- Wypiłem wino, ale zakazu jego spożycia na pokładzie samolotu nie było - powiedział, w rozmowie ze stacją nSport, Artur Boruc.
<!** Image 2 alt="Image 160080" sub="Artur Boruc przyznaje, że w reprezentacji prowadzonej przez trenera Franciszka Smudę raczej już nie zagra Fot. Jacek Smarz">Reprezentacyjny bramkarz żalił się na selekcjonera i podkreślił, że Franciszek Smuda nie zabronił nikomu picia wysokoprocentowych trunków w drodze powrotnej z tournee reprezentacji po Ameryce Północnej.
Trzeba jednak dodać, że to nie pierwsze „iskry:” na linii Boruc - Smuda. Zaraz po swojej nominacji na fotel selekcjonera szkoleniowiec zapowiedział, że bramkarz Fiorentiny, a wcześniej Celtiku Glasgow, może otrzymać powołanie do kadry, ale jeśli wcześniej zrzuci kilka kilogramów.
- Widziałem ostatnio jego zdjęcie i myślałem, że jest w ciąży - mówił w swoim stylu „Franz”.
Minęło kilka miesięcy i Smuda zmienił zdanie. O bramkarzu powiedział, że ten wygląda „jak model” i powołał go na wrześniowe mecze towarzyskie z Ukrainą i Australią.
<!** reklama>Teraz wydaje się, że o współpracy między trenerem i piłkarzem można zapomnieć na dłużej. Wszystko po doniesieniach prasowych, według których w samolocie wracającym zza oceanu z kadrą na pokładzie Artur Boruc i kapitan reprezentacji Michał Żewłakow pili wino.
Boruc, który ma już w swoim piłkarskim CV zawieszenie za picie alkoholu podczas zgrupowania reprezentacji (słynna „afera lwowska” z sierpnia 2008 roku), przerwał milczenie i skomentował, na antenie nSport, feralny powrót z meczów z reprezentacjami USA i Kanady.
- Wszyscy jesteśmy ludźmi. Starałem się ostatnio ocieplić wizerunek. Chciałem zrobić coś dla siebie, moich bliskich i klubu, dla którego gram. Nie chodzi o to czy ja jestem reprezentantem Polski czy też nie. Bardziej boli mnie to, że (...) wszystko, nad czym pracowałem przez ostatnie kilkanaście miesięcy, poszło się je... - powiedział Boruc dziennikarzowi nSport.
Bramkarz Fiorentiny przyznał jednocześnie bez ogródek, że alkohol na pokładzie samolotu był.
- Wypiłem wino. Ile? Nie ma znaczenia. Naprawdę nieważne - dodał. I zaznaczył, że „nie było nic poza granicami rozsądku”. Reprezentacyjny bramkarz podkreślił też, że jest zaskoczony skalą zamieszania, zwłaszcza że selekcjoner nie bronił mu picia alkoholu.
- Dziwi mnie to, że została rozpętana taka afera. Umówmy się, że każdy jak jest w dobrym towarzystwie, to jest bardziej wyluzowany - nie krył zaskoczenia.
Boruc jest tym bardziej zdziwiony, bo - jak przekonywał - Smuda miał dać mu wcześniej przyzwolenie na picie alkoholu.
- Powiedział mi: „dla mnie możesz sobie usiąść ze mną, powiedz mi, że chcesz p...... whisky i po prostu sobie wypij tą whisky” - zacytował selekcjonera Boruc.
W samolocie Smuda miał jednak mówić co innego i to na oczach pasażerów. Miał podejść do siedzących Boruca i Żewłakowa i wypalić: „Co wy ku.... robicie?”
- Przyszedł ktoś do niego i powiedział, że pijemy wino z gwinta. Odpowiedziałem: „trenerze, nie pijemy żadnego wina z gwinta” - stwierdził enfant terrible polskiej reprezentacji.
Smudzie od Boruca dostało się nie tylko za niekonsekwencję.
- Trener Smuda to osoba, która nie umie rozmawiać, nie potrafi wysłuchać - żali się reprezentacyjny piłkarz.
Czy Boruc wyleci z reprezentacji? Były piłkarz warszawskiej Legii nie ma wątpliwości.
- Po tym co przeczytałem w prasie i usłyszałem od dziennikarzy, to raczej w reprezentacji już nie zagram. Przynajmniej dotąd, dokąd Smuda będzie jej selekcjonerem. Ale moje ambicje się nie zmieniają, nadal chcę zagrać na Euro 2012. Jestem jaki jestem i jeśli ktoś mnie nie akceptuje, to nie mój problem. Zmieniłem się dla kadry, a nie dla pana Dyzmy. Yyy, to znaczy pana Smudy - przyznał z uśmiechem Boruc.