więcej nie odejść z teatru kwitkiem? - Zapraszam do kontaktu co najmniej 3 dni przed datą spektaklu, by sprawdzić dostępność miejsc i umożliwić nam podjęcie działań, które pozwolą wszystkim widzom bezpiecznie i komfortowo uczestniczyć w spektaklu - poleca dyrektor TP.

Do sprawy wrócimy.

Czego wstydzą się kobiety? Aktorki i psycholog dyskutują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niepełnosprawni do teatru w Bydgoszczy powinni się anonsować - Gazeta Pomorska